Najgorętsza joginka Hollywoodu

Z każdym rokiem pięknieje. To zasługa hot jogi. Ten nowy styl jest tematem równie gorącym, co ślub Jennifer Aniston.

Jennifer Aniston praktykuje hot jogęKoszulka mokra od potu, potargane włosy, po półtoragodzinnych zajęciach sympatyczna blondynka z serialu „Przyjaciele” wygląda, jakby zdjęli ją z krzyża, leży na macie i ciężko dyszy… Adepci opisują hot jogę jako potężny i uzależniający narkotyk. Kłopoty z oddychaniem pojawiają się mniej więcej 20 minut po rozpoczęciu treningu. Przy szóstej z układu 26 asan, który robi się podczas zajęć, przed oczami zaczynają migotać czarne kropki. Starzy wyjadacze przychodzą na głodniaka.

W 43-stopniowej parówce człowiekowi i tak nie chce się jeść. Dla pełnego żołądka holistyczny trening, „który rozciąga i ciało, i duszę”, zwykle okazuje się zbyt dużym wyzwaniem. Tym bardziej, że credo twórcy hot jogi brzmi: „Jeśli robisz coś na 99 proc. dobrze, to na 100 proc. robisz to źle”. Trudno uwierzyć, że w tych katorżniczych ćwiczeniach delikatna Jennifer Aniston odnalazła sens życia.

Muszę go mieć – pomyślała, mijając wystawę jednego z nowojorskich sklepików z orientalnym rękodziełem. 4000 dolarów to nic dla aktorki, którą nazywano „najcenniejszą gwiazdorską buzią”. Gorzej, że posąg Buddy, który wpadł jej w oko, ważył aż 250 kg.

„Jennifer inwestuje w duchowość”, donosiły plotkarskie magazyny. – Codziennie rano przynosi mu kwiaty i czyta poezję, Zanim cokolwiek zrobi, pyta posąg o zdanie – opowiadał ktoś „życzliwy” z otoczenia gwiazdy. Budda nie jest nazbyt gadatliwy, ale też aktorka nie oczekuje od niego złotej recepty na życie. Po prostu taka „rozmowa” z posągiem pomaga jej wziąć się w garść, zebrać myśli i rozważyć wszystkie za i przeciw. A drewniana figura nadaje się do tego lepiej niż żywy człowiek, bo – jak miała ponoć powiedzieć Aniston – „nigdy mi nie przerywa i nie prosi o autograf”.

reklama

– Wierzę w Boga, ale nie należę do żadnego Kościoła – aktorka ucina wszelkie spekulacje na temat swojego „nawrócenia” na buddyzm. – Nieważne, jak wygląda. Liczy się wyłącznie to, że jest MOIM Bogiem, czyli moją własną interpretacją sił nadprzyrodzonych.

Aniston bierze życie z marszu. I choć czasem sprawia wrażenie nieco nonszalanckiej, w istocie stara się zachowywać równowagę we wszystkim, co robi. Na przykład przestrzega, by poranny prysznic nie trwał dłużej niż trzy minuty. Bo, jak opowiadała Oprah Winfrey, przeczytała gdzieś, że w ciągu dwóch minut zużywamy tyle wody, ile mieszkańcowi Afryki musi starczyć na cały dzień.

Zaczęło się od rozwodu

Gdy Brad Pitt romansował w najlepsze z Angeliną Jolie, Jennifer popadła w czarną rozpacz. – Musiałam się psychicznie pozbierać – wspominała. Zaczęła ćwiczyć jogę pod okiem prywatnej instruktorki. Sama nie wie, jak to się stało, że spośród kilkudziesięciu technik i szkół wybrała właśnie hot jogę. Dziś uważa to za znak, ale w pierwszej chwili myślała o tym jak o pechu. – Przepłakałam trzy pierwsze tygodnie zajęć – opowiadała. – W ten sposób wyrzucałam z siebie wszystkie negatywne emocje. To było zupełnie jak terapia. Przy okazji moje nogi stały się szczuplejsze, a ręce silniejsze. A prostując kręgosłup, „urosłam” chyba z półtora centymetra – śmieje się.

Uduchowienie nigdy nie było znakiem rozpoznawczym Jennifer. Zresztą jeśli w ogóle można by jakikolwiek taki znak wskazać, byłaby to świetna figura, ze szczególnym uwzględnieniem mięśni brzucha. Amerykański magazyn „Fitness” opublikował dwa lata temu wynik sondy wśród czytelniczek. Ponad 60 proc. uznało, że aktorka ma najpiękniejsze ciało spośród celebrytek, tyle samo zazdrościło jej wspaniale wyrzeźbionego brzucha. Z kolei pismo „People” uznało ją za „najpiękniejszą kobietę świata”.

Ale to było kilka lat temu. Dziś Jennifer Aniston ma 44 lata i… wciąż kwitnie. Mówi, że zawdzięcza to hot jodze, która wzmacnia mięśnie, poprawia krążenie i pozwala szybko pozbyć się toksyn z organizmu. Pomaga też oczyścić umysł i wyciszyć się. Potwierdzają to inni sympatycy hot jogi, wśród których są m.in. Madonna, Lady Gaga i George Clooney.

Skrzyżowanie fitnessu, rehabilitacji i biznesu

Wraz z obowiązkową rozgrzewką joga zajmuje Jennifer Aniston około dwóch godzin dziennie. Przyjaciele twierdzą jednak, że gdy kręci nowy film, potrafi wstać o trzeciej rano, by zdążyć z ćwiczeniami.Jak skrzyżowanie fitnessu i rehabilitacji traktuje tę technikę też jej twórca – kontrowersyjny hinduski mistrz, Bikram Choudhury. Dlaczego kontrowersyjny? Bo z 5000 lat tradycji jogi wybrał 26 asan, które następnie zastrzegł w urzędzie patentowym jako autorską formułę jogi. I dziś zbija na tym fortunę, przy okazji puszczając z torbami każdego, kto chce powtórzyć układ albo choćby rozkręca ogrzewanie w sali.

Z boku pozy, jakie przybierają adepci hot jogi, wyglądają na łatwe. Ale balansowanie na jednej nodze przez minutę wywołuje mocniejsze bicie serca. Wytrwanie w takiej pozycji wymaga skupienia i sporej determinacji. To z kolei poprawia pracę mózgu. Największym sekretem hot jogi jest ciepło. I to ono „odwala” całą zdrowotną robotę. A to dlatego że panująca w pomieszczeniu temperatura 43 stopni Celsjusza odpowiada mniej więcej ciepłocie, jaką po rozgrzewce mają nasze mięśnie i płyny ustrojowe. Dzięki temu ludzkie ciało rozciąga się o wiele bardziej niż w temperaturze pokojowej.

Tajemnica Bikrama

O wszystkim jednak zadecydował przypadek. W młodości Bikram uprawiał podnoszenie ciężarów. Podczas zawodów nabawił się poważnej kontuzji kolana, która zakończyła jego sportową karierę. Biedny jak mysz kościelna niedoszły mistrz, aby odzyskać sprawność, przerzucił się na uprawianie jogi na ulicy. A latem w Indiach jest jak w saunie – wilgotno i upalnie.

– Joga zmieniła moje życie – mówiła aktorka, gdy dwa lata temu uhonorowano ją tytułem Najgorętszej Kobiety Dekady. Podczas wręczania nagrody dziękowała swojej instruktorce Mandy Ingber, która pokazała jej ten sposób na życie. – To jednocześnie zabawa i ciężka praca, która przynosi znakomite efekty – mówiła.

Aktorka pojawiła się na filmie z ćwiczeniami, który nakręciła jej instruktorka („Yogalosophy”), a podczas wizyty w programie Oprah Winfrey wręczyła jej prezent – matę do jogi ze zdjęciami psów prowadzącej. Po obejrzeniu programu przewodniczący Uniwersalnego Towarzystwa Hinduizmu – organizacji zajmującej się krzewieniem tej religii w Stanach – zaproponował Jennifer, że chętnie zapozna ją z hinduską duchowością, bo przecież z niej właśnie wywodzi się joga. Aktorka nie ma jednak zbytniej ochoty na zagłębianie się w odmęty duchowości. Wierzy w fitness i zbawienną moc zalania się potem. Inaczej – jej zdaniem – nie da się odpokutować wszystkich grzechów.


Stanisław Gieżyński
współpr. Hubert Musiał
fot. MEDIUM  

Źródło: Wróżka nr 4/2013
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl