Stać mnie na więcej!



Później, jak tata zaczął wychodzić z domu, starałam się jeszcze bardziej. Wydawało mi się, jak mamie, że jeśli go zadowolę, to zostanie w domu z nami. A on tylko wchodził do mojego pokoju wieczorem, całował w czoło i mówił „dobranoc"... Potem wszystko ucichło, bo wyprowadził się na dobre. Z tamtą kobietą miał już wtedy podobno dziecko, synka. Nie wiem, bo obie z mamą perfekcyjnie się od niego odcięłyśmy. Tak jak my tylko potrafiłyśmy. I było to odcięcie całkowicie doskonałe i idealne.

– Tata nie jest taki wspaniały, jak myślałaś – powiedziała do mnie kiedyś na zimno. – Nie jest taki idealny, jak myślałyśmy. Jest zły i już nas nie kocha. Wówczas nie rozumiałam, że mógł przestać kochać żonę, ale niekoniecznie mnie, prawda? A ja? Studia wybrałam razem z mamą. Szczerze mówiąc, to wszystko jedno, kim będę w przyszłości. Byle ona była zadowolona. A dentystka, mówiła mama, zawsze zarobi. Ona sama zaczepiła się do jakiejś pracy, lecz oczywiście jej nie cierpiała.

Bo robiła wszystko za innych, miała zbyt krótki staż, całą pracę zwalali więc na nią. Po studiach została od razu w domu – nie miała dorobku, czyli nie mogła być w tej pracy najlepsza. A jeśli nie była perfekcyjna, to nie była wcale. Dlatego wybrałyśmy dobrze płatną stomatologię, skończyłam ją z wyróżnieniem, więc teraz jestem dentystką z aspiracjami naukowymi. Ten mój projekt, który mam dzisiaj przedstawić w pracy, to miała być moja habilitacja w naszej klinice. Ale nie nadaje się. Jestem tego pewna.

– Dlaczego? – przerwałam na chwilę monolog, chociaż rozumiałam wszystko.
– Bo nie jest taki, jak sobie wymarzyłam. Sporo mu brakuje.
Oni się pewnie mogą nabrać, ale ja swoje wiem. Nie jest gotowy. Szefowa kliniki na pewno go pochwali, ale ja wiem, że stać mnie na więcej. Niby pochwali, ale na pewno będzie zawiedziona. Wiem to lepiej od niej.
– A mąż? Co myśli? – wtrąciłam.
– Jaki mąż? Nie mam męża. Nie spotkałam mężczyzny odpowiedniego dla siebie. Teraz, kiedy tak rozmawiamy, widzę, że obie z mamą zawsze szukałyśmy wad, a nie zalet. Mama już nie żyje, a ja nadal nie znalazłam dla siebie połówki. Zawsze coś jest nie tak. No i ja sama się chyba nie nadaję.

reklama


Zresztą po co się wysilać, skoro i tak skończy się jak u moich rodziców. Jest Jurek, mój kolega z pracy. Zawsze mi się podobał. Ale kiedy zaprasza mnie na kawę, to staram się wymigać. Boję się, że go rozczaruję. Boję się, że on mnie rozczaruje... To jakiś idiotyczny pat, prawda? Z drugiej strony, kiedy tak wszystko pani opowiadam, zaczynam rozumieć, gdzie mam problem. Ula, moja przyjaciółka, mówi, żebym wreszcie sobie odpuściła. Że Jurek wyraźnie jest mną zainteresowany, ale wiecznie nie będzie się starał. On odpuści.

– Na pewno – nie byłam Ulą, lecz się z nią zgadzałam. – To wszystko nie ma sensu. Rozumie pani, w czym problem, ale go nie rozwiązuje.
– Widzę! Widzę, że chciałabym być doskonała, najlepsza. A to jest niemożliwe. Może ta moja praca habilitacyjna nie jest najgorsza? Bo wie pani, mój tata okazał się całkiem zwyczajny. Naprawdę. Spotkałam go po latach, przyszedł na pogrzeb mamy. Ledwo go poznałam – już nie był przystojny i wysportowany. Poszliśmy na obiad, porozmawialiśmy. Miałam dziwne wrażenie. Nie przepraszał, ale też niczego nie tłumaczył. Po prostu pytał, co u mnie, opowiedział mi o Igorze, moim przyrodnim bracie; jest muzykiem rockowym.

Gra w dziwnych kapelach, może się kiedyś wybiorę na jego koncert? Drugie małżeństwo tacie nie wyszło. To było zdumiewające, ale pojęłam, że mogło mu coś nie wyjść. I od razu byłam spokojniejsza. A dzisiaj jestem niespokojna. Może i mnie coś mogłoby nie wyjść? Może jeśli mi się nie uda, to świat się nie zawali? Nie wiem, na ile starczy mi determinacji, ale na pewno spróbuję tak myśleć. I pójdę wreszcie z Jurkiem na kawę. Może nie jest za późno i mnie jeszcze zaprosi?

– Proszę jeszcze spróbować zasnąć – starałam się, żeby mój głos nie brzmiał zbyt zdecydowanie. – Jest jeszcze ciemno. A jutro przedstawi pani swoją pracę, nawet jeśli nie jest doskonała. I sama zaprosi tego Jurka na kawę. Mam na imię Zosia. I proszę do mnie dzwonić, jeżeli pani poczuje potrzebę. Tylko jeśli mogłabym prosić, raczej w dzień. – Jasne, jeszcze raz przepraszam i dziękuję. Nie żałuję, że się do pani dodzwoniłam. Coś zrozumiałam, mam nadzieję. Także to, że nie jest pani Ulą.
– No cóż – przyznałam. – Nikt nie jest doskonały.

Zofia Kleiberg
fot.: shutterstock

Źródło: Wróżka, nr 10/2016
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl