Oddychaj aż do stóp

Pan Bóg ulepił człowieka z mułu Ziemi i tchnął w jego nozdrza oddech życia - tak Biblia opisuje narodziny pierwszego człowieka. Najpierw byliśmy tylko martwą figurką w rękach Boga. Aż do chwili, gdy z ust Jego nie wydobyło się powietrze. Właśnie wtedy dostaliśmy w prezencie duszę.

Oddychaj aż do stópDo dziś w wielu językach "dusza" i "oddech" to to samo słowo.

Już starożytni wiedzieli, jak jest ważny. Na jednym z papirusów można zobaczyć scenkę, w której potężny mężczyzna leży bez życia na ziemi. Podchodzi do niego dziecko, pochyla się i... robi mu sztuczne oddychanie! Z ust dziecka w stronę ust rannego płynie obłoczek powietrza. Na następnym rysunku mężczyzna odchodzi, znów pełen życia. Anaksymenes z Miletu, filozof grecki, żyjący w VI wieku p.n.e., uważał, że cały świat składa się z powietrza. Również stoik, Zenon z Kition, był przekonany, że podstawą wszelkiego bytu jest pneuma, czyli tchnienie przenikające materię. Ma ono różne natężenie i siłę, i dlatego niektóre ciała są martwe, a inne żywe.

Pierwsi szamani około 30 tysięcy lat temu wchodzili w stan ekstazy właśnie dzięki wydłużaniu wydechów i wstrzymywaniu powietrza. Amerykański antropolog John Iddle twierdzi, iż wierzyli oni, że jeśli dostatecznie długo wstrzymają powietrze i będą je wypuszczać bardzo powoli, razem z nim na zewnątrz wydostanie się dusza, która będzie podróżować po świecie duchów. Mieli jednak problem z jej przywołaniem po skończonej podróży - cała wieś pomagała szamanowi robić głębokie wdechy, wszyscy machali rękami albo wielkimi liśćmi, by przyciągnąć duszę. Nie zawsze to skutkowało, dlatego szamani, by wejść w trans, zaczęli używać roślin halucynogennych.

W starożytnej astrologii za początek życia przyjmowano nie chwilę, gdy dziecko przychodzi na świat, lecz dopiero moment, gdy wyda z siebie krzyk, biorąc pierwszy głęboki oddech. Bo dopiero oddech to prawdziwy początek. W niemal każdej mitologii i w każdej religii znajdujemy słowo "oddech".

W japońskich wierzeniach czczono boga Susanoo i jego siostrę Amaterasu. Żadne z nich nie miało dzieci, postanowili więc dać życie nowemu pokoleniu bogów w inny sposób. Piękna Amaterasu ujęła szablę brata, złamała ją, przeżuła i wydmuchała lekki opar. Z tego wydechu narodziła się trójka bogiń. Susanoo poprosił wtedy siostrę o pięć sznurów jej cennych klejnotów. Rozgryzł je, a tchnienie jego ust narodziło pięciu bogów. Jednym z nich był Jimmu Tenno, prapradziadek pierwszego cesarza. W ten sposób Amaterasu stała się matką rodu cesarskiego. Do 1946 roku, kiedy z konstytucji usunięto ustęp o tym, że cesarze są pochodzenia boskiego, czczono ją właśnie jako pramatkę wszystkich cesarzy. Władców, których początkiem był oddech bogów.

reklama
Źródło: Wróżka nr 9/2005
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl