Liczba opętań rośnie ostatnio w tempie lawinowym. Zło zagnieżdża się nie tylko w ludziach, którzy konsumpcyjnie traktują życie.
- Często podróżuję - mówi Andrzej, bioterapeuta. - I na każdym kroku przekonuję się, że dzisiaj ludzie myślą przede wszystkim o zbijaniu majątku. W pogoni za pieniądzem zapominamy o potrzebach duchowych, nie umiemy się cieszyć chwilą.
Ten owczy pęd, prędzej czy później, obraca się przeciwko nam. Gromadzimy w sobie coraz więcej negatywnych emocji, takich jak zazdrość, agresja i złość. Nasz osłabiony energetycznie organizm przyciąga wówczas jak magnes złe istoty duchowe szukające energetycznego karmiciela.
W ich władaniu stajemy się bezbronni. Jeżeli częściej niż zwykle dopada Cię zwątpienie, depresja i źle się czujesz, może to być znak, że energetyczny sublokator pożera resztki Twoich sił.
Zabawa w magię
Jednak zło zagnieżdża się nie tylko w ludziach, którzy konsumpcyjnie traktują życie. Zdaniem Grzegorza Piaseckiego, łódzkiego parapsychologa, główną przyczyną opętań jest po prostu nieodpowiedzialne uleganie modzie na zgłębianie tajemnic życia.
- Coraz popularniejsze staje się zabawianie różnego rodzaju magią - mówi. - Powiększamy na siłę własną wrażliwość, szukamy nowych doznań. Staramy się "odczuć to", "zobaczyć tamto". Skutki tej beztroski bywają opłakane. Nawet największe autorytety z dziedziny ezoteryki osiągają stan ostatecznego wtajemniczenia dopiero po wielu latach praktyki.
Tymczasem ostatnio stały się modne różne kursy i szkolenia: psychotroniczne, bioterapeutyczne. Ich organizatorzy obiecują, że w ciągu kilku dni obudzą nasze duchowe możliwości, wręcz zrobią z nas jasnowidzów. I czasem zdarza się, że adept kursu zaczyna nagle widzieć lub czuć coś nadzwyczajnego. Tyle tylko, że bardzo szybko przestaje nad tym panować, a "widzenia" przychodzą w najmniej oczekiwanym momencie.
- Około 80 procent adeptów tego typu szkoleń po roku funkcjonuje niczym mały radioodbiornik rozkręcony na pełny regulator - ocenia Piasecki. Dlaczego tak się dzieje? Mówiąc najprościej, nieodpowiedzialne praktyki duchowe rozregulowują nasz organizm. W efekcie osłabia się lub otwiera bariera energetyczna, którą tworzą nasze zmysły. Wprawdzie nie zawsze jest ona w stanie obronić nas przed zewnętrznymi siłami energetycznymi, ale jest dla nich naturalną przeszkodą.
Gdy zostanie naruszona, przepływ energii między naszym organizmem a otaczającą przyrodą odbywa się inaczej niż zwykle. Wówczas trzeba nauczyć się go kontrolować. Tak więc, gdy rozbudzamy drzemiące w nas "moce", nie stajemy się silniejsi. Wchodzenie w obszary ezoteryki powinno zatem odbywać się wyłącznie pod okiem fachowców. Na podobne eksperymenty mogą sobie pozwolić tylko osoby o bardzo silnej psychice. Tym bardziej, że od tego typu praktyk można uzależnić się jak od narkotyku. Nowe doznania duchowe mogą bowiem sprawiać ogromną przyjemność.
Oko w oko z niewidzialną siłą Grzegorz Piasecki stanął przed laty. Jego naśladowcy powinni potraktować to, co przeżył jako poważną przestrogę. Na początku swych duchowych poszukiwań natrafił na tekst buddyjski z opisem pewnej praktyki: należało wchłonąć w siebie "czarne światło", zamienić je w "światło jasne", a następnie wyemitować je na zewnątrz.
- Rzeczywiście, udało mi się wchłonąć ciemność - przyznaje Piasecki. - Jednak w żaden sposób nie umiałem jej przemienić i wyrzucić z siebie. Na skutki eksperymentu nie musiałem długo czekać. Popadłem w depresję, czułem się jak dętka bez powietrza, dosłownie tak, jakbym runął z kilku pięter! To była tragedia. Znajomi zaczęli mnie unikać, wyczuwali bowiem w mojej obecności jakieś zagrożenie. W ciągu paru tygodni straciłem dosłownie wszystkie zęby!
Zmagania Grzegorza Piaseckiego z "wewnętrzną smugą cienia" trwały kilka lat. W ujarzmieniu demona na szczęście pomógł mu duchowy nauczyciel, który przejął część zła. Jednak walka mogła trwać nawet całe życie. Niewiele brakowało, aby ono właśnie stało się ceną za wchodzenie w obszary zakazane.
Jak bronić się przed złem?
Przede wszystkim nie kusić demona: zmienić styl życia, nie dać się namówić na tajemnicze eksperymenty. Umacniać wiarę. Człowiek głęboko wierzący jest w stanie przetrwać wiele zagrożeń.
Gdy nie umiemy poradzić sobie sami z opanowaniem złych emocji, możemy zwrócić się do najbliższej diecezji. W każdej jest osoba duchowna, wyznaczona do takich spraw. Pomocy można szukać także w zakonie michaelitów, którego patronem jest pogromca szatana - Archanioł Michał. Zakon ma w Polsce kilka klasztorów, a na warszawskim Bemowie znajduje się kościół michaelitów.
Niestety, w skrajnych przypadkach opętania może pomóc tylko egzorcysta. Często musi stoczyć ciężką, psychiczną walkę z nadludzkimi siłami. Dlatego powinien to być ktoś wiarygodny, o wielkiej sile wewnętrznej. Osoba uwolniona od złych mocy jest najczęściej zniszczona wewnętrznie. Nierzadko w efekcie symbiozy z energetycznym sublokatorem uszkodzony bywa ośrodek woli. Na egzorcyzmach pomoc nie może się więc skończyć. W takich przypadkach zawsze potrzebne jest wzmocnienie osobowości, na przykład poprzez psychoterapię.
Można wyróżnić 3 etapy opętania:
Obsesio - zaczyna się od ekspansji złych myśli. Dotyczą one z reguły zachowań agresywnych, nałogów, wszystkiego, co nieuchronnie prowadzi do zła.
Opresio (napór) - świadomość człowieka jest coraz bardziej zdominowana przez obce myśli. Dają o sobie znać reakcje całkowicie nie przystające do dotychczasowej natury człowieka.
Posesio (posiadanie) - całkowite zawładnięcie człowiekiem przez obcy byt. Narastają zachowania destrukcyjne.
Barbara Witkowska
Zdjęcia: ze zbiorów Grzegorza Piaseckiego
dla zalogowanych użytkowników serwisu.