Cukier krzepi

Wprawdzie naukowcy podważają tę tezę, ale my używamy go coraz więcej. I to nie tylko do słodzenia. Ostatnio z zapałem mierzymy nim również poziom naszego poczucia bezpieczeństwa.

Cukier krzepiBez powietrza uda nam się przeżyć od trzech do pięciu minut. Bez wody mniej więcej dwa dni. Bez jedzenia nawet miesiąc. No, chyba że to cukier. Bez cukru nie wytrzymamy nawet ośmiu i pół sekundy. Najwyraźniej do takiego właśnie wniosku doszła znakomita większość nadwiślańczyków, szturmując ochoczo dyskonty i supermarkety (a ci najbardziej zdesperowani nawet osiedlowe sklepiki), żeby w błyskawicznym tempie opróżnić półki z drogocennego, słodkiego kruszcu.

Właściciele sklepów postanowili chronić zapasy cukru przed zgorzkniałymi klientami i wprowadzili reglamentację: 10 kilogramów na osobę. Kto chce upchnąć pod tapczanem tonę białych kryształów, musi nie tylko wyczyścić swoje konto, ale i poświęcić trochę czasu, podobnie jak grana przez Wojciecha Pokorę Marysia w filmie „Poszukiwany, poszukiwana”, która rowerem składakiem objeżdżała stołeczne sklepy. Tyle że to było prawie 40 lat temu. Po co dziś komu tona cukru?

Przecież większość z nas, w przeciwieństwie do pryncypała Marysi, nie pędzi bimbru. Ale też przecież nie samym bimbrem człowiek żyje – niebawem lato, czas domowych galaretek i całej masy innych przetworów, a nim się człowiek obejrzy, nadejdzie Boże Narodzenie. No, a niewielu jest w końcu miłośników kwaśnego kompotu i gorzkiej herbaty, o fanach bezcukrowych lodów czy serników nie wspominając.

reklama

Gdybyśmy chociaż od święta zachowywali się w miarę racjonalnie, zamiast wykupywać cukier, doszlibyśmy do wniosku, że chwilowe zawirowania na rynku to dobra okazja, by ograniczyć spożycie białych kryształków. Pochłaniana przez nas nałogowo sacharoza zakwasza, wypłukuje wapń, doprowadza trzustkę do szaleństwa, a przede wszystkim zamienia się w tłuszcz i odkłada w najmniej chcianych, czyli najbardziej widocznych miejscach. Teraz, dzięki cukrowej panice, którą sami nakręciliśmy, zapłacimy jeszcze więcej za dodatkowe kilogramy, które wcześniej czy później przyjdzie nam zrzucić. Będziemy grubsi, ale spokojniejsi. 

Wszystko przez Hindusów, którzy ładnych kilkanaście wieków temu wpadli na pomysł, jak skrystalizować cukier, żeby móc go latami przechowywać pod tapczanem lub – jeśli ktoś woli – w spiżarni. Nie tylko my, łowcy pamiętający puste półki w latach 80., daliśmy się ponieść emocjom. Gdy świat dowiedział się o wywołanej trzęsieniem ziemi awarii w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima, Niemcy przypuścili szturm na apteki i sklepy z elektroniką – postanowili na wszelki wypadek wyposażyć się w tabletki z jodem i liczniki Geigera.

Jod nie tuczy, ale jest niesmaczny i może wywołać więcej problemów ze zdrowiem niż cukier. Używanie licznika raczej nie zaszkodzi, ale też i nie pomoże – dziś promieniowanie w naszej części świata jest miliony razy mniejsze niż to z 1986 roku, gdy doszło do awarii w Czarnobylu.

Ale Niemcy boją się powtórki z Czarnobyla bardziej niż my pustych półek, więc przezornie wykładają po 300 euro, żeby zmierzyć poziom promieniowania wracającego z Japonii samolotu, sąsiada o azjatyckich rysach czy dziecka po prześwietleniu zęba mądrości. Co będzie promieniowało najbardziej? Dziecko. Żeby się o tym dowiedzieć, wystarczy kupić gazetę albo zajrzeć do internetu. Zamiast wyrzucać 300 euro w błoto, Niemiec mógłby je oddać Polakowi. Polak z łatwością by obliczył, że za te pieniądze można dziś kupić 200 kilogramów cukru.

Można by też włożyć je na lokatę i za rok, gdy wszyscy już zapomną o sacharozowym szaleństwie, kupić 400 kilogramów kryształu z buraka. No, ale po co komu 400 kilogramów cukru? A po co 20 albo nawet 10? To proste. Żeby wiedzieć, ile kosztuje nas własna panika. A mówiąc bardziej elegancko: nasze – podobno bezcenne – poczucie ­bezpieczeństwa.


Grzegorz Sobaszek

Źródło: Wróżka nr 5/2011
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl