Bohaterka życia

 Nora Ephron i Nicholas PileggiPewnie nawet nie pomyślałaby o filmie, gdyby nie Bob Woodward, z którym jej ówczesny mąż, dziennikarz Carl Bernstein wykrył aferę Watergate. Poprosił ją o korektę scenariusza do filmu „Wszyscy ludzie prezydenta”. Nie skorzystano z jej wersji, ale Norą zainteresowało się Hollywood.

Jej małżeństwo z Bernsteinem, podobnie jak wcześniejsze z pisarzem Danem Greenburgem, okazało się katastrofą. Pierwszego męża po prostu przestała kochać. „Był miłym człowiekiem, ale darzył chorobliwym uczuciem swoje koty. Był 1972 r., rozkwit ruchu feministycznego, i wszystkie kobiety się rozwodziły, nawet te, których mężowie nie byli chorobliwie przywiązani do swoich kotów”, napisała po latach.

Bernstein z kolei zdradzał ją z żoną brytyjskiego ambasadora, która „była jak wieża, miała szyję jak żyrafa, nos jak trąbę słonia i wielkie stopy”. Nora była wtedy w siódmym miesiącu ciąży z ich drugim dzieckiem. Jak się dowiedziała? „Zadzwonił do mnie mąż tej pani. I zaproponował obiad. Spotkaliśmy się przed chińską restauracją i z płaczem padliśmy sobie w ramiona. Łkałam histerycznie, ale równocześnie przyszło mi do głowy, że kiedyś zrobię z tego zabawną historię”.

Zabrała się do pisania tej historii: „Zamieniam koty pierwszego męża na chomiki, brytyjskiego ambasadora w podsekretarza stanu, a drugiemu mężowi doczepiam brodę”. Książka miała tytuł „Zgaga” i na jej podstawie Mike Nichols nakręcił film. W postać niewiernego męża wcielił się Jack Nicholson, a rolę jego żony Rebeki zagrała Meryl Streep.

reklama

Bernstein po premierze filmu się wściekł (może gdy dowiedział się, że jest facetem zdolnym do seksu nawet z wenecką żaluzją) i zagroził sądem, jeśli o nim jeszcze cokolwiek napisze. Więcej tego nie zrobiła, choć nie zrezygnowała z opisywania siebie i swoich znajomych.

Jadąc do Nowego Jorku, zanotowała: „Wkrótce zamieszkam w NYC. Spoglądam w górę na budynki otaczające Central Park i przez głowę przechodzi mi myśl, że nikogo tutaj nie znam, więc mogę skończyć jak jedna z tych osób, o których czytamy w gazetach. Mieszka w Nowym Jorku, nikogo nie poznaje; w końcu umiera i nikt tego nie zauważa, dopóki nieprzyjemny zapach nie wydostanie się na korytarz.”. W filmie „Kiedy Harry poznał Sally” Sally mówi: „Po prostu nic jeszcze nie przeżyłam. Dlatego jadę do Nowego Jorku”. Harry: „A jeżeli nic nie przeżyjesz? (…) Nikogo nie spotkasz, będziesz nikim, a w końcu umrzesz jedną z tych nowojorskich śmierci, których się nie zauważa?”.

Humor przeplata się tu z brutalną szczerością. Jej filmy są zarazem romantyczne i realistyczne – ich bohaterki to silne, niezależne kobiety, które poszukują miłości. Nie przypominają przesłodzonych bohaterek starego Hollywood. Chcą dostać wszystko takie, jak chcą. Jak Nora.

Feministka zakochana w kuchni

Ephron mówiła o sobie: feministka. W latach 60. przeczytała „Złoty notatnik” Doris Lessing, której bohaterka toczy walkę, aby stać się kobietą niezależną. „Lessing napisała o tym wszystkim, co mnie interesowało. Pamiętam, że wiele razy odkładałam jej książkę, bo czułam zawrót głowy z powodu zawartych w niej błyskotliwych, głębokich myśli”, wspominała. W 1972 r. podpisała się, podczas awantury o prawo dopuszczające przerywanie ciąży, pod petycją 50 kobiet, m.in. Susan Sontag, Anaïs Nin – „Miałyśmy aborcję”. Aborcji nigdy nie miała, zrobiła to z solidarności. Powtarzała też, że jest wielu mężczyzn, którzy tylko marzą, żeby zamknąć z powrotem kobiety w kuchni. Sama uwielbiała gotować, jedzenie było zawsze istotnym motywem jej filmów.

„Kiedy Harry poznał Sally” uznano za jeden z najlepszych filmów o relacjach damsko-męskich. „Ephron bez pardonu (choć z humorem) wprowadziła pojęcie feminizmu do amerykańskiego mainstreamu”, zauważył reżyser Rob Reiner. Zarzucała reżyserom i producentom, że spłaszczają postaci stworzonych przez nią kobiet. „Wtrącałam się do ich pracy, chcieli mnie zabić”, przyznała. Ale nie zamierzała ustąpić. W końcu sama zaczęła reżyserować, uznając, że to jedyny sposób na ocalenie jej scenariuszy.

Feministki nazywały ją „pseudofeministką”. Pewnie dlatego, że nie pisała wprost o równouprawnieniu, a jeśli już, to okraszała to dowcipem. Krytykowała panele feministek poświęcone kobietom w hollywoodzkim biznesie: „One tylko lubią gadać. Szkoda na to czasu. Lepiej coś robić. A jeśli nie wyjdzie, to nie oskarżać świata, lecz próbować jeszcze raz”. Żadna z jej bohaterek nie przypomina walczącego o swoje prawa babochłopa. Postacie, w które wciela się Meg Ryan, są ładne, inteligentne, świetnie ubrane. I zawsze znajdują prawdziwą miłość.

Nora Ephron też w końcu szczęśliwie wyszła za mąż. W 1987 r. poślubiła Nicholasa Pileggiego (oboje na zdjęciu powyżej), scenarzystę m.in. „Chłopców z ferajny”. Po latach powiedziała, że spędziła z nim „drugą lepszą połowę swojego życia”. Na potrzeby książki  „Niedokładnie to, co planowałem: Wspomnienia w sześciu słowach” napisała: „Tajemnica dobrego życia: wyjdź za Włocha”.

Punktem kulminacyjnym w hollywoodzkiej karierze Nory Ephron był film „Julie & Julia” o życiu Julii Child, propagatorki kuchni francuskiej w Ameryce (zagrała ją Meryl Streep). To opowieść o gotowaniu i jedzeniu, ale także o tym, jak delikatną kwestią są relacje dwojga ludzi. Mąż bohaterki mówi: „W naszym związku jest zbyt dużo jedzenia i zbyt mało seksu”. Wszystko, czego dotknie się Nora Ephron, zamienia się w złoto – zachwycali się krytycy po premierze „Julie & Julia”. Sama zawsze pomniejszała swoje zasługi. Żartowała, że tak jak większość ludzi żyje życiem pozbawionym momentów nadających się do kina.


Karolina Nowotko
Fot. East News, Fotochannels, shutterstock.com

Źródło: Wróżka nr 9/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl