Dziecko podobne do kochanka?



Le Dantec opisał to w wydanej w 1898 r. książce „Ewolucja osobnicza i dziedziczność", w rozdziale zatytułowanym „Telegonia lub wpływ pierwszego samca". To właśnie tam ta dość sensacyjna teoria ewolucji po raz pierwszy pojawiła się pod nazwą telegonia – z greckiego tele (w oddali, daleki) i gonos (potomstwo). Wszystkie te obserwacje były jednak zupełnie
przypadkowe i nie udało się ich powtórzyć w warunkach spełniających kryteria naukowego eksperymentu.

Doświadczenia na królikach, świnkach morskich, myszach i muchach nie potwierdziły telegonii. W końcu wycofał się z niej także Le Dantec. Kropkę nad i postawiła „Encyklopedia Britannica", ogłaszając, że koncepcja dziedziczenia zwana telegonią musi być odtąd uznawana za zwykły przesąd. Przyszedł jednak wiek XXI i okazało się, że kropkę nad i postawiono przedwcześnie. W 2013 r., na europejskim kongresie poświęconym biologii ewolucyjnej grupa naukowców z Australii ogłosiła, że podczas badań nad pewnym gatunkiem owadów zaobserwowała mechanizm dziedziczenia bardzo podobny do telegonii.

Potwierdziły to ośrodki badawcze w Anglii, Szwecji i USA. Naukowcy ogłosili, że „jest możliwe, by samiec drogą niegenetyczną przekazał swoje cechy morfologiczne, anatomiczne, fizjologiczne lub biochemiczne przyszłemu potomstwu swojej partnerki, która została zapłodniona przez innego samca". I tak oto telegonia wróciła na salony nauki. Na razie jedynie w świecie zwierząt, co nie przeszkadza jej zwolennikom twierdzić, że warto znów dokładniej przyjrzeć się dziedziczeniu cech wśród ludzi.

Dziewictwo utracone z olimpijczykiem
Krajem, gdzie już dziś telegonię traktuje się serio, jest Rosja. Zdaniem tamtejszych badaczy dowodów na jej prawdziwość dostarczyły... igrzyska olimpijskie w Moskwie w 1980 r. Jeszcze wiele lat po ich zakończeniu w ZSRR rodziły się dzieci niepodobne fizycznie do swoich rodziców – ciemnoskóre lub o rysach charakterystycznych dla innych ras. Przypadków tych było na tyle dużo, że zwróciły uwagę naukowców. Dla zwolenników telegonii było jasne, że kobiety te nie zdradziły mężów, a kolorowi potomkowie to efekt romansu sprzed kilku lat z jakimś egzotycznym olimpijskim gościem.

reklama


Nawet najbardziej zagorzali zwolennicy telegonii przyznają jednak, że nie potrafią jej racjonalnie wyjaśnić. Według hipotezy fizjologicznej, którą lansuje rosyjski lekarz Kazarinow, drogi płciowo-rodne kobiety mają zdolność absorpcji materiału genetycznego, który został do nich wprowadzony jako pierwszy. Nieuchronnie jest on przekazywany jej potomstwu, bez względu na to, kiedy się ono pojawi. Układ rozrodczy kobiety jest tu czymś w rodzaju „układu zapamiętującego", który może zostać zaprogramowany tylko przez pierwszego mężczyznę.

To on zaszczepia wszystkim przyszłym dzieciom swój genotyp, jest ich genetycznym ojcem, nawet jeśli sam nie zapłodnił kobiety. Hipoteza „metafizyczna" łagodzi nieco te stwierdzenia. Telegonię tłumaczy stanem duchowym kobiety w momencie pierwszego stosunku. Jeżeli w pełni akceptuje partnera i ma z nim więź emocjonalną, daje tym samym przyzwolenie duchowe na „skolonizowanie" swojego potencjału genetycznego przez jego geny. Nie dzieje się tak, gdy pierwszy akt seksualny jest wymuszony lub kobieta nie żywi wystarczająco pozytywnych uczuć do partnera.

Najwięcej zwolenników telegonia ma wśród obrońców przedślubnej czystości. Dostali oni dodatkowy argument przeciwko powszechnemu dziś przedmałżeńskiemu seksowi kobiet. Straszą mężczyzn, że jeśli nie będą żenili się z dziewicami, zostaną skazani na wychowywanie nie swoich genetycznie dzieci. Ich zdaniem nasi przodkowie już dawno wiedzieli, że pierwszy partner kobiety pozostawia w niej swoistą pieczęć, swój obraz ducha i krwi. Dlatego dawne kultury przywiązywały wielką wagę do dziewictwa panny młodej. Było ono gwarancją jakości przyszłego potomstwa.

Podobne do tego, kogo ona kocha
Apokryficzna Ewangelia Filipa zawiera fragment, który podkreśla nie fizyczny, ale duchowy aspekt dziedziczenia, które ma być zależne przede wszystkim od myśli i uczuć kobiety
w czasie aktu płciowego. Pisze Filip: „Urodzeni przez kobietę są podobni do tego, kogo ona kocha. Jeśli to jej mąż, są oni podobni do męża. Jeśli kochanek, są podobni do kochanka.
W niejednym wypadku, jeśli łączy się ona z mężem z konieczności, lecz sercem jest z kochankiem, dzieci jej okazują się podobne do kochanka".

Ewa Dereń
fot.: wikipedia, SHUTTERSTOCK
ilustracja: Ruth Niedzielska

Źródło: Wróżka nr 9/2016
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl