Medytacja według Osho

W lipcowym numerze „Wróżki” z 2006 roku namawiałem Czytelników do sięgnięcia po książkę Pamy Cziedryn „Kiedy życie nas przerasta”.

Medytacja według OshoW tym wykładzie „psychologii buddyjskiej na co dzień” spodobało mi się to, że uczy wszystkiego, co jest odwrotnością pośpiechu, którego szczerze nienawidzę. Ale od rozumowego poznania do życiowej praktyki daleka droga. Kiedy już się wie, co robić, trzeba zacząć to robić. I tym czymś w buddyzmie jest medytacja, bez której nie da się w pełni być tu i teraz – czuć sens życia.

Ponieważ nie mam czasu ani ochoty chodzić do jakichś szkół medytacji, poznawać wegetarian wpatrujących się w niewygodnych pozycjach w niewidoczny punkt na ścianie, postanowiłem kupić podręcznik, z którego sam się nauczę medytować.

W księgarni znalazłem mnóstwo opasłych tomów, od których mnie odrzuciło. No bo jak można trenować umysł według tego rodzaju wskazówek: „Skup się na aspekcie tantrycznym, czyli pracy na poziomie emocji i energii” albo „Sięgnij do esencji, początku, czyli źródła mądrości, które ma jakość matki”. Z takich tekstów można się tylko pośmiać, a buddyzm to co prawda radosna, ale jednak poważna sprawa – ma mnie przecież doprowadzić do nirwany!

Wreszcie biorę do ręki zachęcający, bo cienki, poradnik Osho „Techniki medytacji”. Autor nie ma najlepszej reputacji – dla jednych jest wielkim mistykiem XX wieku, dla innych guru przemocy i rozpasanego seksu. Dla uczniów zaś, którzy po śmierci mistrza kontynuują jego dzieło i prowadzą w Punie koło Bombaju coś w rodzaju sanatorium dla zachodnich dusz, Osho jest po prostu dobrze sprzedającym się znakiem towarowym.

On sam potrafił reklamować się niczym gwiazda rocka. Broda do pasa, wełniana czapka naciągnięta na świdrujące, czarne jak węgle oczy, do tego złoty rolex na ręku i rolls-royce. Ten z wyglądu hollywoodzki gwiazdor mówił tłumom na ogół to, co chciały usłyszeć: świat ma być wolny od wojen, nienawiści, uprzedzeń, a człowiek ma żyć w harmonii z przyrodą i w przyjaźni z innymi ludźmi.

reklama

Osho łączył ziemskie przyjemności z refleksją nad marnością świata i sam był najlepszym przykładem „Zorby Buddy”, nowego rodzaju człowieka, którego idee głosił. Rajneesh Chandra Mohan (bo tak naprawdę nazywał się Osho) wyraźnie był bardziej pod wpływem Zorby niż Buddy i zmarł w 1990 roku najprawdopodobniej na AIDS. Ale jako nauczyciel współczesnej odmiany buddyzmu Osho był i jest genialnym nauczycielem medytacji. W pewnym sensie przypomina największego łobuza w klasie, który umie jednocześnie rozwiązać najtrudniejsze zadanie matematyczne.

Medytacją może być właściwie każda życiowa czynność – i to odkrycie uchodzi za największe osiągnięcie hinduskiego mistyka. Wystarczy, że coś wykonujesz uważnie przez kilka minut, sekund, a najlepiej całą dobę. Właśnie uważność jest według Osho tym, o co chodzi w medytacji. Uważność, ale nie koncentracja. Koncentracja wyklucza prawdziwą medytację, w której zapadasz się we własne istnienie.

Po szczegóły odsyłam do „Technik medytacji” mistrza Osho. „Znajdź coś, co do ciebie przemawia. Medytacja nie może być narzuconym wysiłkiem” – poucza mistyk i daje dziesiątki przykładów przemiany zwyczajnych, codziennych sytuacji w takie, w których możemy stać się bardziej świadomi własnej natury.

Mnie spodobała się nieco prowokacyjna medytacja gilotyny (Osho uwielbiał prowokować, Madonna tylko go naśladuje): „Idąc, myśl, że nie masz głowy, tylko ciało. Siedząc, myśl, że nie masz głowy. Stale pamiętaj, że nie masz głowy. Wyobrażaj sobie siebie bez głowy. Zrób powiększone zdjęcie siebie bez głowy, patrz na nie. Opuść lustro w łazience, tak, że nie widzisz głowy, tylko ciało. Kilka dni i poczujesz, że ogarnia cię poczucie braku ciężaru, wielka cisza – gdyż to głowa jest problemem (czytaj: wszystkie problemy są wytworem twojej głowy, twojego umysłu). Jeśli zdołasz wyobrazić sobie siebie bez głowy, będziesz bardziej ześrodkowany na sercu”.

I oto właśnie chodzi w medytacji i w buddyzmie ery odrzutowców.


Andrzej Szeliński

Źródło: Wróżka nr 11/2006
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl