Poślubieni magii

Równie serio, choć ze zgoła innych pobudek, do nocy poślubnej podchodzą Kenijczycy. Podobnie jak ich sąsiedzi z Tanzanii i Ugandy przywiązują ogromną wagę do dziewictwa panny młodej (i jego utraty) i przyzwalają na małżeństwa z 13-latkami, do dziś funkcjonuje instytucja somo – doradczyni, oddelegowanej do sypialni nowożeńców, by dopomóc młodzieży w pierwszym spełnieniu małżeńskiego obowiązku. Zgodnie z tradycją funkcję somo pełni najstarsza kobieta w wiosce. I niby wszystko jest w porządku, bo dojrzałe kobiety dzielą się swoim doświadczeniem życiowym z podlotkami, ale tylko niby. Przy odrobinie pecha może się bowiem okazać, że funkcja przewodniczki przypadła w udziale matce panny młodej albo – jeszcze gorzej – teściowej.

Masajski ślub. Panna młoda czeka, by ojciec pobłogosławił ją… plując jej w twarzOpluć na szczęście

Na punkcie wypełniania małżeńskich obowiązków przeczuleni są także Chińczycy. Zgodnie z tradycją prezentem, którym rodzice powinni obdarować nowożeńców, jest łóżko, co ma przyspieszyć przyjście na świat potomka. Ale zanim do tego dojdzie, młodzi powinni zapytać o zgodę na ślub duchy swoich przodków. Oczywiście żaden z nich nie mówi wprost „Tak” ani „Nie”, więc Chińczycy korzystają z pośrednictwa wróżbitów. Najczęściej specjalistów od I Ching.

Ale są też inne sposoby. Zamieszkujący północną część Chin Dagurowie do dziś korzystają z mniej humanitarnych (ale ponoć o wiele dokładniejszych) metod przepowiadania przyszłości. W tym celu oboje młodzi chwytają jeden nóż i rozpruwają małego kurczaczka, żeby powróżyć sobie z jego wątroby. Jeśli ta wygląda zdrowo, mogą ustalić dowolną datę, jeśli coś nie gra, powinni spróbować szczęścia z kolejnym ptakiem.

reklama

– Za miesiąc szczególnie sprzyjający nowożeńcom uważany jest październik, ale najważniejszy jest wybór odpowiedniej kwadry Księżyca i godziny – wyjaśniał mi mój chiński przewodnik, Li Wei. Trzeba to jednak sprawdzić u astrologa. Ten podaje najbardziej korzystny układ liczb, które określają dzień, miesiąc, godzinę, a nawet minutę uroczystości. Właśnie dlatego śluby w Chinach rzadko zaczynają się o pełnej godzinie. Dominują „dziwne” pory w rodzaju godziny 10.19.

Dzień ślubu chińscy państwo młodzi rozpoczynają od złożenia hołdu przodkom. Przed domowymi ołtarzykami zapalają trociczki i stawiają talerzyk z owocami, ryżem, kwiatami. Dopiero potem nakładają weselne stroje. Mężczyźni – garnitury, a kobiety suknie, ale nie białe, lecz… krwistoczerwone. I nie ma to nic wspólnego z moralną czystością – po prostu wierzą, że ten kolor zapewnia ochronę przed złymi mocami. Kobiety z plemienia Tujia, zamieszkującego środkowe Chiny, stosują także jeszcze dodatkowe „zabezpieczenie” – wypłakują sobie dobry los. Miesiąc przed ślubem przez godzinę dziennie zaczyna łkać panna młoda, po 10 dniach dołącza do niej jej matka, a po kolejnych 10 babka itd. W efekcie w dniu ślubu szlochają już wszystkie kobiety w rodzinie, a ich rozpacz, rozpisana na wiele głosów, układa się w pieśń… szczęścia.

Najbardziej szokującego błogosławieństwa wychodzącym za mąż córkom udzielają ojcowie z plemienia Masajów w Kenii. Po wypowiedzeniu kilku miłych słów, plują im na głowę i piersi. Ślina ma być tym fragmentem ojcowskiego ciała, który panna młoda zabierze ze sobą do nowego domu. Na kenijskich równinach nie ma dróg, więc kobieta idzie z mężem pieszo nawet kilka dni. Przez cały ten czas nie wolno się jej obejrzeć za siebie, gdyż – w co Masajki święcie wierzą – zostanie zamieniona w kamień.

Rogata panna młoda

Prawdziwymi mistrzami ślubnej traumy jest inny kenijski lud. Kiedy mężczyzna z plemienia Samburu spotyka dziewczynę, która wpadła mu oko, nie traci czasu na randki. Dziewczyna nie musi nawet o tym wiedzieć – grunt, żeby dogadać się z przyszłymi teściami. Dlatego już na pierwsze spotkanie zabiera prezent dla rodziców swojej wybranki. Zamiast tradycyjnych kwiatów (dla mamusi) i butelczyny (dla ojca) przynosi tytoń, cukier i liście herbaty. Dalszy ciąg bardziej niż oświadczyny przypomina twarde biznesowe negocjacje i może ciągnąć się miesiącami. Niekiedy z zaskakującym skutkiem, bo zdarza się i tak, że pan młody bierze żonę na… kredyt, który musi spłacić w przyszłości. A teraz najlepsze – Samburu uznają małżeństwo za zawarte, dopiero kiedy pan młody przyprowadzi byka albo barana i zaszlachtuje go w domu teściów!

Źródło: Wróżka nr 5/2013
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl