Skąd się wzięło selfie?

Wow, bogini, ciacho, macho, jesteś super, mniam – po to, by przeczytać takie komentarze, ludzie gotowi są fotografować siebie wszędzie, choćby w toalecie.

Era selfie

 

Na początku było selfie, czyli robienie sobie zdjęć po to, by je zamieścić na którymś z portali społecznościowych. Potem nastała era belfie (bottom selfie) – robienie zdjęć własnych pośladków, z tym samym zamiarem. Ale to jeszcze nie koniec. Przyszedł czas delfie (dick selfie). Na Facebooku, Twitterze, Instagramie i jeszcze innych portalach pojawiają się fotki… penisów („dick” to z ang. penis, w nieco wulgarnym zabarwieniu). Na razie jeszcze ubrane, niektóre bogato zdobione. Ale nie ma wątpliwości, że chodzi dokładnie o tę część męskiego ciała, a nie o jakiś gadżet.

 

Skąd się wzięło selfie?

 

Pierwsze selfie zostało wykonane w 1839 roku, a zrobił je Robert Cornelius, amerykański chemik i entuzjasta fotografii. Jego autoportret fotograficzny, jak na tamte czasy przystało, był grzeczny – mężczyzna uwiecznił się, siedząc w fotelu. Fotograficznych autoportretów znacznie przybyło, gdy w 1900 roku wymyślono pierwszy na tyle mały aparat, by można było robić nim zdjęcia z ręki – Kodak Brownie.

Księżna Anastazja Nikołajewna Romanowa, córka ostatniego cara, za pomocą tego gadżetu i lustra sporządziła sobie w 1914 roku kilka fotek, które przesłała przyjacielowi. Źródeł selfie niektórzy upatrują już w starożytności. Przez portale społecznościowe przemknęła nawet moda na szerowanie wykadrowanych głów marmurowych posągów przypominających dzisiejsze robione samemu sobie zdjęcia.

Z podobną intencją dawniej przesyłano obrazy w celu złowienia męża. Dziś pozujemy, robiąc dzióbki, szukając ujęć, na których wyglądamy chudo, byle tylko złowić jak najwięcej lajków. Kiedyś niejedno małżeństwo królewskie sfinalizowano dzięki podrasowanej miniaturze stworzonej przez artystę, który musiał malować tak, by nie stracić posady.

 

reklama

Rozluźnione obyczaje i postęp techniki

 

Widok penisa w miejscach publicznych nie zawsze budził paniczny strach. Posągi, malowidła i rzeźby przedstawiające męskość w pozycji „na baczność” zdobiły dziedzińce, ogrody i budynki – prywatne i użyteczności publicznej antycznego Rzymu i Grecji. „Udany seks, w każdej formie, był wysoko cenionym darem od bogów, a uganianie się za rozkoszami cielesnymi czymś naturalnym, nie zaś powodem do wstydu” – pisze profesor John Clarke, badacz kultury antycznej związany z Narodową Galerią Sztuki w Waszyngtonie, w książce poświęconej życiu seksualnemu w starożytnym Rzymie („Roman Sex”).

O ile penis tak ochoczo był wystawiany na widok publiczny, o tyle kobiece sekretne miejsce pokazywano dyskretnie. Nie ma antycznych rzeźb kobiet z rozsuniętymi nogami. Nagość, owszem jest, ale subtelna – ze ściśniętymi udami, często ukryta za marmurowym szalem. Kobieta miała się wstydzić swojego ciała przez stulecia. Jeszcze w XIX-wiecznej Europie było nie do pomyślenia, aby dama przeglądała się nago w lustrze. Przed kąpielą pokojówka rozpylała w łaźni puder, który, unosząc się na powierzchni wody, zapobiegał nawet przelotnemu spojrzeniu na własne ciało. A pomiędzy 1830 a 1914 rokiem kobiety nosiły na sobie więcej ciuchów niż kiedykolwiek w historii.

Dzisiejsze selfie, niezależnie od tego, jakie są jego źródła, to znak naszych czasów – rozluźnionych obyczajów i postępu techniki. I są to coraz częściej nie tylko grzeczne autoportrety, ale odważniejsze, przekraczające granice przyzwoitości. Oglądamy je, masturbując się i podczas stosunku seksualnego. Często robimy nowe w chwili orgazmu. Selfie singla, w duecie, w trójkącie.

Modzie na belfie, za przykładem Kim Kardashian, która chciała, aby jej ponętne pośladki obejrzało jak najwięcej osób, ulegają kolejne celebrytki. Również polskie. Swoją krągłą pupą chwalą się: Joanna Krupa, Doda, Ewa Chodakowska. Zwolennikami tej mody są również seksuolodzy. – To naturalne, że chcemy się pochwalić ładnymi pośladkami – mówi amerykańska seksuolog Susan Birth. – A jeśli mamy niezbyt kształtne, czy jędrne, to pewnie zrobimy wiele, żeby móc je pokazać. Belfie z pewnością zmotywuje wiele kobiet, mężczyzn pewnie też, żeby popracować nad swoją pupą, nad mięśniami miednicy. I seks od razu będzie lepszy. Jędrne pośladki są ważne, zwłaszcza dla mężczyzn, bo przecież oni nimi podczas seksu pracują. Sam penis, bez ich pomocy, nie dałby rady.

 

Na ten temat

Współczesny ekshibicjonizm

 

Pokazywanie komuś obcemu swoich intymnych części to ekshibicjonizm. Źródło cierpień dla ich właściciela, który inaczej nie może poczuć spełnienia. I źródło zakłopotania dla tych, którzy to widzą, zaskoczeni na spacerze w parku. W przypadku selfie i jego rozmaitych wariantów trudno mówić jednoznacznie o ekshibicjonizmie. Osoba pokazująca na portalach swoje co pikantniejsze fotki robi to z reguły po to, by się pochwalić swoim ciałem, zwrócić na siebie uwagę.

Dyskusyjna wśród naukowców jest sprawa ekshibicjonizmu kobiecego. – Wielu badaczy uważa, że u pań on nie występuje, inni doszukują się go u striptizerek i tancerek na rurze. To, że kobiety się rozbierają, traktowane jest jako coś naturalnego. Stąd trudno określić, w jakim stopniu kryje się w tym kokieteria czy uwodzenie mężczyzn, a w jakim inne, ukryte motywy – uważa prof. Lew-Starowicz.

Przyczyn obnażania się przed obcymi (w sensie dewiacji) może być wiele, ale seksuolodzy zwracają uwagę przede wszystkim na:

- kompleksy,

- trudności w nawiązywaniu bezpośrednich relacji,

- chwiejność emocjonalną,

- nieśmiałość,

- chęć uzupełnienia typowego życia seksualnego,

- potrzebę zademonstrowania własnej siły, co, paradoksalnie, może wynikać z rozmaitych zahamowań.

I niewykluczone, że ci, którzy dziś tak chętnie selfują swoją intymność, mogliby coś z tego do siebie dopasować. Tylko co dalej? Czy po pupach i penisach przyjdzie kolej na cipki? A kiedy i one przestaną być atrakcją portali społecznościowych? Może zaczniemy robić zdjęcia nadtrawionego jedzenia w żołądku? Idealne połączenie selfie z równie modnym fotografowaniem swoich śniadań i obiadów...


Tekst: Klaudia Klukowska

ilustracja: Ruth Niedzielska
fot. shutterstock

Źródło: Wróżka nr 4/2016
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl