Kto czyhał na życie Mickiewicza

Adam Mickiewicz i Andrzej Towiański... Gwiazdy splotły losy tych dwóch ludzi w przedziwny, tragiczny węzeł. Znany jest fatalny, zgubny wpływ Towiańskiego na naszego narodowego wieszcza.

Andrzej TowiańskiTo właśnie on miał spowodować zamilknięcie poety i skompromitować go w oczach polskiej emigracji oraz francuskiego rządu. Nie była to zresztą jedyna ofiara przybyłego z Litwy proroka. Nic więc dziwnego, że przypisywano mu pracę dla rosyjskiego wywiadu. Czyżby jednak Towiański, który chciał mieć nad ludźmi władzę absolutną, zaplanował zabójstwo Mickiewicza, gdy ten usiłował wydostać się spod jego wpływu?

Być może prorok nie miałby tak wielkiego wpływu na poetę, gdyby nie choroba jego żony - Celiny. Jej obłęd wtrącił Mickiewicza w głęboką depresję, a cudowne uzdrowienie było dowodem boskiej mocy Towiańskiego. Mickiewicz na rozkaz mistrza zabrał Celinę z domu dla umysłowo chorych, wbrew zaleceniom lekarzy. "wczesna medycyna dopatrywała się przyczyn szaleństwa w "uderzeniach pokarmu do głowy", będących skutkiem tego, że w krótkim czasie Mickiewiczowa wydała na świat kilkoro dzieci.

 Życie żony Pierwszego Poety nie było łatwe. Piękna Celina, uzdolniona muzycznie, mająca wzór w matce - słynnej Marii Szymanowskiej - nie mogła zadowolić się rolą żony "od pieluch i zrazów z kaszą". Już w kilka dni po ślubie Mickiewicz pisał o Celinie: "przyjaciele moi jeszcze do mojego nowego mebla nie przywykli". Wielu przyjaciół poety uważało jego żonę za rozhisteryzowaną komediantkę, którą Towiański miał wyleczyć groźbą ujawnienia kompromitujących ją faktów. Sądząc z opisów, prorok był doskonałym bioenergoterapeutą i mógł pomóc Celinie. Zarzucano mu, że magnetyzmem i hipnozą zdobywa wyznawców. W przypadku Celiny przyczyny jego sukcesu mogły być jeszcze prostsze. W tej zabiedzonej "kurze domowej" odnalazł człowieka, dowartościował ją.

reklama

Adam MickiewiczTowiański potrafił pobudzić wyobraźnię swoich wyznawców. Przekazał im wiarę w wędrówkę dusz i odradzanie się duszy po śmierci. Nie przysparzało mu to przyjaciół wśród księży, ale przyciągało romantyków. Tłumacząc im historię wcieleń, Towiański sprawiał, że nagle wyjaśniało się wiele faktów z ich życia. Niepojęte przeczucia, lęki, sympatie i uprzedzenia okazywały się jasne, gdy traktowano je jako psychiczne ślady poprzednich bytów. Należy dodać - bytów nie byle jakich. Mistrz umiał schlebiać miłości własnej uczniów.

Czy Towiański był prorokiem, jak to utrzymywał Mickiewicz? Poeta twierdził, że to właśnie on miał być słynnym "czterdzieści i cztery" w III części "Dziadów". To Mickiewicz wprowadził czołobitną formułę zwracania się do Towiańskiego: "Mistrzu i Panie", co spowodowało niebywały kult proroka. Doszło do tego, że niektórzy uczniowie widzieli w nim drugiego Chrystusa. Ci natomiast, którzy mieli dość siły, by się przeciw niemu zbuntować, podejrzewali go o diabelskie powiązania.

Objawy czci, okazywanej Towiańskiemu, raziły wielu ludzi, podobnie jak uprawiany przez jego wyznawców "teatr uczuć". Apoplektyczne czerwienienia oblicza, łzy, dziwne wykrzywienia i drgania mięśni twarzy miały dowodzić siły ducha. Nierzadko dochodziło nawet do zbiorowej histerii, w wyniku czego paryskie wykłady Mickiewicza, na których zachęcał do wiary w towianizm, coraz częściej kończyły się skandalem. Uczniowie szlochali, krzyczeli, padali do nóg poety, dostawali konwulsji, a w przypływie szaleństwa bili tych, którzy jeszcze nie byli przekonani do idei proroka.

Adam MickiewiczUdział w tych żenujących spektaklach brali znani dyplomaci, świetni pisarze, dzielni żołnierze. Dla mistrza rzucali doskonałe posady, zrywali zaręczyny, oddawali sekcie swój majątek. Otrzymywali w zamian biedę, izolację od przyjaciół, upokorzenia i nagany. Skąd brała się siła Andrzeja Towiańskiego, która na dziesiątki lat potrafiła przykuć do niego ludzi?  On sam twierdził, że tę moc dał mu Bóg. Jeszcze na Litwie, gdzie odziedziczył niewielki folwark, miał objawienie - Matka Boska kazała mu jechać na Zachód, ratować polskich wygnańców. Wydzierżawił więc majątek, pobrał pieniądze za sześć lat z góry, liczne dzieci zostawił pod opieką lokalnych wyznawców i wyruszył do Francji zbawiać polskie dusze.

W podróży towarzyszyły mu żona - Karolina oraz jej siostra - Anna, którą poślubił Ferdynand Gutt - postać demoniczna. Jego ojciec był znanym wileńskim aptekarzem. Został ponoć zamordowany za odmówienie wydania trucizny, która miała uśmiercić księcia Ludwika Sayn-Wittgensteina. Książę przez małżeństwo ze Stefanią Radziwiłłówną wszedł w posiadanie dóbr radziwiłłowskich, a carska władza nie zamierzała wypuszczać z ręki takiego kąska. Ojciec Ferdynanda Gutta zbyt wiele wiedział o intrydze, nie chciał pomagać w zamachu na życie księcia.

Po Wilnie krążyły plotki, że to Towiański, który rzekomo miał być carskim szpiegiem, zaaranżował zabójstwo starego aptekarza. A chcąc ściślej związać ze sobą młodego Gutta, zmusił go do współudziału. Razem mieli pokrajać ciało swojej ofiary na kawałki, zawiązując tym najdosłowniejsze braterstwo krwi. Towiański nieraz deklarował, iż zna zbrodnie ducha gorsze od "zwykłego" zabójstwa. Opowiadał o słynnym w Wilnie wypadku zabicia żony przez męża. Wszyscy litowali się nad ofiarą, ale on twierdził, że sama była winna swej śmierci. Duchem prowokowała męża, stała mu na przeszkodzie, więc zabicie jej było złem najmniejszym z możliwych.

Celina SzymanowskaGdy Mickiewicz stracił katedrę, a przy tym na własną rękę zaczął prowadzić paryską sektę towiańczyków, szybko doszło do konfliktu między nim a mistrzem. Sprawa jest owiana tajemnicą: nie znamy treści ich rozmowy, po której Mickiewicz opuścił swego proroka. Towiański pragnął Mickiewicza upokorzyć, ale nigdy stracić. Toteż wszelkimi sposobami starał się odzyskać władzę nad nim. Zaczęło się od straszenia: Karolina Towiańska przepowiedziała Mickiewiczowi śmierć w ciągu trzech dni, jeśli nie ukorzy się przed mistrzem. Poeta uwierzył przepowiedni: trzy dni czekał na spełnienie losu, nie opuszczając domu. Gdy śmierć go nie dosięgła, nabrał odwagi. Towiański widząc, że ofiara wymyka się mu z rąk, zaczął stosować coraz brutalniejsze metody nawracania niepokornego ucznia. W listach pokorę mieszał z groźbami; "praniu mózgu" poddał Celinę Mickiewiczową, by przez nią uzyskać wpływ na poetę. Wszystko na próżno. I wtedy Towiański wpadł na iście szatański pomysł.

Był wśród jego uczniów Seweryn Goszczyński, urodzony na Ukrainie poeta, który zyskał sławę także jako gorąca natura. Zwano go "hajdamaką". Goszczyński miał ponoć zabić jednego z generałów księcia Konstantego podczas Nocy Listopadowej. Towiański postanowił mu powierzyć ostateczne "pokonanie" Mickiewicza. Mistrz wprost mówił Goszczyńskiemu, że w walce o prawdę każdy sposób jest dobry. Nawet zabójstwo. Zbrodnia jest usprawiedliwiona, gdy ratując ducha, zniszczy się ciało. Czy był to rozkaz zabicia Mickiewicza?

Towiański łatwo mógł zrzucić z siebie odpowiedzialność, gdyby Goszczyński faktycznie dopuścił się zbrodni. Mistrz mógł się wykpić twierdząc, że nie kazał zabijać, lecz tylko użył poetyckiej przenośni. Uwierzyłby temu nawet sam hajdamaka i w przekonaniu, że źle zrozumiał rozkaz, poniósłby śmierć na szubienicy. Na szczęście do tragedii nie doszło. Goszczyński przez rok starał się przekonać Mickiewicza, by powrócił do mistrza. Gdy i to nie wyszło, symbolicznie odprawił za poetę mszę jak za umarłego, choć ten cieszył się dobrym zdrowiem. Dopiero kilka lat później Towiański mógł się poczuć usatysfakcjonowany śmiercią niepokornego ucznia.


Daniela Stern

Źródło: Wróżka nr 9/1997
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl