Korepetycje z życia

Coaching - to mniej niż psychoterapia, ale znacznie więcej niż dobre rady. Stosując tę metodę, porządkuje się życie i uczy, jak mieć z niego satysfakcję.

Korepetycje z życiaWszystkie moje dotychczasowe próby zreformowania siebie samej kończyły się porażką. Rady z poradników psychologicznych, jak należy lepiej wykorzystywać czas, planować i organizować życie, w moim przypadku nie działały. Szukałam ciągle sposobu, by uporządkować chaos, w którym żyję – tak wpadłam na coaching.

„Coaching pomaga w osiągnięciu celu sprawniej, bez niepotrzebnych ofiar, zmarnowanego czasu i przegapionych okazji” – zachęcił mnie opis strony w internecie, jednej z ponad 17 tysięcy, które wyskoczyły na ten temat. Trudno dla słowa coach znaleźć polski odpowiednik. Oznacza coś więcej niż trenera, trochę mniej niż terapeutę.

To ktoś, kto pomaga ocenić, w czym człowiek jest dobry, jakie ma możliwości, w jaki sposób może najlepiej ze swoich zdolności korzystać, co jest dla niego ważne, czego pragnie. Pojęcie coach wywodzi się ze sportu, ale zostało przejęte przez biznes. Dla korporacji pracują executive coach, którzy pomagają w rozwijaniu umiejętności zawodowych. Coraz częściej jednak potrzebujemy korepetycji z umiejętności życiowych i tym zajmuje się life coach. Czy można jednak tą metodą pomóc sobie samemu?

Eva Kaminski, autorka książki „30 minut dla osiągnięcia sukcesu metodą coachingu”, twierdzi, że tak. Nie wierzę w takie ekspresowe nauczanie, zapytałam więc Agnieszkę Grabowską, certyfikowanego coacha z firmy Human Challenge.

reklama

 – Oczywiście, że można pracować samemu, pod warunkiem, że jesteśmy zdeterminowani. Bo bardzo często wiemy, co trzeba zrobić i nikt nie musi nam podpowiadać. Brakuje tylko determinacji, by działać – odpowiedziała Agnieszka Grabowska. – Coach jest osobą, która „pilnuje”, motywuje, wspiera. Poza tym pracując nad sobą, narażamy się na niekomfortowe przeżycia. Musimy często mierzyć się z niewygodnymi tematami. Człowiek ma w takich sytuacjach skłonność do ucieczki. Coach zaś przytrzyma go przy trudnej sprawie i nie pozwoli „pomyśleć o tym jutro”.

Pracując nad sobą, warto przez cały czas zadawać sobie w głowie pytanie: „dlaczego to jest dla mnie ważne?”. Jeśli wiemy, po co robimy coś nawet niełatwego czy nieprzyjemnego, trudniej ulec pokusie, by sobie odpuścić. No i trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo praca zajmie nam na pewno więcej niż 30 minut.

Zaczynać należy... od początku
Od Agnieszki Grabowskiej dowiedziałam się, że moje reformy nie udały się, bo zaczynałam je od końca. Dostałam wskazówki do pracy. Po pierwsze: sformułować cele, które chcę osiągnąć. Po drugie: ustalić ważne dla mnie wartości.

– Dobre przepracowanie tych dwóch punktów porządkuje życie – zapewnia coach Agnieszka Grabowska. – Świadomi swoich celów i wartości przestajemy się miotać. Wielu moich klientów, którzy określili cele i wartości, miało wrażenie, że stał się cud. Ich życie zaczęło się układać harmonijnie, mieli więcej satysfakcji z tego, co robią, mówili, że są szczęśliwsi. A to nie był żaden cud, tylko efekt wglądu w siebie i uporządkowania swoich planów oraz dążeń – zachęciła mnie Agnieszka Grabowska.

W trzecim punkcie programu mojej pracy mam sprawdzić, z jakich rodzajów swojej energii korzystam, a jak się dowiedziałam, są cztery: fizyczna, intelektualna, emocjonalna i duchowa. Taki bilans energetyczny pokaże, skąd mogę czerpać dodatkowe siły. Rady, w jaki sposób uprawiać self coaching, które dostałam od Agnieszki Grabowskiej, można znaleźć w książkach, na przykład: „Mistrz coachingu” Angusa McLeoda, „Podręcznik coachingu” Sary Thorpe i Jackie Clifford lub „Coaching” Amandy Vickers i Steve’a Baristera.

Krok pierwszy: moje cele
W coachingu pracuje się z kartką. Wszystko zapisujemy. Początkowo wydawało mi się to głupie. Przecież wiem, czego chcę i do czego dążę, mam to w głowie. Kiedy jednak spisałam moje cele i zaczęłam je czytać, pojawiły się wątpliwości. Bo to wszystko lepiej brzmiało, gdy było w moich myślach. A kiedy zaczęłam odpowiadać na pytania pomocnicze (można je znaleźć w wymienionych wcześniej książkach o coachingu), rzecz skomplikowała się jeszcze bardziej.

a. Co jest dla mnie ważne? Odpowiedź początkowo wydawała się bardzo prosta. Wiadomo: zdrowie, sukces zawodowy, dobre relacje z ludźmi. Ale to raczej wartości, nie cele. Zaczęłam więc od początku. Praca, która ma sens. Czyli jaka? Chcę pisać o ważnych rzeczach, które mogą być użyteczne dla innych. No, to już jest cel. Chcę związać się z jednym lub dwoma magazynami, które mi to umożliwiają, żeby uniknąć rozmieniania się na drobne. Pierwsze pytanie mam z głowy.

b. Czy to rzeczywiście mój cel? Uczciwa odpowiedź ma pomóc wytropić, czy w poprzednim punkcie nie zapisałam czegoś, co uznałam za ważne, bo tak myśli ktoś, z kim się bardzo liczę. Albo może przejmuję cele modne lub uznane w moim środowisku. Wałkowałam to pytanie dość długo, bo jest bardzo istotne. Jeśli chcę być autorką swojego życia, lepiej zrezygnować z plagiatów.

c. Dlaczego chcę zrealizować właśnie ten cel? Przy tym pytaniu pojawił się problem. Próbowałam wykręcić się odpowiedzią, że chcę pomagać ludziom. Ale to tylko część prawdy. Równie ważny jest fakt, że chciałabym mieć wpływ na innych. I za pomocą tego, co piszę, sprawiać, żeby ludzie stawali się bardziej samodzielni i niezależni umysłowo. Takich bardziej lubię. I właśnie o to chodzi w tym pytaniu. Zdać sobie sprawę z prawdziwych motywów swojego działania. Nie ma nic złego w przyznaniu, że robię coś, bo chcę uzyskać większy komfort życia, zarobić więcej pieniędzy, wdrapać się na wymarzone wysokie stanowisko czy móc myśleć o sobie jako o dobroczyńcy. Ważne, żeby uczciwie przyznać się, dlaczego robię to, co robię.

d. Co zyskam dzięki osiągnięciu tego celu? Po odpowiedzi na poprzednie pytanie przy tym poszło łatwiej. Chodzi o to, by jak w dobrym biznesplanie przewidzieć konsekwencje swoich działań. Czasem, gdy wyobrazimy sobie przyszłe korzyści, rezygnujemy z celu, bo cena, jaką zapłacimy za jego realizację, jest niewspółmiernie wysoka w stosunku do zysku.

e. Kim się stanę, gdy swój cel zrealizuję i czy to jest zgodne z moją wizją siebie? To pytanie zaskoczyło mnie najbardziej, bo nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czy mam jakąś wizję siebie. Zwykle zadowalałam się frazesem: „być sobą”. Przypomniałam sobie jednak złotą myśl, którą gdzieś usłyszałam: żeby być sobą, najpierw trzeba być kimś. Wyobraziłam więc sobie siebie za rok, kiedy już moje cele zostaną zrealizowane. Z detalami: jak jestem ubrana, z kim się spotykam, co mówię, w jakim jestem nastroju, miejscu.

Jaka tam panuje atmosfera, czy jest jasno, czy ciemno. Takie odwołanie do fantazji pozwala na ujrzenie siebie pełniej niż podczas próby racjonalnego przewidywania. Potem starałam się połączyć i zapisać to, co widziałam w fantazji i co podpowiadał mi rozum. Dziś wizję siebie muszą mieć nie tylko gwiazdy show biznesu czy politycy. Przydaje się ona też w „zwyczajnym” życiu. Eryk Mistewicz, specjalista kreacji wizerunku, mówi, że przy dzisiejszej konkurencji w różnych dziedzinach nie wystarczy być bardzo dobrym. Trzeba być wyjątkowym. A do tego prawdziwym, bo coraz lepiej demaskujemy fałsz i udawanie. Dlatego uczciwe przyglądanie się sobie, takie jak podczas self-coachingu, bardzo się przydaje, by znaleźć to, co w nas niepowtarzalne.

Moja praca nad celami nie była łatwa. Dużo myślenia i parę gorzkich pigułek do przełknięcia. Odkryłam na przykład, jak asekurancko podchodzę do swoich marzeń. Z nawału różnych zajęć buduję parawan, który broni mnie przed podjęciem ryzyka ambitniejszych zadań, bo się boję krytyki i odrzucenia. Przyznanie się do strachu nie jest przyjemne, ale uwalnia. Zamiast podejmowania kolejnego zadania, pomyślę, czego i dlaczego się boję. I co mogę z tym zrobić. W ostatnim kroku pracy nad celami wyznaczę sobie czas, do kiedy mam je zrealizować i jakie działania podejmę, by je osiągnąć. Wszystko, krok po kroku, skrzętnie zapisuję. To ważne. Plany, które są tylko w głowie, ulatują, niepostrzeżenie zmieniają się i, w konsekwencji, niewiele z nich wynika.

Źródło: Wróżka nr 3/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl