Czy arbuz musi mieć pestki? Kilka słów o GMO


Manipulowanie w genach ma dać produkty nieulegające rozkładowi oraz zdrowsze i smaczniejsze od naturalnych. Tylko kto dziś potrafi wyznaczyć granicę, gdzie kończy się mądre wspieranie natury, a zaczyna złowróżbne ingerowanie w jej prawa? 

Łamanie prawa natury 

Niebezpieczeństw już widocznych jest bez liku. Naukowcy ostrzegają na przykład, że mogą wrócić dawno zapomniane choroby. Jak bowiem mamy się z nich leczyć, skoro od lat wszystkie organizmy, zarówno hodowane tradycyjnie, jak i tworzone drogą modyfikacji, faszerowane są antybiotykami? I odporność na nie wzrasta z pokolenia na pokolenie. A że bakterie i wirusy mutują, dziś do ratowania życia ludzkiego w zakażeniach bakteryjnych nie wystarcza penicylina. 

Inny przykład. Niedługo nikt już nie będzie opryskiwał upraw. To dobrze, gdyby nie fakt, że genetycznie zmienione rośliny same wytwarzają toksyny, które zabijają owady. Jedzą je zwierzęta, a potem my, kiedy ich mięso trafia na nasze talerze. Czy owadobójcza substancja odkłada się w naszym organizmie? To będziemy wiedzieć dopiero – o ile w ogóle – kiedy zakończą się wieloletnie badania, które muszą objąć nawet kilka pokoleń. Toksyny mogą czyhać w korzeniach, bulwach, łodygach, liściach, nasionach, a nawet w pyłku, którym później oddychamy. 

W ostatnich latach wciąż przybywa alergików. Czy ma to związek z wdychaniem pyłków zmutowanych roślin? Tam, gdzie stosuje się opryski, rosną z kolei roślinni terminatorzy. Na przykład soja odporna na Roundup. Rolnicy leją na nią ten trujący herbicyd, który zabija wszystkie inne rośliny i bardzo wiele zwierząt, niszczy większość organizmów glebowych i zatruwa wody. Toksyczne środki nadal mogą być w roślinach, które trafią na nasze talerze. 

reklama


Kukurydza jest najważniejszą rośliną pastewną w naszej strefie klimatycznej. Krowy jedzą z niej kiszonkę. Do Polski sprowadza się od lat modyfikowaną paszę dla zwierząt. Faszerowane są nią kurczaki, świnie, krowy. A my? Producent nie ma obowiązku informować na etykiecie towaru o zawartości GMO, gdy jego poziom nie przekracza 0,9 proc. Ale też, gdy jest on ze zwierząt karmionych paszą GMO. 

Na całym świecie rolnicy wiedzą już, że krowy nie chcą jeść genetycznie modyfikowanej kukurydzy. Jeżeli zwierzęta mają wybór, odmianę modyfikowaną i niemodyfikowaną, zawsze wybierają tę drugą. Istnieją badania, które wskazują, że 80 proc. macior świń karmionych paszą zawierającą GMO miało problemy z płodnością. 

Ale nie chodzi tylko o paszę. Krowom podaje się dziś genetycznie zmodyfikowany hormon wzrostu, dzięki któremu dają one więcej mleka. Naukowcy dowiedli niedawno, że u osób pijących to mleko zwiększa się ryzyko zachorowania na raka piersi, okrężnicy i prostaty. A wiecie, że koza może snuć pajęczynę? Wystarczy wszczepić zwierzęciu gen pająka, żeby z kazeiny zawartej w jego mleku robić cienkie i superwytrzymałe liny. Chcielibyście pić takie mleko? 

Ale to jeszcze nie koniec współczesnych horrorów z „frankensteinami". W laboratoriach badawczych tworzone są organizmy... przeznaczone jedynie na paszę albo do produkcji leków lub przemysłowych środków chemicznych – rośliny i zwierzęta modyfikowane na potrzeby przemysłu, nienadające się do jedzenia. Nikt nie powinien sprzedawać mięsa takich zwierząt. Powinno to być ściśle przestrzegane i kontrolowane. Kto da sobie rękę uciąć, że jest? 

Na ten temat



W branży spożywczej spotykamy się coraz częściej z irracjonalnym ulepszaniem jedzenia. Tak było ze złotym ryżem wzbogaconym o prowitaminę A – naturalny ryż jej nie zawierał. Miał według biotechnologów zapobiegać awitaminozie w krajach Trzeciego Świata. Tymczasem dla całkowitego zaspokojenia dziennej dawki witaminy A dla dorosłej osoby wystarczy zjeść kilka średniej wielkości marchewek. 

Uratuje nas spichlerz zagłady? 

Cała nadzieja w spichlerzu zagłady – stworzonej na czas globalnej klęski roślinnej arce Noego. W Globalnym Banku Nasion na wyspie Spitsbergen na Morzu Arktycznym, w wydrążonym w skale „spichlerzu", w temperaturze 18 stopni Celsjusza, przechowuje się około 860 tys. próbek nasion z całego świata (ma być do 1,5 miliona). Nawet bez prądu mogą one przetrwać tam przez 200 lat. Nasiona zostaną wyciągnięte, kiedy świat dotknie kataklizm, epidemia, susza lub wojna atomowa. Teraz możemy dodać, że także wtedy, gdy naukowcy zmutują tak rośliny, że potrzebny będzie „reset" i powrót do naturalnych czy bardziej udanych wersji. 

W latach 2008–2014 trafiły tam z Syrii próbki fasoli, soczewicy, pszenicy oraz jęczmienia wydajne w bardzo suchych regionach. W ubiegłym roku pogrążona w wojnie Syria, jako pierwsza, zwróciła się o udostępnienie tych nasion. 

Bank genów ma dbać o ochronę różnorodności biologicznej na świecie. Czy spichlerze zagłady będą też muzeami dawnych gatunków, które zmienimy tak, że nie pozna ich rodzona matka natura? 

Karolina Olszewska 
fot. wikipedia, shutterstock 

Źródło: Wróżka nr 4/2016
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl