Strona 2 z 2
Urodzeni w znaku Lwa karierę zawodową traktują jak sposób na zdobycie władzy i luksusów, które tak kochają. W 1968 roku Yves Saint-Laurent razem ze swoim życiowym partnerem, Pierre’em Berge’em, otworzył własny dom mody. On zajmował się sprawami artystycznymi, jego przyjaciel – finansami. Droga do sukcesu wiodła przez manowce elegancji, czyli przez USA. Amerykanie nie potrzebują luksusu, ale pretekstu do wydania pieniędzy – głosiło popularne powiedzenie. Świetną okazją do tego stał się Mondrian – prosta sukienka w kolorowe linie i kwadraty (Saint-Laurent „pożyczył” je z geometrycznych abstrakcji holenderskiego malarza Pieta Mondriana). Szybko okazała się przebojem.
Gdy Yves po raz pierwszy pojechał do Ameryki, jego miejscowy wspólnik zabrał go do supermarketu. Ku zdumieniu projektanta sklep był pełen kobiet ubranych w sukienki stylizowane na jego Mondriana. – Krawiec, którego nikt nie chce kopiować, nie jest kreatorem, ale szwaczką – mówił potem Yves. Stało się dla niego jasne, że moda polega nie tylko na ubieraniu bardzo zamożnych klientek pokroju Marilyn Monroe, Palomy Picasso i Catherine Deneuve. Że musi wyjść na ulice. W ten sposób narodziła się idea prêt-à-porter – ubrań, które w odróżnieniu od szytych na zamówienie kreacji haute couture, można było od razu na siebie włożyć.
Lwy są mistrzami w opracowywaniu nowych sposobów zarobkowania, więc wkrótce dom mody YSL zaczął otwierać własne butiki – wszystkie urządzone w jasnych kolorach, z fioletowymi pufami do siedzenia i zdjęciem projektanta na ścianie.
reklama
Coraz rzadziej widziano w nim krawca czy artystę, a coraz częściej… zbawcę francuskiej gospodarki. W dowód uznania zasług dla produktu krajowego brutto odznaczono go nawet najwyższym francuskim orderem – Legią Honorową. Ekscentryczny dyktator mody wyznaczał nowe trendy przez cztery dekady. – Idę naprzód przez brzydotę – mawiał. Na początku lat 90. odrzucił modę uliczną. Twierdził, że to przez przypadkowo spotkaną dziewczynę w krótkiej sukience na szelkach. – Bądź naga albo ubrana, ale taka? Nigdy! – pouczał tonem niecierpiącym sprzeciwu.
Urodzeni w tym znaku odróżniają dwa rodzaje poglądów: własne i mylne.Yves Saint-Laurent był numerologiczną Jedynką – w dodatku urodzoną 1 sierpnia 1936 roku. Wibracja mistrzowskiej liczby wzmacniała jego lwie cechy: wyobraźnię i twórczy zmysł, niezależność, oryginalność i nowatorstwo. Co do jednego miał rację – powodzenie i dobre samopoczucie kobiety nie zależą od zawartości jej szafy, ale od tego, czy jest gotowa „trochę bardziej lubić siebie samą, by trochę bardziej spodobać się innym”.
Kiedy rządzi Lew...• Swoją firmę urządza z przepychem. Będziesz mieć wypasiony samochód służbowy i catering z Marriotta.
• Od podwładnych wymaga dobrych manier i elegancji. Ubieraj się i zachowuj tak, jak przystoi prawdziwej damie.
• Nie obchodzi go, jakim jesteś pracownikiem, jeśli umiesz zrobić na nim doskonałe wrażenie.Okazuj mu szacunek, na jaki we własnym mniemaniu zasługuje. Kłaniaj mu się w pas.
• Nie waż się mieć własnego zdania ani próbować go przekonać.
Przyklaskuj jego pomysłom, a jeśli chcesz przeforsować własny, zrób to tak, by był przekonany, że sam na niego wpadł.
• Nic nie boli go tak jak nielojalność. Nie sugeruj więc, że rozważasz przejście do konkurencji, bo zamiast podwyżki wręczy ci wypowiedzenie.
• Uścisk dłoni prezesa to w jego mniemaniu najwyższa nagroda, więc
nie licz na premię. Prędzej da ci bon na święta czy karnet na basen.
• Poza zdradą wszystko wybaczy. Nie bój się przyznać do błędu, ale nie kajaj się zbytnio. Zmień temat, snuj wizje rozwoju firmy –
uwielbia ludzi z aspiracjami.
Stanisław Gieżyński
fot. Forum
dla zalogowanych użytkowników serwisu.