Przyjaźń z rekinem

Gdyby nie święta Bożego Narodzenia, grudzień byłby najtrudniejszym miesiącem w roku. Dla mnie na pewno. Ciemno, zimno i wszystko w kolorze ziemnej grudy. Śnieg rzadko rozjaśnia puste pola. Stada wron, gawronów i kruków też kolorowe nie są.

Przyjaźń z rekinemTylko sroki czasem błysną bielą. Smutno. Świat staje się szary i tylko gdzieniegdzie bielszy lub czarniejszy. Jak w pierwszych telewizorach. Telewizor można wyłączyć, a grudnia nie. Trzeba przeżyć, marząc o wiośnie. Na szczęście na koniec szarego miesiąca mamy kolorowe święta. Radosne, ciepłe, rodzinne. Jak co roku rodzi się Zbawiciel, aby uratować nasze dusze.

Dlaczego tak piękne święto musi spływać krwią i cierpieniem? Jestem absolutnie pewna, że Pan Jezus nie oczekuje „rzezi niewiniątek”. Jak inaczej można nazwać miliony karpi duszących się w workach foliowych, skrzynkach czy tak zwanych „basenach” sklepowych. Jeszcze z czasów dzieciństwa pamiętam karpia w wannie. Nie pozwalano mi się z nim zaprzyjaźniać nie tylko ze strachu, że wpadnę do wody i się utopię. Przede wszystkim nie chciano ranić dziecinnej duszy. Na razie miała pozostać czysta.

Dlaczego nie na zawsze? Zupełnie nie umiem zrozumieć, dlaczego wszystkie inne ryby mogą być sprzedawane nieżywe, a karp musi przeżyć świąteczną gehennę. Jestem przekonana, że większość kupujących wolałaby nie przynosić do domu żywej ryby. Tym bardziej, że ta sama większość nie bardzo wie, co począć z miotającym się w torbie karpiem. Najczęściej słyszę: „Ja nie umiem zabić, niech sam sobie uśnie”. Uśnie? Nie uśnie, ale się udusi! Myślę, że zrozumieją mnie tylko chorzy na astmę. Nie raz przeżywali chwile, gdy nie mogli złapać tchu. Straszne chwile. Na to samo skazujemy zupełnie niewinne istoty. Ryba też czuje.

reklama

Jej system nerwowy wcale nie jest uboższy niż nasz. W pewnych aspektach nawet bogatszy. Przeżycia, jakie towarzyszą karpiom stłoczonym w brudnej wodzie, można porównać do komory gazowej. Nie chcę rozwodzić się na temat komór. Każdy wie, czym były. Nikt nie ma wątpliwości, że jednym ze straszniejszych miejsc kaźni. Czemu więc nikt nie zastanowi się, dlaczego serwujemy to samo niczemu niewinnym rybom. Bo to tylko ryba? Co znaczy słowo „tylko”? Jeśli ktoś jest „tylko”, można go kopnąć, głodzić, torturować. Nie życzę nikomu, aby stał się „tylko”.

Wiem, że przeciętnemu zjadaczowi ryb trudno walczyć ze strasznym, karpiowym procederem. Jednak jest prosty i skuteczny sposób. NIE KUPOWAĆ ŻYWYCH I ŚNIĘTYCH KARPI. Tylko filetowane lub patroszone. Tak naprawdę karpia można zastąpić inną rybą.Co prawda, nie wierzę, aby Polacy w ogóle z karpia zrezygnowali, ale ufam, że z torturowania go zrezygnują. Pierwsi na pewno będą akwaryści. Wszak karp to taka sama ryba jak mieczyk czy skalar. Tyle że większa.

Czy z rybą można się zaprzyjaźnić, wie na pewno pewien rybak znad ciepłych mórz. Pewnego razu w jego sieci zaplątała się samica rekina – żarłacza białego. Wiedział, że unieruchomienie ryby tego gatunku bardzo szybko kończy się śmiercią. Uwolnił ją. Odpłynęła. Gdy następnego dnia wsiadł do swojej łodzi i już miał rozrzucić sieć, zauważył rekina. Podpłynął do łodzi i wykonał bardzo dziwny taniec. Odwracał się na plecy, jakby nadstawiał szyję do drapania. Niestety, połów się nie udał, bo wszystkie ryby pouciekały. Następnego dnia było to samo i jeszcze następnego i następnego. W końcu rybak odważył się pogłaskać rekina, ale znów nie złowił żadnej ryby. Dziś nie żyje z rybołówstwa. Jest atrakcją turystyczną.

Za jego łodzią zawsze podąża samica żarłacza białego. Podpływa i czeka na pieszczoty. Rybak zaś nie musi już ciągnąć ciężkich sieci. I tak ma pieniądze. Jest bardzo wielu chętnych do płacenia za sfilmowanie niezwykłej przyjaźni. Tak naprawdę to rekin zarabia na utrzymanie rodziny rybaka. A przecież mógłby go zjeść. Czemu tego nie robi? Przecież to „tylko” ryba.


Dorota Sumińska
doktor weterynarii,
prowadzi w radiu i telewizji popularne programy o zwierzętach
fot. Elżbieta Socharska

Źródło: Wróżka nr 12/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl