Lalki spełnionych marzeń

 Pracując z lalką, tak naprawdę pracujemy ze sobą– Nagle zdałam sobie sprawę, że kiedy skupiam się tylko na lalce, mój umysł odpoczywa, wyłącza wszelkie niepotrzebne „szumy i trzaski” – wyjaśnia Renata. – Że niby banalny akt jej tworzenia zamienia się w medytację, pełniejszą obecność tu i teraz, otwierając mnie na to, co jest ukryte. Na to, co w sercu, a nie w głowie. Na rzeczywiste pragnienia – moje i lalki.

– Tak to działa. Dając sobie czas na zrobienie lalki, nie myśląc o niczym poza tym, że trzeba dobrać chustę i fartuszek, otwieramy się i na nasze najgłębsze potrzeby. Bo pracując z lalką, tak naprawdę pracujemy ze sobą – przyznaje Kasia Dorota. – Ależ ona nie chce mieć pięknej sukienki, chce mieć przy sobie dziecko! – zrozumiała Renata (sama w zaawansowanej ciąży) po kilku godzinach siłowania się z krnąbrną „szmacianką”. I zaraz Żadanica wraz ze szmacianym dzieciątkiem na rękach była gotowa. A potem jeszcze Renata zdała sobie sprawę, jakie ona sama ma życzenie.

Gdy przyczepiała lalce koralik (Żadanicę trzeba obdarować na końcu jakimś prezentem, choćby guzikiem, ale zawsze od serca), wiedziała już, że chce lalkę poprosić, by ta pomogła jej, tuż przed tym, jak zostanie matką, otworzyć się na swobodne przyjmowanie pomocy od ludzi. Dotąd bowiem z trudem to Renacie przychodziło, zwykle starała się radzić sobie ze wszystkim sama i w dodatku robić to perfekcyjnie. Zarówno w pracy, jak i w życiu. A potem zaczęły się dziać dziwne, zaskakujące rzeczy...

Ze wszystkich stron, nawet od znajomych, których od lat nie widziała, dostawała gesty wsparcia. – Pozwoliłam sobie zauważyć i przyjąć tę pomoc w lekki sposób. Do dziś mocno pracują we mnie słowa przyjaciółki, która w tym czasie powiedziała: „Nie martw się niczym, puść rolę perfekcjonistki, świat pójdzie dalej bez niej, a tobie  będzie dużo lżej.” I puściła. Pojęła też, dlaczego jej Żadanica ma tak długie ręce. To ręce tych, którzy dziś okazują jej życzliwość!

reklama

Miłość wspierana konkretnie
– Życzenia, które czasem na ucho, czasem głośniej wypowiadamy do lalki, przypominają trochę zdmuchiwanie przez dziecko świeczek na torcie. To musi być jasna deklaracja, czego chcemy – dopowiada Kasia Dorota. O tym, jak bardzo Żadanice bywają konkretne, świadczy przypadek pewnej zapracowanej młodej matki i właścicielki kota, która do swojej lalki zakrzyknęła głośno podczas warsztatów: „Żeby raz w moim domu był porządek!”. Dzień później musiała wyjechać, dom i kota pozostawiła więc pod opieką przyjaciółki. Kiedy po kilku dniach wróciła, mieszkanie lśniło czystością. Przyjaciółka wysprzątała je trochę z nudów, trochę by zrobić jej przyjemność. – Dlaczego poprosiłam lalkę tylko o „raz”?! – żaliła się później żartem młoda mama.

Często kobiety proszą swoją Żadanicę o powodzenie w miłości. Jeśli tylko nie zapomną powiedzieć, o kogo im chodzi, mogą liczyć na wsparcie lalki. Zdarzają się prośby ciekawe. Jak ta o podróż do miasta dziadków, do Lwowa, w którym się nigdy dotąd nie było. Albo o to, że chciałoby się zatańczyć tango, ale tylko w Argentynie. – Po warsztatach dostaję sporo listów, zaczynających się od słów: „Wierzyłam, że to, czego pragnę, się spełni. Ale że aż tak szybko?!” – uśmiecha się Kasia.

Ci, którzy poznali Żadanice, wierzą, że działa przez nie magia. Dowód? Kasia zawsze marzyła o tym, by przekuć pasję na pracę, by jej zamiłowanie do obrzędowości, sztuki, także artrecyklingu, „robótek ręcznych” pozwoliło jej żyć tak, by nie musiała się martwić o codzienność. A potem pojawiły się lalki... – Mam dziś wszystko, o czym marzyłam, a nawet więcej  – zapewnia animatorka, której warsztaty i białoruskie lalki stają się coraz bardziej popularne.

– Oczywiście, że mam zadanie dla swoje Żadanicy – przyznaje Iwona Kacyna, uczestniczka warsztatów, kulturoznawczyni i mama czterech synów. – Liczę na jej wsparcie w umacnianiu w sobie silnej, kobiecej energii. Moja Żadanica jest prawdziwą boginią, zmysłową, świadomą swojego wewnętrznego piękna. Pełną twórczej, kobiecej mocy. – Zadziwiające jest, jak bardzo lalki podobne są do kobiet, które je stworzyły – wtrąca Kasia Dorota. – Świadomie czy nieświadomie – choć nie mają rysów twarzy – noszą rysy ich charakteru i osobowości.

To dlatego lala Klaudii wyglądała po warsztatach tak, jakby właśnie chciała pofrunąć, unieść się nad ziemią. Klaudia sama... fruwa na paralotni. Ale kobiety przychodzą na warsztaty tworzenia lalek z Białorusi także i po to, by pobyć z innymi kobietami. – Warsztaty przywołują na myśl dawne spotkania kobiet przy robieniu konfitur, spotkania nieśpieszne, ciepłe, siostrzane – wyjaśnia Iwona.

A co zrobić z Żadanicą, gdy już spełni życzenie? Zgodnie z białoruską tradycją powinien ją czekać los bezlitosny. Należy ją spalić lub zakopać. Ale można też potraktować ją znacznie łaskawiej. Kasia Dorota zna kilka kobiet, które lalkę jedynie przebrały. Zmieniając jej ubiór, zmieniły charakter. To wystarczyło, by Żadanicy, która dostała kolejną szansę na życie, powiedzieć na ucho, a jeszcze lepiej głośno, kolejne życzenie. Nie można tylko zapomnieć o prezencie dla lalki. To może być nowy guzik. Ale od serca.


Sonia Jelska
fot. Bogdan Krężel

Źródło: Wróżka nr 7/2012
Tagi:
Komentarzy: 2
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl