Wojownik światła

Tajemniczy przybysz z wysp Oceanii, Autori, najczęściej chodził własnymi ścieżkami. Często czuł się dziwnie, obco, nieswojo, jakby był gościem na planecie Ziemia. Dużo wędrował po lesie, modlił się, rozmawiał z aniołami. Miał kilka wypadków, z których ledwie uszedł z życiem.

Wojownik światła Najważniejszy - ten, który pozwolił mu odkryć prawdziwe powołanie - zdarzył się, gdy skończył 19 lat. Dostał się wówczas pod koła 12-tonowej ciężarówki. Nikt nie dawał mu szans na przeżycie. Zawieszony przez miesiąc między niebem a ziemią, był równocześnie Tu i Tam, widział przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, rozmawiał z Bogiem. Wówczas poznał prawdziwy cel swego życia: nieść ludziom światło.

Można oddychać miłością


Z przekazów, które otrzymuje od swych duchowych przewodników, Autori czerpie nieograniczoną wiedzę na każdy temat. Między innymi i tę, że życie zostało zasiane na Ziemi około 33 000 lat temu przez istoty z Plejad, Syriusza, Oriona oraz innych odległych gwiazd. Dzięki ich zabiegom nastąpiła przemiana neandertalczyka w człowieka, a każdy dwunożny mieszkaniec naszej planety otrzymał wielki potencjał Światła. Niestety, gdy się ucywilizował, zapomniał o swojej mocy.

I oto właśnie na przełomie XX i XXI wieku nadszedł czas, aby w ludziach na nowo rozniecić Światło. Jeśli proces ten się powiedzie, otaczająca Ziemię energia stanie się subtelniejsza i zaczniemy oddychać miłością - tak jak teraz oddychamy powietrzem. Uwolnimy się z ograniczeń pięciu zmysłów. Powszechnie możliwe będą: telepatia, telekineza, moc uzdrawiania, podróże w czasie i przestrzeni, kontakt z istotami materialnymi i niematerialnymi, a nawet odżywianie się światłem.

Zwiastunem nowej ery jest zanik otaczającej naszą planetę powłoki ozonowej. Autori głosi, iż jest to kosmiczna pomoc dla Ziemian, otwarcie wrót, przez które popłynie energia, jaka nie tylko odmieni nasze serca i umysły, ale także wymusi zasadnicze zmiany w komórkach ludzkiego organizmu - przekształci łańcuch DNA. - Ciało - wyjaśnia Autori - to urządzenie do przechowywania światła. Gdy wibracje człowieka podnoszą się do wibracji światła, ciało staje się mniej gęste i inaczej zachodzą w nim procesy biochemiczne. Pojawia się wtedy uczucie głębokiego spokoju. Gdy napłynie kosmiczna energia, ludzie nie będą się bać i przestaną cierpieć.

reklama

Kraksa i zagubiony tydzień


Uczestnicy kursów Autoriego często najpierw poznają go w snach. Stanisław, biznesmen, którejś nocy wyśnił wyspę. Było na niej wielu ludzi ubranych na biało, pośród nich stał nauczyciel. Stanisław był zamknięty w klatce i nie mógł do grupy dołączyć, choć bardzo chciał. Jakiś czas potem - obok informacji o kursie - zobaczył w gazecie zdjęcie Autoriego. Stwierdził, że to mistrz z wyspy i natychmiast zapisał się na zajęcia.

Maria, doktor pedagogiki, przed laty przeczytała książkę Vulcana. Następnej nocy zjawił się w jej śnie, choć nie wiedziała przecież, jak wygląda. Kiedy rok później przyśnił się po raz drugi, zaczęła szukać w prasie informacji na jego temat. Znalazła ogłoszenie o wyjazdowych warsztatach w Egipcie. Ponieważ Maria jest nauczycielem akademickim, od razu podbiegła do kalendarza, by sprawdzić, czy będzie miała wolny czas.

- Nie uwierzy pani - śmieje się - ale w moim zwykłym, ściennym kalendarzu w ogóle nie było tego tygodnia. Czy potrzebny był lepszy znak? Na niektórych warsztatach "nic specjalnego się nie dzieje". Uczestnicy kursów medytują, ćwiczą oddech, zadają pytania nauczycielowi i słuchają odpowiedzi. Od czasu do czasu Autori sygnalizuje, że o swoich uczniach wie bardzo wiele, ale jasnowidzenie, wróżenie nie jest celem jego zajęć. Ireneusz Rudnicki, przyjaciel i tłumacz Autoriego, twierdzi, że mistrz przepowiadać wręcz nie lubi. Jemu samemu, w ciągu ośmiu lat znajomości, tylko kilka razy - bardzo delikatnie - uchylił furtkę przyszłych zdarzeń. Nachalny był tylko raz: gdy namawiał, by ubezpieczył samochód. Uczeń jednak nie posłuchał, a po miesiącu auto nadawało się już tylko na złom.

- Autori - opowiada - zawsze podaje jakiś temat zajęć, ale rzadko kiedy się go trzyma. On po prostu rozmawia z ludźmi. Zapytał kiedyś pewną panią, jak się czuje, a gdy ona, zaskoczona takim wyróżnieniem, nie mogła wydusić z siebie słowa, zakomunikował jej, iż ma w sobie ogromne pokłady mądrości i czas najwyższy, by zaczęła się tym dzielić z innymi. Kobieta rozpłakała się i wyznała, że akurat dziś bardzo potrzebowała takiego bodźca. Pod koniec dnia okazuje się jednak, że te luźne rozmowy mają bardzo wyraźnie określony cel, a każde pytanie i odpowiedź zawiera głęboki sens. Uczestnicy kursu doznają poczucia intensywnej przemiany duchowej.
- Buduję ich wiarę w siebie - mówi Autori.
- Wielu ludziom się zdaje, że nie są warci tego, by pracować z energią, by stać się wysłannikiem światła. A przecież wobec Boga jesteśmy równi, Bóg pracuje z każdym z nas tak samo.

Egipskie jasności

Maria opowiada o cudzie, jaki stał się po jej powrocie do Polski z warsztatów w Egipcie. Babskie plotki poróżniły ją z koleżanką, z którą chciała nadal się przyjaźnić. Ale tamta nie miała ochoty słuchać wyjaśnień. Na domiar złego zmarła matka przyjaciółki. Niebawem starsza pani przyśniła się... Marii. Prosiła o przekazanie córce pewnych wiadomości. W ten sposób uczestniczka kursu zyskała szansę na rozmowę, podczas której obie panie wyjaśniły intrygę do końca.
- Dlaczego zabiera pan uczniów akurat do Egiptu? - pytam Autoriego.

- Bo to od starożytności ośrodek wielkiej wiedzy i jedno z najbardziej energetycznych miejsc na Ziemi. Geometryczna struktura piramid sprawia, że światło utrzymuje się tam przez wieki. Jest zamknięte w świątyniach, grobowcach, w każdym kamieniu. A światło to przecież mądrość, więc trudno znaleźć człowieka, dla którego podróż do Egiptu nie stanowiłaby przeżycia niezwykle poruszającego, ważnego. Autori jest pewien, że w wielu poprzednich wcieleniach był Egipcjaninem, nawet faraonem. Twierdzi, że wcielenia w kraju nad Nilem miało również wielu Polaków. Dlatego tak lubi do nas przyjeżdżać. - W Polsce czuję wielkie pragnienie i potrzebę światła - podkreśla.

Autori uczy, że czucie jest najważniejsze. Zachęca ludzi, aby poczuli, jak pragną żyć, co mają ochotę robić, jak chcą sobie układać relacje z innymi, a potem poszli drogą, którą podpowiedziała im intuicja. Podczas konsultacji zwanych czytaniem duszy nigdy nie radzi wprost, co robić, aby rozwiązać jakiś problem. "A co czujesz?" - pyta i dotąd drąży temat, aż człowiek sam znajdzie najlepsze wyjście z sytuacji, które mistrz znał oczywiście od początku wizyty. Raz to jest na przykład rozstanie z partnerem, a kiedy indziej decyzja, aby nie rozbijać związku, lecz zmienić coś w swoim wnętrzu. Siadają przed nim natchnieni ludzie, którzy chcą mówić tylko o rozwoju duchowym, a Autori na to: "Stop! Przez trzy miesiące żadnych książek o duchowości, tylko ćwiczenia oddechowe, zabawy, tańce, spacery, randki i chociaż raz się porządnie upij. Poczuj wreszcie swoje ciało!".

Polakom, których uważa za zbyt grzecznych i dogadzających bliźnim zamiast sobie, chętnie "zadaje" mówienie słowa "nie".
- Przez miesiąc odmawiaj każdemu, we wszystkim, chyba że naprawdę bardzo chcesz coś zrobić - nakazuje.

Bo przecież światło, u licha, jest przede wszystkim radosne!

Autori uczy, że czucie jest najważniejsze. Zachęca ludzi, aby poczuli, jak pragną żyć, co mają ochotę robić, jak chcą sobie układać relacje z innymi, a potem poszli drogą, którą podpowiedziała im intuicja.

Źródło: Wróżka nr 12/2004
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl