W drugiej klasie technikum za Wacką zaczął chodzić chłopak z klasy kelnerskiej, ciemnooki, misiowaty Adam. Ona była przy nim szczupła jak patyczek. Adama wychowała matka. Ojciec dał nogę z domu, nim się chłopak urodził. Mieszkał z matką w ciemnej klitce na strychu starej kamienicy. W duże mrozy zamarzały w niej rury, a w lecie blacha na dachu parzyła do środka.
Ani dobrze, ani źleAle obok mieszkanka rozciągał się duży strych. Trzymali tam szafę, stare ubrania, buty, odkurzacz, lodówkę i wiadro do załatwiania się, bo ubikacja była na ostatnim piętrze na dole. Matka, sprzątaczka w firmie, paliła papierosy jak smok, ale źle nie było. Przywykli. Była szczęśliwa. Jej syn robił karierę. Chodził do szkoły kelnerskiej. Pierwszy w rodzinie miał szansę zdobyć porządny zawód.
Wacka miała seks z Adamem na tym strychu, na starych niepotrzebnych ubraniach. „Ani dobrze, ani źle", pomyślała. „Normalnie, jak to z chłopakiem." Adam spytał matkę, czy można będzie dobudować jakieś pomieszczenie do klity na strychu. To nic, że bez okna. Postawi się cztery ściany z dykty, w środku stół i łóżko, kuchenkę elektryczną się wstawi.
– Nic się nie wstawi – powiedziała między papierosami matka. – Kamienicę odziedziczył syn przedwojennego właściciela i prędzej nas wywali, niż zniesie jakieś przybudówki. – Uradzili, że zawieszą na strychu kotarę i postawią za nią łóżko. – Ale w zimie pewnie by się w tym miejscu zamarzło – powiedziała matka.
Wacka coraz rzadziej przyjeżdżała do Ryty. Jakoś się mieścili z Adamem i jego matką w klitce na strychu, w której w zimie dzień i noc trzeba było palić trociny w piecyku-kozie.
Kiedy była ostatni raz, matka powiedziała, że nim Wacka skończy osiemnaście lat, ona adoptuje wnuka. To po pierwsze. A po drugie – czy ten jej amant wie o dziecku? – Nie wie, a po co miałby wiedzieć – zdziwiła się Wacka. – Jak będzie trzeba, to się powie.
Kiedyś Ryta zadzwoniła zapłakana. Kazała Wacce natychmiast przyjeżdżać. Przyszedł do niej jakiś facet i powiedział, że jest ojcem Marcysia. Co tu jest grane?
Powrót ojca
Nauczyciel się nie zmienił. Był wysoki, przystojny, ale teraz już w drogim garniturze i butach. Wyłożył Rycie i Wacce krótko, z czym przychodzi. Spodziewa się, że to jego syn. Obliczył sobie wszystkie terminy. Chce zrobić badania genetyczne, które by to potwierdzały i wniesie o uznanie ojcostwa. Lekarze uważają, że jego plemniki są do luftu i dlatego nie mają z żoną dziecka. Próby z in vitro się nie powiodły. Teściowie grożą nauczycielowi rozwodem, więc on chce im udowodnić, że jest mężczyzną stuprocentowym. Jak może mieć plemniki do luftu, skoro spłodził dziecko. Więc grzecznie pyta Wackę, czy to jego syn.
Barbara Pietkiewicz
il.
fot.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.