Niech żyje śmierć?!

Dia de los MuertosPogawędka z aniołkami

Zupełnie inaczej wita się gości następnego dnia. 1 listopada w południe do swoich domów przybywają dusze zmarłych dzieci, nazywane tu aniołkami. Czekają na nich dziecięce przysmaki – słodycze, owoce, pieczone kurczaki, ugotowana kolba kukurydzy, świeży chleb, coca-cola. Po południu aniołki odchodzą, a pani domu ustawia na ołtarzyku dania dla dorosłych: tortillę z ostrym farszem, indyka, wołowinę. Nie zapomina też o papierosach i alkoholu.

Dusze pożywiają się w nocy. Następnego dnia uczta przenosi się na cmentarz, gdzie od rana zbierają się całe rodziny, by okazać zmarłym swą miłość, układając na grobach serca i krzyże z kwiatów. Śpiewają piosenki, oglądają telewizję, wznoszą toasty, dzielą się nowinami. Byle dusza była zadowolona, bo wtedy przez rok roztoczy opiekę nad bliskimi.

Dzięki bardziej swobodnemu podejściu do śmierci i umierania łatwiej pogodzić się z – jak nazywamy to w Polsce – utratą najbliższych. Większość mieszkańców Meksyku nie ma wątpliwości, że dusze odwiedzają swoje dawne domy. Dowodem są ofrendas. Na pierwszy rzut oka nic nie ubywa z talerzy na ołtarzykach. Ale to tylko pozory, bo niewidzialna dusza zjada to, co niewidzialne. Dlatego pokarmy tracą zapach, smak i – jak mi powiedziano – wartości odżywcze! – U nas nawet ateiści są religijni – odpowiedział Alvaro, gdy spytałem, czy on też wierzy w spotkania z duchami. – Słyszałem mnóstwo opowieści o tych, którzy zlekceważyli obowiązki wobec zmarłych i nie doczekali następnych świąt.

Meksyk jest krajem głęboko religijnym. Pisarz Carlos Fuentes twierdził, że w czasie tutejszych Zaduszek wierzą nawet ateiści.

reklama

Pogrzeb jak wesele

Toradżowie, zamieszkujący górzyste rejony indonezyjskiej wyspy Celebes, w ogóle nie boją się śmierci. O wiele bardziej przeraża ich perspektywa skromnego pochówku. Musi być bogato, głośno i tłocznie. Toradżowie w większości są protestantami, ale część z nich pozostała wierna wierze przodków zwanej Aluk (czyli Droga). Wierzą oni, że pogrzeb jest najważniejszym wydarzeniem w życiu.

Opowiadają, że po śmierci człowiek staje przed Bogiem, a ten pyta: „Jaki miałeś pogrzeb?”. Od odpowiedzi zależy jego los w zaświatach. – Jeśli uroczystość była wystawna, ponad piekielną otchłanią zaprowadzi cię do nieba solidny most ze szczerego złota – mówią Indonezyjczycy. Jeśli skromna, zmarły pójdzie po liściu palmowym. Najgorzej mają biedacy, bo muszą balansować na cienkim włosku.

Huczny pochówek to także obietnica lepszego życia dla żywych. Toradżowie traktują zmarłych jak swoich przedstawicieli na tamtym świecie i w trudnych sprawach to ich proszą o pomoc. Są więc gotowi zadłużyć się niemiłosiernie, byle tylko wyprawić pogrzeb odpowiednio huczny i krwawy, bo miarą uroczystości jest liczba zaszlachtowanych bawołów.

Ceremonia, gwarantująca zmarłemu dobrą pozycję w zaświatach, kosztuje 10 tys. dolarów. Dla zarabiających 200-300 dolarów miesięcznie Toradżów to majątek. Odkładanie może więc trwać latami! Zdarza się, że aby zdobyć pieniądze na pogrzeb dziadka, młodzi Indonezyjczycy odwołują śluby.

W czasie, kiedy rodzina gromadzi fundusze, zabalsamowane ciało pozostaje w południowej (mieszkalnej) części domu. Żałobnicy zaś nie przyjmują do wiadomości śmierci bliskiego. Mówią o nim jak o chorym, codziennie przynoszą mu jedzenie i wpadają na pogawędki.

Po zebraniu odpowiedniej kwoty na placu w środku wioski mężczyźni budują drewniany podest, na którym stanie trumna, oraz zadaszone zagrody, w których na czas trwającego kilka dni pogrzebu zamieszkają żałobnicy. Ale śmierć staje się faktem, dopiero gdy ciało zostanie przeniesione do północnej, „niebiańskiej”, części domu – dopiero stamtąd dusza Indonezyjczyka może wyruszyć w drogę do raju.

Krwawa jatka i domy dusz

Pierwszy dzień ceremonii upływa na witaniu ściągających tłumnie gości. Każdy musi przynieść zmarłemu jakiś dar. Najczęściej są to pieniądze i żywność, ale bogatsi często ciągną na postronku świnię lub bawoła. Domownicy zapisują, co kto przyniósł lub przyprowadził.
– To nie wyrachowanie, lecz po prostu zapobiegliwość – tłumaczyli mi. – Kiedyś to my zostaniemy zaproszeni na pogrzeb i trzeba wiedzieć, czym się zrewanżować.

Źródło: Wróżka nr 11/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl