Seks w stylu eko

Po pierwsze, żeby je wyprodukować, trzeba wyciąć w pień spory kawałek lasu, a przemysłowa synteza kauczuku nie należy do przyjaznych środowisku. Po drugie, proces rozkładu kauczuku trwa latami, opóźniany przez dodawane w fabrykach środki konserwujące. Zanim zużyte prezerwatywy rozłożą się na cząsteczki wodoru, tlenu i węgla, upłyną całe dziesięciolecia. Przez ten czas wysypiska zamienią się w pola zużytych prezerwatyw. Po trzecie zaś – kauczuk powoduje nieestetyczne i nieekologiczne uczulenia.

Od razu skreślamy też inną ekoalternatywę: kondomy z owczej skóry. Poza tym, że produkowane są z niewinnych stworzeń, mają jeszcze jedną poważną wadę: nie chronią przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Kondomy stanowią zagrożenie dla planety nie tylko ze względu na swoją lateksową naturę, ale też cynowe opakowanie i pudełeczko – nawet jeśli tekturowe, to owinięte w nierozkładającą się folię.

„Jeżeli już musicie używać prezerwatyw”, pisze Iris Weiss, „wybierajcie te najcieńsze i nigdy nie spuszczajcie ich w toalecie. Niszczącą siłę zużytych kondomów, unoszących się na falach, porównać można tylko do hormonów, rozsiewanych przez niewiasty stosujące pigułki”.

Rehabilitacja kapturkaRehabilitacja kapturka

Jak więc się zabezpieczać, nie szkodząc planecie? Najekologiczniejszym rozwiązaniem okazuje się spirala – wyśmiana, przaśna królowa drugiej połowy XX w. Bo choć wykonana jest z plastiku, to trudno wyobrazić sobie składnik bardziej naturalny niż miedź, którą jest owinięta. Kawałek plastiku, który wkładamy do macicy nawet na 10 lat, mniej szkodzi planecie niż dziesiątki prezerwatyw i zmieniające płeć rybom hormony.

Autorka „Eco-Sexu” rehabilituje też kapturek dopochwowy. Fakt, że i on nie chroni przed chorobami przenoszonymi drogą płciową, prowadzi do prostego wniosku: ekoseks to seks monogamiczny. Również lubrykanty (nawilżacze pochwy) są dla planety niczym plastikowe torby z supermarketów. Popularne żele nawilżające obiecują wprawdzie pH zgodne z naturalnym, ale zaburzają równowagę flory bakteryjnej i prowadzą do infekcji grzybiczych. A zawarte w nich parabeny przenikają do organizmu.

reklama

Stanowiący bazę większości lubrykantów silikon też jest toksyczny. Na szczęście środki niektórych amerykańskich marek produkuje się na bazie jogurtu (bakterie w nim zawarte są zgodne z tworzącymi naturalne środowisko pochwy) oraz masła shea, uzyskiwanego z afrykańskiego drzewa o nazwie masłosz.

Wibrator z piaskowca

Nietoksyczne wibratory z piaskowca bądź produktów z recyklingu pojawiły się na półkach sex shopów w tym samym czasie, co pierwszy poradnik ekoseksu. A projektanci wibratorów, kulek gejszy i dild szybko zrozumieli, że toksyczne baterie są już passé i czas sięgnąć po energię słoneczną. Sex shopy proponują nam setki różnokolorowych i różnokształtnych odpowiedników z piaskowca lub kauczuku. Te ostatnie jednak, podobnie jak prezerwatywy, zawierają środki utwardzające i konserwujące, które czynią je mniej przyjaznymi dla środowiska.

Stefanie Iris Weiss zaleca kupującym wibrator: „Powąchajcie waszą nową zabawkę. Jeśli pachnie plastikiem, niczym wnętrze nowego samochodu, odłóżcie ją z powrotem na półkę”. Radzi też przyjrzeć się składowi chemicznemu wibratora i uciekać od takich, których producenci używają naukowo brzmiących słów i dziwnych sformułowań. Im więcej ideologii wokół produktu, tym większe prawdopodobieństwo, że jest on toksyczny.

Ale czy zwolennicy ekoseksu zaglądają do tradycyjnych sex shopów, pełnych różowych boa? Niemka Anne Bonnie Schindler uznała, że nie i stworzyła sklep z gadżetami, w którym miłośnicy natury mają czuć się jak w domu.= Tak powstał berliński „Other Nature” („Inna Natura”), pierwszy na świecie sex shop wegański, który ze swoim oszczędnym wystrojem, wielkimi oknami i stonowanymi barwami przypomina raczej sklep meblowy. Weganie kontemplują tu gadżety, ale też maski i kostiumy z ekologicznej skóry.

Ekozwolennicy mocniejszych wrażeń mogą wybrać się do równie przyjaznego naturze sklepu z pejczami z ekologicznej skóry, którego właściciel wyznaje zasadę, że masochiści nie muszą narażać na ból innych istot. A jeśli nasz ekoseks ma realnie wspomóc Lasy Tropikalne, zawsze możemy wziąć przykład z norweskiej pary Leony Johansson i Tommy’ego Hol Ellingsena, którzy= nie tylko kochają się naturalnie, ale swoim szczęściem dzielą się z całym światem, zbierając pieniądze na ratowanie lasów deszczowych. Pod hasłem „Fuck for Forest” („Pieprz się dla lasów”) nagrywają swoje sypialniane wyczyny, a filmiki sprzedają w internecie. Zebrane pieniądze przekazują fundacji zajmującej się ratowaniem drzew. Ich nastawienie można nazwać prawdziwie ekoseksualnym...

Postaw na ekologię!Toksyczne łóżko kontra konopie

Ostatnio tematem numer jeden na ekologicznych jest... bezpieczeństwo w sypialni. Otóż materac może zabić, a większość naszych problemów ze zdrowiem, także psychicznym i seksualnym, ma ścisły związek z tym, na czym śpimy. Większość materaców wykonana jest ze szkodliwych syntetyków, takich jak pianka poliuretanowa, która emituje szkodliwe substancje. Kiedy my dryfujemy w objęciach Morfeusza, rakotwórcze związki moszczą się w naszych płucach i wnikają do krwiobiegu. Wśród nich znajduje się m.in. formaldehyd, popularnie zwany formaliną, mający zastosowanie w kostnicach do konserwowania ciał i preparatów ludzkich. W tak małych stężeniach jest ona ledwo wyczuwalna, ale po paru latach można doświadczyć objawów astmy, poważnej alergii oraz nowotworów płuc, gardła i nosa...

Rozwiązaniem jest materac z organicznej bawełny, bambusa lub naturalnego kauczuku. Warto wydać więcej (w Polsce za kauczukowy materac na podwójne łóżko zapłacimy od 2 tys. zł), by ustrzec się ryzyka. Jeśli nie stać nas na kauczuk, zawsze możemy wybrać tańsze konopie. Na szczęście konopiowy materac nie ma właściwości odurzających...


Karolina Kowalska
East News, shutterstock.com

Źródło: Wróżka nr 7/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl