Ignorantka z jajami

Alekos Panagulis (z lewej) był nie tylko radykalnym rewolucjonistą, ale też jedynym mężczyzną, który zdołał ją w sobie rozkochać. Opowieść o nieprawdziwym człowieku
Swoją najsłynniejszą książkę, „List do nienarodzonego dziecka” (1975), napisała o sobie, o Życiu, któremu dała początek, i o Śmierci, która je zabrała. Kiedy miała 44 lata i była już bardzo sławna, poznała o 10 lat młodszego od siebie Alekosa Panagulisa. Rewolucjonistę z krwi i kości, który twarz greckiego wieśniaka chował za czarnym wąsem i jako student próbował zabić greckiego dyktatora Papadopulosa, rzucając pod jego samochód dwie bomby. Ta druga wybuchła o kilka sekund za późno. Został skazany na śmierć, ale pod presją opinii publicznej karę zamieniono mu na ciężkie więzienie. Przez 42 miesiące przetrzymywano go w celi bez okien, o powierzchni 1,5 metra kwadratowego.

Gdy w 1973 roku objęto go amnestią, wsiadła w samolot i poleciała zrobić z nim wywiad. Rozmowa trwała całe popołudnie. Według Oriany Alekos zaprowadził ją do swojego pokoju, pokazał łóżko pokryte przekładami jej książek i powiedział, ile dla niego znaczyły w celi. Została na noc. I choć następnego dnia próbowała odejść, nie pozwolił jej na to. Na lotnisku wyznał jej, że ją kocha, uniósł palce w literę „V” i powiedział: „Zwyciężę, ty wrócisz”. Nie mylił się. Po tygodniu i siedmiu płomiennych telegramach wróciła.

Zamieszkali razem we Florencji, a ich życie prędko zmieniło się w piekło. Alekos żądał, żeby zrezygnowała z kariery. Dużo pił, chciał, by rzuciła pracę. Bywał brutalny. Do tego stopnia, że kiedy Oriana zaszła w ciążę, kopał ją w brzuch. Poroniła. Do końca życia jednak opowiadała, że był jedynym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek kochała.

– Nigdy nie kochałam jego ciała, ale to, co sobą reprezentował – wspominała po latach. – Znalazłam w nim sumę cech tych, których spotkałam, jeżdżąc po świecie, a którzy oddali życie dla jakiegoś ideału. Kiedy w 1976 roku Panagoulis zginął w wypadku samochodowym, zrozpaczona Fallaci twierdziła, że był to zamach. Na trzy lata skryła się przed światem w swojej XVII-wiecznej posiadłości w Toskanii i apartamencie w Nowym Jorku.

reklama

Będzie potem opowiadać, że w toskańskiej rezydencji wybrała najmniejszy z 28 pokojów. I dopiero po miesiącach zdała sobie sprawę, że ma on dokładnie takie same wymiary jak więzienna cela Panagoulisa. Potem odgrodziła ściankami róg pokoju w Nowym Jorku. W tej „celi” będzie pisać swoje książki „List do nienarodzonego dziecka” (1975) i „Un Uomo” (1976), a także powieść „Inszallah” (1990), esej „Wściekłość i duma” (2001) oraz nieukończoną powieść historyczną „Kapelusz pełen czereśni” (2008). Pracuje jak szalona, nie odpowiada na telefony, nie je, nie odpoczywa, nie śpi. Tylko pali i pisze. Jak zawsze, mitologizując i rozdzielając razy.

„Święta” Oriana
Publiczność to uwielbiała, krytyka – z każdą jej kolejną książką coraz mniej. A Oriana coraz szczelniej zamykała się w swej manhattańskiej wieży z kości (na lato przejeżdżała do Toskanii). Starała się zdążyć przed panem Bogiem, bo lekarze wykryli u niej raka płuc. Stała się jeszcze bardziej bezkompromisowa w wyrażaniu opinii. Po nawrocie choroby wprost nie dało się z nią wytrzymać.

Szczególnie, jeśli wierzyło się w Allaha. Po atakach terrorystycznych Al-Kaidy Fallaci przypuściła zawzięty atak na islam. Sama była zdeklarowaną ateistką, ale stając w obronie chrześcijańskich i humaistycznych wartości, nazwała go „religią zbrodni”. Oburzeni muzułmanie wytaczali jej procesy o szowinizm i obrazę uczuć religijnych, okładali fatwą, a nawet grozili śmiercią. Ona jednak nic sobie z tego nie robiła. Notorycznie ignorowała wezwania do sądu, a swojego raka nazywała „bin Ladenem”.

 Nigdy też nie wyszła za mąż. Pozostała bezdzietna, choć – jak twierdziła – symbolem kobiecego piękna nie była dla niej ani Wenus z Milo, ani Sophia Loren, ale kobieta ciężarna. Dla niej dziećmi stały się jej książki. I choć wbrew temu, co pisała o Śmierci, umarła nie z pieśnią na ustach, ale w ciszy w prywatnej klinice we Florencji, pozostała wierna swoim ideałom. I za to w 2008 roku, dwa lata po śmierci, spotkała ją nagroda – władze miasteczka Oppeano nieopodal Werony podjęły decyzję o zburzeniu meczetu i zbudowaniu w jego miejscu placu Oriany Fallaci.


Hubert Musiał
East News, Fotochannels, Forum 

Źródło: Wróżka nr 11/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl