Szkoła czarodziejek

Trzeba poczekać na dziewiętnasty dzień księżycowy i w ciszy stanąć prosto, położyć lewą rękę na wysokości macicy i ruchem odwrotnym do wskazówek zegara (od godziny dwunastej) odkręcić trzy razy więź z mężczyzną, o którym chce się zapomnieć. Prawą rękę trzymamy wtedy wyciągniętą w bok i wyobrażamy sobie, jak wyrzucamy w kosmos niewidzialną nitkę, która nas z nim łączyła.

Kobiety często cierpią przez nieudane związki. Popadają w depresję, alkoholizm, bulimię. Tyją, przestają się lubić. Kiedy idą rano do łazienki, patrzą w lustro z przerażeniem. Nie akceptują siebie, więc nie są akceptowane przez innych. Na taki stan Ludmiła poleca proste ćwiczenie: przygotuj sobie lusterko, tylko twoje, czarodziejskie. Codziennie rano i wieczorem mów do niego: jestem piękna, niepowtarzalna, urocza, delikatna i pełna wdzięku. Powtarzaj tę mantrę przez trzy miesiące, a zobaczysz, jak zmieni się twój ogląd samej siebie, ale też ogląd innych ludzi.

Nie w urodzie tkwi tajemnica kobiecości, lecz w nas – podkreśla Ludmiła FrąckowiakSmutki oddane ziemi

– Te ćwiczenia naprawdę działają – zapewnia Beata, która brała udział w kursie Ludmiły w listopadzie ubiegłego roku. – Mnie najbardziej pomogła technika świec. Miałam wtedy dołek, wydawało mi się, że jestem do kitu pod każdym względem. Było kiepsko z pracą, z seksem, z samą sobą. Myślałam już nawet o wizycie u psychiatry. A Ludmiła poradziła mi, żebym przygotowała sobie miseczkę z wodą, dwie krótkie świece, usiadła sama w pokoju, w skupieniu, nałożyła na głowę chustę i powiedziała: tę depresję, te smutki, które mam, oddaję do ziemi.

Niech ten, który mi je przekazał, je zabierze, niech one idą ode mnie przez tę wodę. Ja sobie mocno wtedy popłakałam, pożaliłam się, właściwie nawet wykrzyczałam wszystko, co mnie gniotło, co mnie bolało. Potem świeczki wyrzuciłam do miseczki, a wodę wylałam „do ziemi”. Wzięłam prysznic, a chustkę wyprałam. Poczułam się lepiej i od tamtej pory mój nastrój się poprawia. Uwierzyłam, że to, co mnie męczyło, poszło sobie ode mnie.

reklama

– A mnie najbardziej pomaga dzienniczek sukcesów – mówi Justyna, inna uczestniczka kursu. – Przeżywałam akurat ciężki okres w pracy. Założyłam więc sobie taki osobisty pamiętnik i zapisywałam w nim wszystkie swoje osiągnięcia, a w czasie chandry na głos o nich czytałam.

Justyna skorzystała też z innych ćwiczeń, które poznała w szkole czarodziejek. – Ćwiczyłaś mięśnie Kegla, tak jak kazała Ludmiła? – pyta filuternie. – Po 20 razy, kilka razy w ciągu dnia? Nie? A ja ćwiczę. Ostatnio jak robiłam to w tramwaju, facet, który siedział naprzeciwko, nie odrywał ode mnie oczu. To działa, moja droga, to naprawdę działa.

Codziennie jestem piękniejsza

– Dla mnie najfajniejsze były techniki masażu twarzy – mówi Dominika. – Pomagają mi poczuć się piękniejszą. Taki kurs ma swoją wartość, bo my dziś wcale nie rozmawiamy o tym, czego uczyły nas matki czy babki – zauważa. – My wiemy i powtarzamy sobie tylko, gdzie jest największa przecena, gdzie tanio kupić i dobrze zjeść. Nie przekazujemy sobie pradawnej wiedzy o tym, jak zachować czy odczarować w sobie kobiecość.

Dziewczyny mówią też, że wiele z technik poznanych na kursach pozwoliło im też lepiej poczuć się fizycznie. Skuteczne były zwłaszcza mantry, powtarzanie sobie, jaka jestem niesamowita i jak bardzo wszechświat mnie potrzebuje. Marii z kolei pomogło ćwiczenie – lejek energetyczny. Wykonuje je co rano, przy zapalonej świeczce. Wznosi do góry ręce i składa podziękowanie wszystkim kobietom, które żyły przed nią, które żyją teraz, i tym, które przyjdą na świat po niej. Przesyła swoją energię od ziemi do kosmosu i pobiera nową tą samą drogą. Powtarza też codziennie, zgodnie z zaleceniem Ludmiły: „Jest mi lepiej, lepiej, lepiej. Jestem otwarta na to, co niesie wszechświat. Codziennie jestem piękniejsza i szczuplejsza”.

– Oczyszczam też mój dom za pomocą pomarańczy – mówi Maria. – Musisz ich obrać 9, wrzucić skórki do wody, dodać kieliszek alkoholu i potem te skórki rozrzucić po całym mieszkaniu. To daje piękny zapach, ale i odtruwa twój dom, czyni go czystym, pełnym dobrych energii.

– Dbanie o swoją kobiecość to nasz obowiązek i nasza praca – uważa Ludmiła. – Jeśli pokochamy same siebie, pokochają nas i inni. Jest takie ćwiczenie – proszę kobiety, żeby się same pogłaskały, ucałowały swoje dłonie, ramiona. Niektóre płaczą, że nie są w stanie tego zrobić. Tak bardzo siebie nie akceptują. Przecież całują nóżki i rączki swojego dziecka, bo je kochają. A sobie nie potrafią okazać miłości. Nasz mózg zapamiętuje te złe myśli i odczucia: „Boże, jestem taka straszna!”. I tak nas widzą ludzie, bo taką informację do nich wysyłamy.

A możemy wysłać inną: przyszłam na ten świat, żeby czynić przyjemność sobie i innym. Dlatego my, kobiety, musimy dobrze się odżywiać, ładnie malować, dbać o włosy, ale też o atmosferę w domu. Każda kłótnia z mężczyzną jest utratą energii – nawet jak wygramy z nim jakiś błahy spór, to i tak jesteśmy przegrane. Mądra kobieta potrafi opleść mężczyznę, otulić jak miękka woda tak, że życia bez niej nie będzie sobie wyobrażał.

– I nie w urodzie tkwi tajemnica kobiecości, lecz w nas – podkreśla Ludmiła. – Pamiętam taki test na mężczyznach; pokazywano im różne zdjęcia kobiet: chudych, grubych, brzydkich i nadzwyczaj urodziwych. Okazało się, że nie było ani jednego zdjęcia, które by choć raz nie zostało wybrane. A przecież ten jeden naprawdę nam do szczęścia wystarczy. A jak nie – będzie i drugi. Wszystko w naszych rękach – delikatnych, a jednak tak bardzo silnych.


OIa Miedziejko
fot. Bartosz Jankowski, shutterstock.com
 

Źródło: Wróżka nr 3/2013
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl