Kurtka z lisów

Moja babka mawiała, że w sny katolikowi wierzyć nie wypada, ale sama w nie wierzyła. I to bardzo. Ja także miewałam różne sny, ale prawdę mówiąc, nie umiałam ich interpretować. A to jest istota snów.

Przekonała mnie o tym Lidka, moja biurowa koleżanka. Codziennie razem wracałyśmy z pracy do domu i rozmawiałyśmy o wszystkim. Oczywiście, pochwaliłam się, że od dwóch lat planujemy z mężem kupno domu i wyniesienie się z miasta. Powiedziałam, że mąż ciężko pracuje, bierze dodatkowe dyżury w szpitalu, żeby zarobić na połowę potrzebnej sumy, drugą zamierzamy pożyczyć w banku.

Lidka zapytała, czy mam do niego zaufanie, bo tyle się słyszy o romansach lekarzy z pielęgniarkami i z pacjentkami. Zapewniłam ją, że mój mąż taki nie jest. Roześmiała się, jak to ona, głośno i zaraźliwie. Wtedy na ulicy minęła nas młoda kobieta w kurtce z rudych lisów. Wydawało mi się, że słyszała naszą rozmowę, bo uważnie nam się przyglądała. Zwłaszcza mnie. Obie z Lidką pozazdrościłyśmy jej ślicznego futerka. Zawsze o takim marzyłam, ale nie mogłam sobie na nie pozwolić. Od lat z mężem oszczędzaliśmy, żyliśmy z mojej pensji, jego pieniądze szły na konto nowego domu.

Tej nocy przyśniło mi się, że zabłądziłam w nieznanej okolicy. Chodziłam zagubiona wśród ślicznych, białych domów otoczonych ogrodami i dzwoniłam do kolejnych furtek. Wreszcie otworzyła mi… ta kobieta w kurtce z lisów i powiedziała, że mój mąż już tu nie mieszka. Upierałam się, że sama to sprawdzę, wtedy ona postraszyła mnie groźnie warczącym psem. Co dziwne, był to nasz Lolek, rudy seter, w realu zupełnie nieagresywny. Lolek wyszczerzył na mnie zęby… i wtedy się obudziłam. Opowiedziałam sen Lidce, a ona stwierdziła, że to zapowiedź kłopotów małżeńskich przez kobietę. Zupełny nonsens. Szybko o śnie zapomniałam.

Wieczorami, czekając na męża, zaczęłam przeglądać ogłoszenia o sprzedaży nieruchomości. Byliśmy bowiem zdecydowani na kupno domu, a nie jego budowę. To moje nagłe zainteresowanie mąż uznał za przedwczesne. Jakiś czas później znowu miałam sen. Obudziłam się w nim w nocy i zobaczyłam robotników stawiających za oknem rusztowania. Chciałam od razu powiedzieć o tym mężowi, ale nie było go w łóżku. Zaczęłam go szukać. Wyszłam przed dom i wtedy zobaczyłam siedzącego na rusztowaniu Lolka.

reklama

Był cały przysypany pyłem i trząsł się ze strachu. Wdrapałam się na górę, a on wyciągnął do mnie łapy, tak jak dziecko wyciąga ręce. Tym razem Lidka poważnie się moim snem zmartwiła. Powiedziała, że oprócz kłopotów z mężem będę miała kłopoty z domem. Poważne. Zupełny nonsens, powiedziałam znowu. Minęło lato. Nigdzie z mężem nie wyjechaliśmy. Najgorzej upał w mieście znosił biedny Lolek. W pierwszy dzień jesieni mąż wyjątkowo wcześnie wrócił do domu. Usiadł naprzeciwko mnie i powiedział, że się… wyprowadza!

Zakochał się i nie może zrezygnować ze szczęścia, które go spotkało. Poza tym postanowił wspaniałomyślnie zostawić mi nasze dwupokojowe lokatorskie mieszkanie. Uskładane na dom pieniądze miał zatrzymać on. Zdobyłam się jedynie na żałosne stwierdzenie, że Lolek musi zostać ze mną. Dopiero później do mnie dotarło, że Lidka miała rację – sny zapowiadały utratę przez kobietę męża i wymarzonego domu. Nie mieliśmy dzieci, więc rozwód poszedł gładko. Nie wiedziałam, kto jest miłością życia mojego byłego, ani gdzie razem mieszkają. Do czasu, gdy którejś letniej niedzieli wybrałam się z Lolkiem za miasto.

Bez wcześniejszego planu pojechałam po prostu przed siebie. Nagle zatrzymałam samochód, gdyż okolica wydała mi się… znajoma? Po obu stronach piaszczystej drogi stały śliczne, białe domy w ogrodach. Wysiadłam z samochodu. Coś mi kazało zadzwonić do furtki jednego z nich. Pod byle pretekstem. Po chwili drzwi domu się otworzyły. Stanęła w nich kobieta w kurtce z rudych lisów…

To znaczy ona ich w tym momencie na sobie nie miała, ale byłam pewna, że to ona. A za nią ukazał się… mój były mąż! Uciekłam do samochodu. Odjechałam najszybciej, jak to było możliwe. Miałam nadzieję, że nie zostałam rozpoznana, bo za namową Lidki zaraz po rozwodzie zmieniłam kolor włosów i z tych wszystkich zmartwień sporo schudłam. Od tamtej pory powtarzam: warto wierzyć w sny i nauczyć się je rozumieć.


Emilia S.

Źródło: Wróżka nr 4/2009
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl