Wspomnienia duszy

Większość nie chciała wracać do swego ciała fizycznego. Osoby te nie mogły jednak pozostać po "tamtej stronie", ponieważ w realnym świecie nie dokończyły wielu spraw.

Wspomnienia duszy– Zmywałam naczynia po kolacji, spieszyłam się, chciałam położyć dzieci wcześnie spać – wspomina Deb Meeker z Pecos z Teksasu. – Ból dopadł mnie nagle, był nie do wytrzymania. Zdołałam wyjść przed dom. Mój sąsiad Mike pracował w ogrodzie, chciałam poprosić go o pomoc. Nie zdążyłam. Straciłam przytomność.

Nagle zorientowałam się, że patrzę na siebie z góry. Leżałam przy drzwiach wejściowych. Mike biegł w moim kierunku. Chwycił mnie za rękę. Potem wyjął z kieszeni telefon, dzwonił na pogotowie. Dzieci krzyczały: mamusiu! Chciałam je przytulić, pocieszyć, ale nie mogłam. Nikt nie słyszał mojego głosu! Widziałam jak niosą mnie do karetki. Zdenerwowany młody lekarz szeptał: "Nie wyczuwam pulsu". A potem zobaczyłam światło, ale nie takie zwyczajne. Była to raczej energia; ciepła, przyjazna. Poczułam się szczęśliwa. Pojawiła się jakaś jasna, promieniująca blaskiem postać.

Deb Meeker kontynuuje: – Mówiła do mnie, ale nie otwierała ust: "Za wcześnie, kochanie, musisz wrócić". Zorientowałam się, że to moja matka, która umarła dziesięć lat temu. Błagałam, żeby pozwoliła mi zostać. Czułam jej miłość, było mi tak dobrze. I nagle wszystko zniknęło. "Przebudziłam" się na sali operacyjnej, widziałam twarze lekarzy. Potem dowiedziałam się, że miałam zawał i cudem mnie odratowano.

Badania nad życiem po życiu

Od ponad 20 lat w Stanach Zjednoczonych działa "Fundacja badań nad zjawiskiem "na pograniczu śmierci". Pracują w niej lekarze i psycholodzy. Starają się znaleźć odpowiedź na pytania: Czym jest śmierć? Czy jest ona końcem naszej egzystencji? Czy istnieje życie po życiu? Według badań Instytutu Gallupa z 1992 roku 13 milionów Amerykanów doświadczyło zjawisk "na pograniczu śmierci".

– Niektórzy byli w śmierci klinicznej – mówi doktor Tricia Poe z fundacji – ustały ich funkcje życiowe. Inni opuścili swoje ciało na chwilę, najczęściej pod wpływem jakiegoś wstrząsu, na przykład uczestniczyli w wypadku samochodowym, widzieli pędzący wprost na nich pojazd. Strach wywołał tak silne emocje, że wyszli poza ciało. Nie jest to zjawisko ani powszechne, ani częste, ale dziś nie ulega wątpliwości, że są ludzie, którzy byli "po tamtej stronie". Fundacja zebrała dużo relacji na ten temat.

reklama

Jak tam jest?

W większości relacji ludzie opisywali, że spoglądali na siebie z pewnej odległości, czasami z góry. Widzieli, co działo się z ich ciałem oraz osoby, które przy nich były. Niektórzy słyszeli dźwięki nieznane w realnym świecie - niezwykle piękną muzykę, delikatny śpiew, kojący szept. Czuli spokój, radość i szczęście. Adam McBridge, nauczyciel fizyki, wracał nocą do domu i został napadnięty przez bandę młodych ludzi. Otrzymał uderzenie w plecy i wtedy, prawdopodobnie pod wpływem szoku, jego świadomość oddzieliła się od ciała.

– Poczułem ból, trwał ułamek sekundy, a potem już spoglądałem na siebie z boku. Byłem zdziwiony, nie miałem pojęcia co się stało. Zobaczyłem ciemny tunel, leciałem w jego kierunku. Wiedziałem, że światło na końcu to... sens mojego życia. W tunelu były ze mną dobre i przyjazne istoty. Nikt mi tego nie powiedział, ale wiedziałem, że to są anioły. Rozpoznałem też moich rodziców, ale nie rozmawiałem z nimi, bo nie zdążyłem.

Coś kazało mi przypomnieć sobie całe życie: widziałem wszystkie swoje dobre i złe uczynki. To trudno wytłumaczyć... ale poczułem ład i harmonię Wszechświata. Zrozumiałem, że wszystko, co robimy, wpływa na życie innych, i że ktoś, kto był całkowicie zły, nie osiągnie światła – będzie musiał urodzić się raz jeszcze w nowym ciele i naprawić krzywdy. Nagle wróciłem do ciała. Nade mną stał policjant, pytał jak się czuję.

W relacjach często przewija się motyw tunelu. Jest on jakby przejściem z jednego świata do drugiego. Chwilą, w której zrozumiemy, po co przyszliśmy na świat. Niektórzy opisywali, że w tunelu ujawniły im się nie znane fakty dotyczące ich własnego życia. Na przykład, że zostali adoptowani, dlaczego tak się stało i kim są ich biologiczni rodzice. Inni zobaczyli przyszłość - otrzymali ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem, które może nastąpić i wskazówkę, jak mu zapobiec.

Większość nie chciała wracać do swego ciała fizycznego. Osoby te nie mogły jednak pozostać po "tamtej stronie", ponieważ w realnym świecie nie dokończyły wielu spraw. Musiały wychować dzieci, pomóc innym, albo po prostu było jeszcze na nie "za wcześnie".

Najpierw ból, potem spokój

Jeden z brytyjskich uczonych, Joshua David Stone, zebrał relacje ludzi, którzy znajdowali się w stanie śmierci klinicznej przez kilka do kilkunastu minut. Zebrał także relacje lekarzy będących przy zgonach, reanimacjach i powrotach do życia oraz pracujących wśród pacjentów w ostatnim stadium choroby nowotworowej. Na ich podstawie wyodrębnił poszczególne fazy umierania. Stwierdził, że w większości wypadków najpierw pojawia się ból. Jest on sygnałem fizycznych zmian zachodzących w organizmie. Pacjent instynktownie walczy o życie. Wtedy też, po raz pierwszy, do jego umysłu zaczynają docierać informacje, że istnieje inna rzeczywistość, poza czasem i przestrzenią. Niektórzy chorzy wprost mówili osobom towarzyszącym im w ostatniej drodze: "nareszcie jest mi dobrze", "czuję spokój", "już się nie boję".

W następnej fazie umierający traci kontrolę nad ciałem, zatrzymuje się serce, ustaje oddychanie, zdolność widzenia. Co ciekawe, zdolność słyszenia wygasa jako ostatnia. Prawdopodobnie zmarły zachowuje ją jeszcze przez dwie doby. Dlatego, gdy jesteśmy z naszymi bliskimi w ostatnich chwilach i wszystko wskazuje na to, że już odeszli, możemy po raz ostatni zapewnić, że ich kochamy, nigdy nie zapomnimy, że kiedyś się spotkamy. Nasze słowa do nich dotrą.

Nie powinniśmy się martwić o tych, którzy odeszli. Oni nie czują już bólu. Przekroczyli "bramę", za którą nadal istnieją, ale inaczej. Wciąż mogą myśleć, słyszeć, oddychać, mówić... Okazuje się, że ciało nie jest do tego potrzebne.

Początek nowego

Według badań fundacji ludzie, którzy doświadczyli oddzielenia się od swego ciała, całkowicie się zmienili. – Jestem szczęśliwy, że byłem "tam" – relacjonuje Mike Blackemore. – Dzięki temu wiem, że Bóg istnieje, jest światłem i dobrem. Teraz inaczej patrzę na świat i ludzi. Staram się nikogo nie krytykować, nie potępiać ani nie oceniać. Mam poczucie wspólnoty z innymi. Wydaje mi się, że otrzymałem specjalne dary: bardziej rozwiniętą intuicję, zdolność rozpoznawania dobra i zła.

Wyczuwam, gdy ktoś chce mnie skrzywdzić. Kiedyś interesowały mnie dobra materialne, przyjemności. Teraz nie mają one znaczenia. Żałuję, że musiałem wrócić. Tam było inaczej, o wiele, wiele lepiej... Ale przede wszystkim ludzie ci przestali się bać śmierci. Stała się ona przyjazna i oczekiwana. Nie jest końcem, lecz początkiem nowego, lepszego życia.


Anna Forecka

Źródło: Wróżka nr 2/1999
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl