Pola Negri - kłamczucha

 Jedyna – póki co – Polka, która zdobyła Hollywood. Bystra panna Nikt z Lipna przemieniona cudownie w gwiazdę pierwszej wielkości. Kobieta, która naśladowały tysiące innych. Kłamczucha, która wymyśliła samą siebie.

Pola Negri - kłamczuchaPołowa lat 20. ubiegłego wieku. Hollywood. Aktorka Marion Davies wydaje bal na cześć największego potentata prasowego, a prywatnie swojego kochanka W.R. Hearsta. Zjawiają się Pola Negri i Rudolf Valentino. Zgodnie z sugestią na zaproszeniu przebrani w kostiumy ulubionych postaci filmowych. Ona w biały mundur ze złotymi epoletami, jaki w filmie „Cesarzowa” (1924) nosili kawalerzyści Katarzyny Wielkiej, on – w strój torreadora z filmu „Krew na piasku” (1922). Podobno orkiestra na ten widok zagrała najsłynniejsze ze wszystkich tang, „La Cumparsitę”. On poprosił ją do tańca i swoim zwyczajem wziął w ręce jej dłoń, obrócił i zamiast w wierzch, namiętnie ucałował jej wewnętrzną część. Pola twierdziła, że ich płomienny romans zaczął się właśnie wtedy.

Bogini seksu spod Włocławka
Prawda jest taka, że największy latino lover po dwóch szybkich ślubach i rozwodach ponad flirty z pięknymi kobietami przedkładał towarzystwo urodziwych mężczyzn, a budzący powszechne pożądanie, nieokiełznany, ciemnowłosy wamp po małżeństwie z Eugeniuszem Dąmbskim i nieudanym romansie z Charlie’em Chaplinem więcej czasu spędzał ze swoją matką niż z adoratorami. Ale para z nich była niezwykle fotogeniczna i dobrana.

Swoje role grali tak dobrze, że przez kilka miesięcy nikomu nawet nie przeszło przez myśl, że ich związek nie był kwestią uczuć i pożądania, ale… promocji i marketingu. Całą sprawę ukartowała – któż by inny – Pola Negri. Ona pierwsza z całego Hollywood zrozumiała, że aby być gwiazdą, nie powinna wdawać się w skandale, ale wywoływać kontrowersje i kreować na swój temat mity. A w tej dziedzinie była mistrzynią.

reklama

– Nie potrafię dobrze grać, jeśli nie wiem i nie rozumiem – mówiła w jednym z wywiadów. – Nie mogłabym być figurynką ani na scenie, ani w życiu.
Manipulowała więc innymi. Córka praczki i pół-Cygana, wędrownego kotlarza,  Apolonia Chałupiec z dziury pod Włocławkiem sama brała los w swoje ręce. Wymyśliła sobie życiorys i kreowała się na boginię seksu, urodzoną w przeddzień XX wieku, czyli 31 grudnia 1899 roku.

Mogła sobie na to pozwolić, bo prawdziwa metryka z datą 22 grudnia 1896 roku leżała głęboko w archiwach w jej rodzinnym Lipnie. Swoje krótkie małżeństwo z przystojnym policmajstrem z Sosnowca nazywała „błędem młodości sprowokowanym lekturą francuskich romansów”, ale w jej opowieściach epizodyczny mąż stał się zubożałym arystokratą, a ona podpisywała się „hrabina Dąmbska”. Innym „literackim” spadkiem był jej pseudonim, zapożyczony od włoskiej poetki Ady Negri.

Valentino był nie tylko kolejnym włoskim tropem, ale też kolejnym mitem, który z czasem pokochała jak siebie samą – do końca życia na szafce nocnej trzymała jego zdjęcie i zaklinała się, że Rudi był miłością jej życia. Nie ma jednak wątpliwości, że w 1926 roku bardziej niż na sercu bożyszcza kobiet zależało jej na miejscu u jego boku, a jemu na stworzeniu pozorów, że oto w poczet swoich zdobyczy zapisał kolejną filmową seksbombę. Nie były to bowiem czasy łaskawe dla kochających inaczej. Poza tym w tym duecie to ona była świadoma czegoś takiego jak wizerunek. Valentino, poza ekranem rozmiłowany w perfumach, zniewieściały fircyk, mógł brać u Poli korepetycje z ekstrawagancji. Tak jak zresztą robiło to całe Hollywood.

Królowa celebrytekKrólowa celebrytek
Gdyby nie Negri, aktorstwo zapewne w dalszym ciągu byłoby domeną słodkich blondynek, grywajacych „ogony” i stosownie do tej roli opłacanych. To ona wprowadziła modę na mrocznego wampa i wymusiła na szefach gwiazdorski sposób wynagradzania aktorek w fabryce snów. W szczytowym momencie swojej kariery budziła kontrowersje, wyprowadzając lamparta na smyczy i tańcząc z boa dusicielem, oraz pielęgnowała swoje fanaberie, panicznie bojąc się „zwykłych” kotów. Gdy byle dachowiec przebiegł jej drogę, natychmiast wracała do domu.

„Przypadłość” tę namiętnie wykorzystywała Gloria Swanson, która hodowała całe gromady kotów, a jej garderobiane czatowały na Polę i puszczały je wprost na przechodzącą aktorkę. Umiejętnie podsycała legendę o swoim nieposkromionym temperamencie, z którym przed kamerą radzić sobie potrafił tylko reżyser Ernst Lubitsch. Wiedziała też, kiedy i z kim się pokazywać, toteż gdy Charlie Chaplin był u szczytu sławy, ku swemu zdumieniu nagle obudził się jako jej narzeczony. Chaplin jednak wolał zdecydowanie młodsze damy i wbrew woli wytwórni zerwał romans… Wtedy Negri z bólem wyznała, że musiała go porzucić – dla jego dobra.

Bogini z przypadku
Piękna, zmysłowa i tajemnicza, mniej była obiektem męskich westchnień, bardziej idolką kobiet. Była inna, intrygująca, błyskotliwa, utalentowana (grała na różnych instrumentach, śpiewała, rzeźbiła, malowała, władała pięcioma językami). Obudziła ambicje kobiet i dała im do ręki oręż – seksapil i botki na wysokich obcasach. Pokazała, jak robić makijaż, i udowodniła, że można nosić sandały bez pończoch, za to malując paznokcie stóp lakierem w kolorze krwi.

Kiedy na zaproszenie Lubitscha dotarła do USA, orkiestra na nadbrzeżu grała Mazurka Dąbrowskiego, a w pierwszym szeregu z kwiatami w dłoniach stał założyciel wytwórni Paramount Adolph Zukor. Bo za sprawą filmu „Madame DuBarry” (1919) stała się prawdziwą gwiazdą. Za oceanem trafiła na dobry grunt i moment.

Hollywood na gwałt potrzebowało nowej królowej. Z afisza schodziła już Theda Bara, siostry Gish nie nadawały się na filmowe wampy, Gloria Swanson była typową Amerykanką, a Mary Pickford – „małą, dobrą dziewczynką”. Charyzmatyczna słowianka egzotyczną urodą, wymownym spojrzeniem, elegancją, a nade wszystko sugestywną mimiką pokonała je wszystkie i zajęła wakat władczyni masowej wyobraźni.

Choć Pola była symbolem seksu, początkowo zarabiała normalną kobiecą stawkę, niewiele wyższą niż wynagrodzenie męskiego statysty. W ciągu pięciu lat stała się jednak najbogatszą kobietą w Hollywood. Zamieszkała w posiadłości bliźniaczo podobnej do Białego Domu, a zarobione 5 milionów dolarów zainwestowała na giełdzie. I pewnie gdyby nie krach finansowy na Wall Street w 1929 roku, byłaby miliarderką.
 

Źródło: Wróżka nr 10/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl