Sposób na chłopaka

Wyposzczony SzkotWyposzczony Szkot

Mimo to dr Benendo jest wśród par równie popularny, jak amerykański biolog i pionier zapłodnienia in vitro Landrum Brewer Shettles. Podobnie jak Polak, Shettles oparł swoją metodę programowania płci dziecka na różnicach ruchliwości i żywotności plemników. W celu poczęcia chłopca zalecał parom głębszą penetrację i zadbanie o orgazm u kobiety.

Miał on sprawiać, że środowisko kobiecej pochwy stawało się bardziej zasadowe, co sprzyja, według niego, plemnikom z igrekiem. Również Shettles zalecał starającym się o chłopca wcelowanie w owulację, a o dziewczynkę – stosunek 3,5 dnia przed nią. W zamian obiecywał skuteczność na poziomie 70-90 procent.

Internetowi wyznawcy jego metody obiecują nawet 99-procentową pewność i dzielą się własnymi sposobami na jej ulepszenie. I tak o płci dziecka decydować ma nie tylko moment i długość kobiecego cyklu, ale też kondycja mężczyzny.

Szansę na syna mamy mieć z partnerem zdrowym, który co najmniej od siedmiu tygodni nie pije, nie pali, nie narkotyzuje się i nie bierze leków. Przez ten czas nie może być też poddany działaniu pola elektromagnetycznego i promieniom rentgenowskim. Powinien także unikać sauny i wysokich temperatur, bo przegrzewanie jąder prowadzi do obumierania plemników.

reklama

Tak długi okres karencji spowodowany jest 48-dniowym cyklem powstawania plemników i koniecznością „przetrzymania” ich w najądrzach, gdzie miałyby nabrać sił. Na tydzień przed stosunkiem zapładniającym mężczyzna idealnego zdrowia nie powinien dopuścić do wytrysku. Reasumując, kandydat idealny to Szkot chodzący w tradycyjnej spódniczce i z wrodzonego skąpstwa stroniący od alkoholu i wszelkich używek. Niestety, nawet on, przy spełnieniu wszystkich warunków, nie może zagwarantować nam męskiego potomka.

Ta argumentacja dociera jednak do niewielu par. Przyszli rodzice wolą się łudzić, że przy odpowiednich staraniach zaprogramują płeć dziecka. Dbają więc o świeżość plemników i robią wszystko, by ułatwić im dotarcie do macicy. Ma temu pomóc pozycja, w której kobieta leży na łóżku z podniesionymi nogami i poduszką pod biodrami.

Mężczyzna ma mieć wówczas bezpośredni dostęp do macicy, skrywającej uwalniające się jajeczko. Pozycje „na jeźdźca”, boczna, od tyłu czy nawet zwykła misjonarska zmniejszają szanse lekkich plemników Y. Internet zaleca więc stosować je w przypadku starań o dziewczynkę. Dr Piotr Marianowski przekonuje, że zarówno teorie o pozycjach, jak i czasie współżycia są nieuzasadnione.

Potas i sód na chłopca

Dr Janusz Siemaszko radzi nie wiązać płci dziecka z liczbą chłopców w rodzinie rodziców. – Bywa, że pacjentka trafia do nas z ósmą ciążą, bo mąż rolnik czeka na dziedzica i nie wierzy, że skoro on ma tylu braci, nie doczeka się syna. A tu znowu córka – opowiada dr Siemaszko. Ale do teorii pacjentów podchodzi z wyrozumiałością. I nie komentuje, kiedy przyszła matka narzeka, że nie po to jadła rzeczy ostre i unikała słodyczy, żeby doczekać się dziewczynki, albo że specjalnie zaszła w ciążę dopiero po trzydziestce, żeby nie urodzić takiego urwisa, jak jej mąż.

Przekonanie, że dieta wpływa na płeć dziecka, jest bowiem równie silne, jak wiara w metodę doktora Benendo. Już słowiańskie prababki wierzyły, że apetyt na kwaśne i pikantne zwiastuje chłopca, a słodkości przyciągają dziewczynki. Dziś co chwila pojawiają się nowe badania potwierdzające związek diety z płcią dziecka.

Dwa lata temu naukowcy z uniwersytetu z Maastricht odkryli, że przyszła mama dziewczynki powinna postawić na nabiał, rezygnując z bananów i żółtego sera. Na liście potraw zakazanych umieścili produkty bogate w sód i potas, a więc na przykład anchois, oliwki, salami, krewetki, pomidory, chleb i przetworzony ryż. Może za to raczyć się do woli pożywieniem bogatym w magnez i wapń – jogurtami, płatkami owsianymi, migdałami, brokułami i serem tofu.

Holendrzy, którzy przez pięć lat przebadali 172 mieszanki Europy Zachodniej w wieku od 23 do 42 lat, zapewniają, że ta metoda ma aż 80-procentową skuteczność. Niestety, do końca eksperymentu dotrwało tylko 21 pań, z których dziewczynki urodziło 16, badań nie można więc uznać za wiarygodne. Dla większości lekarzy ten sposób jest równie skuteczny, jak zalecenie, by przyszły ojciec dziewczynki przed wejściem do sypialni wziął długą gorącą kąpiel i napił się kawy.

Z kolei naukowcy z Pretorii w Republice Południowej Afryki płeć potomka wiążą nie tyle z zawartością w pożywieniu magnezu, wapnia, sodu i potasu, co z poziomem glukozy we krwi. Zaobserwowali, że samice myszy, u których spadał on przed momentem zajścia w ciążę, częściej rodziły córki. Te ze stabilnym poziomem glukozy przeważnie miały synów.

Doszli więc do wniosku, że chcąc począć chłopca, kobieta nie może dopuszczać do wahań poziomu glukozy. Powinna unikać słodyczy, soków, owoców i potraw mącznych, które powodują szybki wzrost, a następnie gwałtowny spadek poziomu cukru we krwi. „Na chłopca” radzą dietę bogatą w czerwone mięso i ubogą w produkty słodkie.

Antropolożka Ruth Mace z University College w Londynie na podstawie tej teorii wywiodła kolejną. Jej zdaniem, stężenie glukozy może być wskaźnikiem stanu organizmu matki. Gdy przez dłuższy czas utrzymuje się ono na stałym poziomie, można mówić o lepszym odżywieniu. Matka narażona na głód lub niedożywiona na każdą ilość pokarmu zareaguje skokiem poziomu glukozy.

Odkrycie naukowców z Pretorii stanowiłoby częściowe potwierdzenie wcześniejszej tezy profesor Mace, według której większe szanse na urodzenie syna w okresie niedoborów pożywienia mają kobiety o większej masie mięśniowej. Zespół Ruth Mace stoi na stanowisku, że matki wydają na świat więcej żeńskiego potomstwa w okresie stresu, głodu czy gorszego stanu organizmu. Większość lekarzy zgadza się z nią co do jednego: że kobieta ciężarna powinna dbać o pełnowartościową dietę.

Źródło: Wróżka nr 3/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl