Strona 2 z 2
Jak człowiek, który jest bardzo chory i słyszy od lekarzy, że ma przed sobą tylko dwa miesiące życia, może myśleć pozytywnie? Wtedy się płacze.
Przychodziło do mnie dużo ludzi, przynosili różne książki, poradniki, mówili: powinnaś czytać, to ci pomoże. Słuchałam ich rad i czytałam. Najważniejszą lekturą okazał się bestseller Louise Hay „You Can Heal Your Life” („Możesz uzdrowić swoje życie”). Louise Hay też przeszła chorobę nowotworową, jej słowa mi pomogły. To za jej radą zaczęłam medytować i szukać odpowiedzi na pytanie: kim jestem. Wiedziałam, że nie zachorowałam przypadkiem. Musiałam przez to przejść.
Nie wierzy pani w przypadek?
Nie wierzę. Wszystko ma jakąś przyczynę. Uważamy, że ludzi uwięzionych na wózkach inwalidzkich dotknęło straszne nieszczęście. Tymczasem wielu z nich mówi, że nie zamieniliby swojego życia na żadne inne i nie chcieliby, aby ominęło ich to, czego doświadczyli. Kiedyś im nie wierzyłam, dziś mówię to samo. To dzięki chorobie zrozumiałam, kim jestem, i stałam się tą silną osobą, którą dziś pani spotyka. Czy w innej sytuacji przyjechałabym do Polski?
Wątpię. Od wielu lat spotykam się z ludźmi dotkniętych nowotworami i staram się im wytłumaczyć, że choroba to nie katastrofa, lecz zdarzenie, które odkrywa przed nami nowe możliwości i pozwala inaczej spojrzeć na wiele spraw. Radzę, by zanurzyli się w siebie głęboko i zapytali: kim naprawdę są?, co robią na ziemi?, dlaczego tak się stało?, czy dzięki chorobie mogą się czegoś nauczyć?
Słuchają pani?
Osoby, który uwierzyły, że choroba daje okazję do rozwoju, do wprowadzenia pewnych zmian w swoim życiu, a nawet do odzyskania poczucia szczęścia, często z nią wygrywają i przeżywają. Ale inni, którzy postrzegają siebie jedynie jako jej ofiarę – odchodzą. Są też tacy, którzy w raku widzą swojego wroga. A to nie tak, choroba nie jest naszym wrogiem. Powoduje, że tracimy równowagę, ale naprawdę można i trzeba ją odzyskać.
Radzi pani, by łączyć medycynę konwencjonalną z metodami alternatywnymi. Co konkretnie ma pani na myśli?
Nie mogę się wypowiadać na tematy medyczne, bo nie jestem lekarzem. Radzę chorym, by korzystali z akupunktury i leków homeopatycznych, zażywali dużo witamin - szczególnie witaminy C - oraz by sięgali po minerały i zioła, które napełniają ciało energią. Trzeba się właściwie odżywiać, to dotyczy także zdrowych ludzi. Pewnie pani powie, że wszyscy o tej radzie słyszeli.
Tak, słyszeli, ale kto jej słucha? Alkaliczne pożywienie i woda dostarczają organizmowi wartości odżywczych niezbędnych do neutralizacji kwasów i toksyn, wzmacniają system odpornościowy i organy wewnętrzne. Na przykład, japońska zupa miso, przyrządzona z tofu, glonów, grzybów i warzyw jest bardzo dobra dla osób chorych na nowotwory. Przegrywamy z rakiem, bo nasz system odpornościowy jest słaby, a osłabia go zła dieta oraz negatywne myśli i emocje. Jeżeli chcemy tryskać zdrowiem, musimy oczyścić nasze ciała i umysły.
reklama
Ciało oczyścimy zdrową dietą, ale jak oczyścić umysł? Czytając odpowiednie książki, rozmawiając z ludźmi, którzy mają podobne doświadczenia, a przede wszystkim, medytując. Żałuję, że zaczęłam medytować tak późno. Z całym przekonaniem uczę tego innych ludzi, bo wiem, z własnego doświadczenia, że dzięki medytacji stajemy się mocniejsi.
Co nam w życiu najbardziej szkodzi? Brak miłości. Nie chodzi o to, że nikt na całej ziemi nas nie kocha. Chodzi o to, że sami siebie nie kochamy i nie akceptujemy. Tymczasem miłość jest w życiu człowieka bardzo ważna. John Lennon śpiewał przed laty „ All You Need Is Love”. Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Potrzebujemy miłości. Prawdziwej miłości.
Chyba lepiej z tym nie przesadzać. Kochając siebie nadmiernie, staniemy się egocentrykami, strasznymi egoistami. Nie namawiam do egoizmu. Jedynie do tego, by niczego sobie nie ujmować. Nie myśleć o sobie: jestem beznadziejna; on jest świetny, ona wręcz doskonała, a ja – kiepska. Nasz system odpornościowy się wtedy załamuje i łapiemy pierwszą lepszą chorobę. Nieuświadomione myśli na temat samego/ej siebie, przekonanie, że nie jestem dość dobry/a, tkwią w nas bardzo głęboko. Trzeba to wykorzenić.
Jak to zrobić? Na początek, przestać się przejmować swoim ciałem. Nie ono się liczy. Człowiek nie jest ciałem, lecz duszą, światłem. Ciało jest jak samochód, którym się tylko posługujemy. Powinno być zadbane i czyste, ale to wszystko. Istotne jest jedynie to, co jest w jego wnętrzu. I to trzeba zaakceptować... Jeśli masz złe myśli, nie ukrywaj tego faktu przed sobą. Nie uciekaj. Powiedz sobie: to się zdarza każdemu, poradzę sobie z tym. Nie rań siebie, nie karz, nie osądzaj. Nie pogłębiaj w sobie poczucia winy, bo to bardzo szkodzi, osłabia i zatruwa ciało.
Czy złe myśli są tak samo groźne dla zdrowia jak złe nawyki? Oczywiście! W dodatku często trudniej z nimi walczyć niż z piciem alkoholu czy paleniem papierosów. Śmiertelnie chory człowiek na ogół zmienia swoje nawyki, przestaje pić i palić, nie jada mięsa, bo stawką jest życie. Od lat nie wypiłam kropli alkoholu, nigdy nie używałam narkotyków, nie paliłam trawki. Ludzie mówią: odmawiasz sobie przyjemności. Odpowiadam: nie! ja po prostu cieszę się życiem.
A jak pani uporała się ze złymi myślami? Medytując. Każdej osobie, która do mnie przychodzi, radzę, by rozpoczęła podróż w głąb siebie. Dzięki temu odnajdzie spokój. Tego nie można zrobić, nie komunikując się z Bogiem. Od dziecka rozmawiam z Bogiem. Tym, którzy nie wierzą w jego istnienie, radzę, by uwierzyli. Wiara pomaga przeżyć nieszczęścia, które nas dotykają. Wielu ateistów, których miałam okazję poznać, zmieniło zdanie.
Maluje pani obrazy. Czy sztuka ma uzdrawiającą moc? Bez wątpienia. Artyści malują z serca – za pomocą pędzla uwalniają swoje emocje. Dobre i złe. Kiedy byłam chora, intuicyjnie zaczęłam malować mandale. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że ich tworzenie jest terapią. Dziś wiem, że mandala porządkuje nasz wewnętrzny świat, pozwala treściom z podświadomości przenieść się w obszar świadomy. Dzięki temu łatwiej nam siebie zrozumieć i odnaleźć swoje miejsce w świecie.
Czy jest pani szczęśliwa? Doświadczyłam uczucia szczęścia wiele razy. Pewnie dzięki temu, że zawsze staram się myśleć pozytywnie, nawet w sytuacjach, w których to wydaje się niemożliwe. Na przykład, kiedy zmarł mój ojciec, a bardzo go kochałam, zamiast rozpaczać, czułam wdzięczność. Za to, że był, za wszystkie lata, które razem przeżyliśmy. Wierzę, że kiedyś znów się spotkamy, przecież dusza nie umiera...
Trzeba mieć w sobie dużo siły, żeby zawsze myśleć pozytywnie. To prawda. Medytacja daję tę siłę. Uczy patrzeć na życie jak na film i zachowywać dystans. Warto też pamiętać o tym, że nic nie dzieje się bez powodu, wszystko, nawet ciężka choroba, czemuś służy. Naprawdę, w naszym życiu nie przydarza się nic, czego nie moglibyśmy pokonać. Wystarczy w to uwierzyć.
Rozmawiała Karolina Nowotko
fot. archiwum Sigrun Olsen
dla zalogowanych użytkowników serwisu.