Wirginia z siana

Z matką nigdy nie były blisko. Nigdy nie wzięła Wirginii na kolana, nie przytuliła, nie powiedziała, że ją kocha. Nie zdarzyło się też, żeby poszła do szkoły na wywiadówkę, zresztą nie było to potrzebne, bo Wirginia nie sprawiała w szkole żadnych kłopotów. Matka hodowała w klatkach króliki. Jestem po prostu jednym z jej królików – myślała Wirginia. – Kiedy będę umierać, powiem ci o ojcu – mówiła jak zwykle matka. – Teraz nie chcesz? – Jeszcze nie umieram – odpowiedziała sucho.

Nie mam dla ciebie czasu

Wpadli na siebie na placu przed parkiem, jakby się umówili. – To ty? – spytał chłopak, w którym się kochała w szkole. – Minęło tyle lat. – Tylko cztery – odpowiedziała Wirginia. – Czy nie umówiłam się z tobą kiedyś w tej kawiarni obok? – Złamałem obojczyk, nie mogłem wtedy przyjść. Dzwoniłem do ciebie, ale nie odbierałaś – tłumaczył. Pomyślała, że nie mógł dzwonić, bo wtedy jeszcze nie miała telefonu komórkowego. – Może wypijemy tę zaległą kawę? – spytał. I nie czekając na jej zgodę, pociągnął ją za rękę po kamiennych schodkach prowadzących do kawiarni.

Wirginia z sianaUsiadła na swoim krześle, było wolne. Wiedziała, że po maturze chłopak pojechał do Australii na roczne płatne studia, na których uczono organizowania eventów. Mieszkał u krewnego swego ojca, bardzo zamożnego przedsiębiorcy. Został w Australii trzy lata, przehulali je z synem krewnego ojca, który też próbował studiować. – Jesteś studentką, słyszałem, że na dwóch kierunkach. A ja co? Rozbitek życiowy.

Pomyślała, że on nie musi studiować. Przejmie firmę po ojcu i będzie trzaskał jak jego tato altany i pergole do ogrodów. Ma wszystko podane na talerzu. Tylko brać i żyć. – Zawsze mi się podobałaś, ale byłaś trochę dzika. Może spotkamy się jeszcze parę razy? Jestem w złym nastroju. Ojciec powiedział, że jeśli nie skończę studiów, przekaże firmę siostrze. Może znasz jakiś łatwy wydział? Wszystko jedno w jakiej szkole, potrzebny mi tylko papier. – Spływaj – powiedziała. – Nie mam dla ciebie czasu. – Będę na ciebie czekał w następny poniedziałek w tym samym miejscu. I poszukaj mi tego wydziału. – Spływaj. Nie chcę się z tobą spotykać – powtórzyła. Twarz chłopaka wykrzywił gniew: – Co ty sobie wyobrażasz! – krzyknął. – Myślałby kto. A ty z siana jesteś, tylko z siana.

reklama

Chciałam panu zwrócić dług

Koleżanka oświadczyła Wirginii, że ma dość pokoju tylko z umywalką i chodzenia do akademika, żeby się dwa razy w tygodniu wykąpać. Muszą poszukać czegoś lepszego. Dała już ogłoszenie, że szuka mieszkań do sprzątania. Zgłosiło się wielu chętnych. Kilka adresów może odstąpić. Są już na piątym roku, mają mniej zajęć, więc można je pogodzić z pracą. Ma do zaoferowania Wirginii zwłaszcza mały gabinet dentystyczny i mieszkanie młodego małżeństwa. Sądząc po głosie, to kulturalni ludzie.

Właściciel gabinetu, mężczyzna w średnim wieku, i jego żona, pomoc dentystyczna, pracowali do późnego popołudnia. Nie mieli dzieci i wszystkie pieniądze ładowali w podróże po całym świecie. Prawie się nie widywali z Wirginią, ale któregoś dnia dentysta został w gabinecie dłużej. Czekał na żonę, która miała odebrać jego samochód z warsztatu i przyjechać po niego. Zaczęli rozmawiać.

– Szkoda pani do tej pracy. Mam przyjaciela, właściciela prywatnej kliniki lekarskiej, który szuka asystentki. Myślę, że chętnie panią zatrudni – powiedział właściciel gabinetu i od razu zadzwonił. – Przyjaciel proponuje, żebyśmy się spotkali.

Była pewna, absolutnie pewna, że wymieni kawiarnię przy parku. I tak się stało. Przyszła przed umówioną godziną. Jej miejsce było zajęte. Zdrętwiała. Tyłem do niej siedział mężczyzna o szpakowatych włosach, śmiesznie podkręcających się przy uszach. Nie mogła ruszyć się z miejsca. Na szczęście po chwili wszedł właściciel gabinetu dentystycznego. Mężczyzna o szpakowatych włosach odwrócił się. – To dziewczyna, o której ci mówiłem – powiedział. – Mam pilną sprawę do załatwienia, muszę was zostawić. Wirginia była bardzo blada.

– Czy pani źle się czuje? – spytał mężczyzna. – Nie – powiedziała. – Nic mi nie jest. Dlaczego pan, kiedy krzyczałam, że to nie moja portmonetka, się nie odwrócił? Dlaczego nie odpowiedział pan na moje karteczki, których tyle rozlepiłam? – Ach, to pani! – zdziwił się mężczyzna. – To rzeczywiście dziwne zdarzenie w moim życiu. Kiedy usłyszałem, że kelnerka mówi o skradzionych pieniądzach, coś mi kazało ofiarować pani swój portfel. Zrobiłem to pod wewnętrznym przymusem. Do dziś nie wiem, dlaczego. Nie należę do ludzi rozdających pieniądze, ale wtedy działałem jakby podświadomie. Proszę mi wybaczyć, jeśli poczuła się pani urażona. Nie wiem, dlaczego wtedy uciekłem. Może bałem się, że nie zechce pani przyjąć tych pieniędzy, albo że pomyśli pani, że oczekuję czegoś w zamian. Teraz, jeśli panią zatrudnię, będzie pani mogła mi je zwrócić.

Uśmiechnął się. Był pięknym mężczyzną. Ten człowiek który mógłby być jej ojcem, wydał jej się nagle dziwnie bliski. W tej samej chwili zdała sobie sprawę, że nigdy w życiu nie miała nikogo bliskiego. Rozmawiali godzinę. – Od kiedy chciałaby pani zacząć pracę? – spytał. – Od jutra.

A dlaczego z siana?

Zadzwoniła sąsiadka matki. Prosi, żeby Wirginia do niej przyjechała. Leży w mieście w hospicjum. Gdy Wirginia dotarła na miejsce, pielęgniarka powiedziała jej, że to już koniec. Pacjentka nie chce żadnego leczenia, kazała nawet zabrać kroplówkę. Matka leżała bezwładnie na łóżku i mówiła z trudem. – Nie byłam dla ciebie dobra, Winiu. Nie umiałam, wybacz. Powiem ci, jak obiecałam, o twoim ojcu. Był dyrektorem cyrku, w którym pracowałam. Kochałam go, żyłam tą miłością przez całe życie. Miał żonę i troje dzieci. Nie powiedziałam mu o tobie, nic by to nie zmieniło, nie zostawiłby rodziny. Zginął przed rokiem w wypadku samochodowym. Spotykaliśmy się przez parę lat, a później już mnie więcej nie chciał. Nie chcę dłużej żyć, skoro go już nie ma. Wybacz, córuś. – A dlaczego ja jestem z siana? – Nie wiem, Winiu, może nas ktoś podpatrzył.


Barbara Pietkiewicz
fot. shutterstock.com/il. Edyta Banach-Rudzik

Źródło: Wróżka nr 10/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl