Nie ma tego złego

Żyjesz sobie spokojnie, aż tu nagle... Nagle zwalniają Cię z pracy. Nagle on odchodzi do innej (albo ona wyjeżdża w delegację, a po powrocie oświadcza Ci, że się zakochała i musicie się rozstać). Nagle dowiadujesz się, że masz stan przedzawałowy albo stan przedrakowy. Nagle szesnastoletnia córka chce się wyprowadzić z domu. Nagle rodzice Cię wydziedziczają i zapisują wszystko młodszemu bratu. Nagle...

To jest nasze życie. Ono tak wygląda. Co robimy w takiej sytuacji? Ogarnia nas wściekłość. Nie zgadzamy się. Tupiemy nogami. Wpadamy w depresję. Ogłaszamy, że życie jest nie do zniesienia. Użalamy się nad sobą.

Skoro na nic nie możemy mieć wpływu, więcej już nie będziemy się starać. Toniemy w poczuciu krzywdy i żalu. Nie wiemy jeszcze, że przydarzyło nam się najlepsze, co mogło się przydarzyć. Przez ostatnie 13 lat Piotr pracował w agencji reklamowej. Wymyślał chwytliwe slogany, które sprzedawały piwo i czekoladę. Zaczął pracować na studiach i przez pierwsze lata ta praca go bawiła. Ale od jakiegoś czasu czuł się wypalony. Z coraz większym trudem wstawał rano z łóżka, zdarzało się, że budzik dzwonił sześć razy. Trzy kawy na dobudzenie.

Z coraz większym trudem znosił coraz młodszych współpracowników, którzy po roku, dwóch awansowali na jego szefów. Już nie miał ich zapału, błyskotliwych pomysłów. Zamykał się w sobie, odsuwał na bok. Kilka miesięcy temu dostał wypowiedzenie. Agencja zwolnienie uzasadniała likwidacją stanowiska pracy. Ale on wiedział, że chodziło o „coraz mniejszą kreatywność”, ponieważ szefowie już wcześniej mu to zarzucali. Zbliżał się do czterdziestki. Żona nauczycielka, trójka nieletnich dzieci. Co dalej? Jak zachowuje się prawdziwy mężczyzna w takiej sytuacji?

reklama

Pół roku później Piotr odwiedził swoich szefów w agencji reklamowej. Tym razem przyniósł koniak: „Dziękuję, że mnie zwolniliście!” – powiedział z uśmiechem. Był naprawdę zadowolony.
Gdy dopada nas zły los, myślimy, że to stało się nagle. Ale kryzys najczęściej narasta miesiącami, a nawet latami. Te nagłe zdarzenia tak naprawdę są nieuniknione.
– Już dawno przestała mnie bawić praca w agencji – przyznaje Piotr. – Ale człowiek boi się podjąć decyzję o odejściu, zaryzykować. Katastrofa wisiała w powietrzu, lecz nie chciałem tego widzieć. Gdy mnie zwolnili, byłem w szoku. Ale i poczułem ulgę. Tak jakby życie podjęło za mnie właściwą decyzję. Piotr od dziecka marzył o budowaniu domów, pracy w kontakcie z ziemią i drzewami, o rozległych przestrzeniach, aż po horyzont... W agencji na kilkanaście lat utknął przed ekranem komputera.
– Ciało wysyłało sygnały, że się nie zgadza – przyznaje Piotr. – Coraz częściej bolała mnie głowa, kręgosłup i żołądek.

Gdy dostał zwolnienie z pracy, usiedli z żoną przy stole i zaczęli rozmawiać o marzeniach sprzed lat. Mieli taki pomysł, żeby prowadzić gospodarstwo agroturystyczne na Mazurach. Kupili nawet sześć hektarów ze starą mazurską chałupą, ale jeździli tam tylko na wakacje, bo przecież Piotr miał dobrą pracę w Warszawie... Teraz, gdy tej pracy zabrakło, powrócili do dawnych marzeń. Policzyli oszczędności – ile będzie kosztować wyremontowanie chałupy? Ile postawienie drugiej? Jak się reklamować, gdzie, za ile? Gdzie jest najbliższa szkoła dla dzieci? Najbardziej obawiali się właśnie reakcji dzieci. Starsze dziewczynki łatwo dały się przekonać, młodszy synek kilka dni kaprysił, ale i on, widząc entuzjazm rodziców, przyznał, że „na wsi będzie fajniej”, bo będzie mógł mieć trzy psy.

Piotr i Marta zaczynają nowe życie. Urządzają domy, zapraszają gości. Cieszą się, że mogą stwarzać swój świat. Podejrzewają, że nigdy nie odważyliby się na to, gdyby „paskudni” szefowie Piotra nie wyrzucili go z pracy.

Źródło: Wróżka nr 7/2007
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl