Taniec nas wyzwoli

Znów bądź dzieckiem

– Nie przypuszczałam, że dostanę tutaj taką porcję dziecięcej zabawy – mówi entuzjastycznie Aneta, która na co dzień pracuje jako urzędniczka. – Na trzydniowe warsztaty wyjazdowe organic dance trafiłam przypadkiem. I zachwyciłam się! Po powrocie uznałam, że za nic nie odpuszczę takiej przyjemności – mówi. – Teraz regularnie przychodzę na zajęcia. Wcześniej byłam na innych kursach tańca i często się frustrowałam. Że krok, który ćwiczę, nie jest idealny, że coś mi nie wychodzi. Tutaj, mimo że mój ruch nie zawsze jest precyzyjny i zgodny z intencją, wcale mi to nie przeszkadza. Nareszcie zaczęłam się cieszyć tańcem. I powoli zapominam o radach mamy. Wychowywała mnie sama, bardzo surowo. Przy jedzeniu musiałam siedzieć wyprostowana. Jak się trochę zgarbiłam, dostawałam w plecy gazetą. Gdy przychodzili goście, kazała mi dygać w specjalny sposób. Czułam się jak sparaliżowana.

Ale nawet jeśli nikt nie bronił się nam przewracać, turlać, tarzać i skakać, to i tak dzieciństwo się kiedyś kończyło. Trzeba było mocno stanąć na nogach.

– Nawet profesjonalnym tancerzom i instruktorom tańca, którzy przychodzą do mnie na zajęcia, ciężko zejść piętro niżej – tłumaczy Adam Krawczyk. – Oni mają mocno zakodowany nawyk stania. I mimo świetnie wyćwiczonych mięśni, nie potrafią działać impulsywnie. To dlatego „zejście na ziemię”, nie tylko profesjonalnym tancerzom, może wydawać się początkowo prymitywne, „dziecinne”. Ale jeśli przełamiemy te opory i odzyskamy umiejętność swobodnego ruchu na wszystkich poziomach, w prezencie dostaniemy nowe ciało.

reklama

Taniec nas wyzwoliDotykaj bez obaw


Organic dance nie jest tylko tańcem samym w sobie. Może być kamieniem węgielnym pod każdą kolejną technikę taneczną, jaką chcemy opanować. Ale jeśli nawet zostaniemy tylko przy nowo odkrytych, naturalnych umiejętnościach, to i tak lepiej zatańczymy na weselu u kuzynki. Obudzona świadomość nie zasypia już po raz drugi tak łatwo. I otwiera na drugiego człowieka.

Adam często powtarza, że jeśli dotykamy kogoś innego, to on dotyka też nas. Pod wpływem jego dłoni, ciepła barków czy oparcia bioder, znajdujemy nowe, płynne gesty i ruchy. Po wielu treningach dotyk nie budzi już obaw. Przeciwnie, jest inspirujący.

– To fascynujące, że taka bliskość ciała obcego człowieka, która jeszcze do niedawna wywoływała w nas sprzeciw, teraz wydaje się naturalna – mówi Jagoda. Ona dzięki zajęciom z tańca organicznego w końcu wybrała właściwy kierunek studiów i… pogodziła się z ojcem. – Przez rok byliśmy strasznie skłóceni – wyjaśnia. – Nie mógł mi darować, że zrezygnowałam z medycyny. A ja przez cały ogólniak ślęczałam przy biurku nad biologią, której nienawidziłam. Dla niego.

Na studiach nadal czułam się nieszczęśliwa, stłamszona, jak w pułapce. Aż koleżanka wyciągnęła mnie na warsztaty do Adama. Boże, jak mi się otworzyły oczy! Im dłużej tańczyłam, tym byłam coraz bardziej pewna: nie chcę być lekarzem, chcę malować! Po kilku miesiącach prywatnych lekcji dostałam się na grafikę. Swój pierwszy obraz przyniosłam ojcu. Wzruszył się i przytulił mnie. Chyba zrozumiał, że każdy ma prawo do życia na własny rachunek.

– Na moje zajęcia trafiają nauczyciele, terapeuci, urzędnicy, właściciele firm – mówi Adam. – Oni wszyscy, dzięki nowo odkrytej mocy, zaczynają być lepsi w tym, co robią na co dzień. Bo harmonia ciała rodzi harmonię duszy.


Sonia Ross
fot. Marcin Dławichowski

Źródło: Wróżka nr 1/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl