Jasnowidzące

Anna odzyskała zmysły, a jej świeżo poślubiony poszedł na wojnę, zostawiając ją brzemienną. Już nie wrócił. Z maleńkim dzieckiem, bez środków do życia, borykała się z losem. Gdyby nie pomoc rodziny męża, którego nie zdążyła nawet dobrze poznać, nie wiadomo, jak by przetrwała. A potem na jej drodze stanął Alosza. Piękny, wysoki, zakochał się w niej na zabój. - Jaką ja będę żoną, skoro muszę służyć ludziom, jak mi Pan Jezus kazał - odparła, gdy poprosił ją o rękę. - A żyć jak mąż z żoną możemy tylko cztery razy w roku. Godzisz się na to, będę twoja - twardo postawiła sprawę. Alosza przyrzekł dotrzymać warunków. Został ojcem Ałły i dziadkiem Aidy.

Aćma jest już w piekarniku. Teraz kobiety szykują bakłażany, szaszłyki i kurczaka w sosie orzechowym. Orzechy są włoskie. Uciera się je na miazgę, by wzmóc ich zapach i smak. Najmłodsza z klanu jest Alusia, córka Aidy. Czasem spojrzy na czyjeś zdjęcie i mówi: mamo, ta pani jest bardzo chora. I rzeczywiście - kobieta cierpi na brak krzepliwości krwi. Ale Alusia nie będzie jasnowidzem. Dopiero jej córka - tak przynajmniej twierdzi babcia Anna. Teraz dziewczynka dopomina się bajki. Opowiadanie to dzisiaj przywilej Aliny, siedemnastoletniej siostry Aidy. Chociaż na co dzień ma to w obowiązku tata. Alina przepięknie rysuje. Ale czy to rysunek jest jej przeznaczeniem, kto to wie? Bo jak wszystkie kobiety w rodzinie, Alina też wróży z fusów. I śpiewa.

Aida właśnie zasiada do pianina. Spod smukłych palców płynie melodia "Wołga, Wołga mat radnaja". Jej mama, Ałła, zaczyna śpiewać pełnym, czystym głosem. Dołączają do niej Alina, potem Aida. Obie dziewczyny występowały razem latem na warszawskim Mariensztacie. Bo Aida zaczęła w tym roku karierę piosenkarki. Sama pisze słowa, czasem muzykę. Debiutuje na najnowszej płycie Katarzyny Gaertner pt. "Czar korzeni". Śpiewanie to wielka tęsknota Aidy. Choć babci trudno zaglądać w przyszłość kogoś bliskiego, powiedziała wnuczce: - Będziesz śpiewać, ale pamiętaj, nie wolno ci zaniedbywać wróżenia. Bo twoim przeznaczeniem jest pomaganie ludziom.

Na stół wjeżdża ciasto i aromatyczna kawa z Batumi. Ałła gotuje ją w tygielku i rozlewa do maleńkich filiżanek. - Nie dopijaj do końca - przestrzega mnie. - Zostaw mały łyk, to ci z fusów powróżę. Potem zabiera mi filiżankę z resztką płynu, przez chwilę ostrożnie obraca w dłoniach. To, co dla mnie jest tylko brązowym zaciekiem na porcelanie, ona zamienia na wiadomość: mąż zmieni pracę, przeprowadzisz się do nowego domu, a to mieszkanie sprzedaj. Nie jest szczęśliwe. Boże, myślę sobie, skąd ona wie, że czujemy się w nim fatalnie? I skąd wie, że kończę budowę domu?

Choć pod jednym dachem w zwykłym bloku spotkały się najzwyklejsze, wydawałoby się, kobiety, nic tu tak naprawdę nie jest zwykłe. Przynajmniej dla przeciętnego człowieka. Niby mają takie same jak my radości, a nieszczęście tak samo je boli. Tak samo jak my kochają, tak samo się kłócą. Ale gdy słucham babci Anny, która - patrząc w swój pazur - opowiada mi moje życie ze szczegółami, tłumaczy zachowanie męża i dzieci, wyjaśnia źródło moich niepokojów, mam wrażenie, że znajduję się w jakimś innym, nieziemskim wymiarze.

Co mam myśleć, gdy babcia mówi mi: - Czasem wydaje ci się, że masz pustą głowę, myśli płyną leniwie, niczego nie możesz napisać... Zdumiona przyznaję, miewam ostatnio takie chwile. - A widzisz - mówi babcia Anna. - Bo włosów pozostałych po czesaniu na grzebieniu nie palisz. Wyrzucasz je do śmierci. Jakiś czas temu zły ptak - bo są dobre i złe - ukradł pasmo Twoich włosów i wplótł je w gniazdo. Razem z nimi ukradł ci część mądrości. Ale jest na to rada. O północy między Wigilią a Bożym Narodzeniem wylej sobie na głowę wiadro letniej wody. Ale nie używaj szamponu. To przywróci moc Twemu bardzo zdolnemu mózgowi. Napiszesz trzy książki, zdobędziesz sławę. Tylko zrób, co mówię! Na pewno nie zlekceważę tej rady!

O niczym innym w Wigilię aż do północy nie będę myśleć. Niemały szok przeżył towarzyszący mi kolega, reporter. Babcia Anna wyczytała mu z pazura, że choć o tym nie wie, ma nieślubną, dwudziestoletnią córkę. Kobieta, z którą spędził kiedyś jedną noc, wyszła niebawem za mąż. I też nie ma pojęcia, że to dziecko jest z nieprawego łoża.

Nasze dwudniowe rozmowy często przerywa dźwięk telefonu. To z różnych części Rosji i Gruzji dzwonią ludzie do babci Anny. Szukają pomocy. A babcia, patrząc w swój pazur, tłumaczy oddalonym o tysiące kilometrów nieszczęśnikom, co mają robić. Ciężkie jest życie jasnowidza, myślę sobie, gdy o 5 rano budzi mnie telefon. Jest listopad i panują jeszcze ciemności. Wyrwana ze snu babcia Anna krzyczy do domowników: zapalcie światło, bo pazura nie widzę. Wszyscy są już na nogach tylko dlatego, że Jura spod Moskwy chce się dowiedzieć, czy ma wchodzić w biznes ze szwagrem, czy nie.

Największa "widząca" w adżarskim kraju jest bezradna, jeśli chodzi o jej własną rodzinę. Nie potrafiła uchronić nawet syna. Kiedyś jacyś rodzice przyprowadzili do babci Anny swoją córkę. Żeby ją odmieniła. Dziewczyna ozdabiała się sznurkami po wisielcach i parała czarną magią. Babcia zrobiła, co mogła. Tymczasem dziewczyna raz, dwa zakrzątnęła się i zawróciła w głowie babcinemu synowi. Ożenił się z nią! Kilka lat trwało, zanim biedak wyrwał się z tego związku.

Nikt nie ucieknie przed własnym losem. Można się tylko modlić i pracować, by odegnać zło. Dlatego babcia Anna przyjechała do Lublina. Żeby Aidzie powierzyć mądrości swego życia: dietę dla tych, co muszą schudnąć dla zdrowia, sposób na nadżerki, jak sprawić, by nowy dom zabezpieczyć przed złym urokiem, męża przytrzymać przy sobie i wiele innych. - Modlitwą i mądrą radą można bardzo ludziom pomóc - podkreśla dobitnie. Ona w to wierzy i wszystkie kobiety z jej krwi. Dlatego przed każdą wróżbą robią na piersi wielki znak krzyża. Z wiarą, że Bóg ześle najlepsze dla danego człowieka przesłanie.


Ewa Warska
Fot. Archiwum Prywatne

reklama
Źródło: Wróżka nr 1/2000
Tagi:
Komentarzy: 1
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl