Przyjaciele, czyli pies w celi

Ten dzień zapamiętam na całe życie. 22 października 2011 roku, chłodny ranek, wszystko pokryte szronem. Za chwilę przekroczę próg Aresztu Śledczego w Hajnówce...

Przyjaciele, czyli pies w celiPrzez okienko strażnik podaje mi przepustkę. Muszę zostawić telefon komórkowy, dowód osobisty i stary, towarzyszący mi wszędzie scyzoryk. Szczęknięcie zasuwy i można popchnąć zakratowane drzwi. Potem kolejne i jeszcze kilka następnych. Wszystkie zamykają się za mną z metalicznym zgrzytem. Serce mi wali jak młot pneumatyczny. Oto spełnia się moje marzenie.

Kiedyś oglądałam program na temat amerykańskiego więziennictwa. W kilku zakładach karnych wdrożono tam program resocjalizacji poprzez opiekę nad psami ze schronisk. Skazańcy z ciężkimi wyrokami szkolili zwierzaki pozytywnymi metodami, a przy okazji sami uczyli się współpracy, cierpliwości i miłości. Wyniki przerosły oczekiwania. Psy odzyskały zaufanie do ludzi, a ludzie odkryli w sobie uczucia nielicujące z więzieniem. Od tamtej pory marzyłam, że i w Polsce ktoś wpadnie na taki pomysł.

We wrześniu 2011 roku zadzwonił telefon. Nic specjalnego, bo ciągle dzwoni, ale tym razem w słuchawce odezwał się młody kobiecy głos:

– Pani Doroto, nazywam się Agnieszka Terechowicz. Prowadzimy program „Przyjaciele, czyli pies w celi” i bardzo potrzebujemy wsparcia. Czy odwiedziłaby pani areszt śledczy w Hajnówce? – Oczywiście, że przyjadę! Głos zamilkł na moment i usłyszałam cichutkie: – To wspaniale – i znów krótka przerwa: – …ale, ale my nie mamy pieniędzy… – Nie chcę pieniędzy! – odpowiedziałam i dalej rozmowa potoczyła się już bez żadnych zahamowań. Pani Agnieszka opowiedziała mi, co dzieje się w Hajnówce. A dzięki uporowi dyrektora aresztu dzieje się sporo.

reklama

Major Roman Paszko nie jest zwyczajnym dyrektorem więzienia. Gdyby nim był, osadzeni tkwiliby w celach przez 23 godziny na dobę (jedną spędzają na spacerniaku). Swoją „resocjalizacją” zajęliby się sami, a na efekty należałoby poczekać do rozpoczęcia następnego wyroku.

Tak zwani porządni ludzie brzydzą się kryminalistami. Znajdują się oni na samym końcu listy ich zainteresowań. No chyba że można zobaczyć jakiś mrożący krew w żyłach reportaż. Tymczasem to też przedstawiciele naszego gatunku. Chcemy, aby wracali do społeczeństwa „naprawieni”, ale nie zdajemy sobie sprawy, jakie to trudne. Głównie ze względów finansowych. Nikt nie chce dać pieniędzy na bandytów, ale też nikt nie chciałby mieć ich za sąsiadów. Mimo to w Hajnówce udało się przebić przez paragrafy i finanse.

Wchodzę na więzienny plac. Kilkunastu mężczyzn czeka na przyjazd psów. Po kilku minutach brama otwiera się ze zgrzytem. Wjeżdża biała furgonetka z logo schroniska. Psy piszczą z radości. Ogony mało się nie pourywają. Powitanie wyciska z oczu łzy. Wytatuowane ręce biorą w ramiona szalone ze szczęścia psiaki. Zaraz znajdują się ukryte w kieszeniach śniadania. Tu trochę wędliny, tam ser. Trzeba dzielić się z przyjacielem. Właśnie przyjaźń z kimś słabszym to moim zdaniem największe osiągnięcie tego programu.

Znam się trochę na tym i wiem, kiedy między człowiekiem i psem „zaiskrzy”, a w Hajnówce nie tyle iskrzy, co płonie. Pokazu, który zrobili tamtejsi więźniowie, nie powstydziłby się żaden profesjonalny szkoleniowiec. Każdy z nich mógłby uczyć innych ludzi, jak szkolić psa, tak by obie strony miały z tego wiele przyjemności. Dziwne to wrażenia jak na wizytę w więzieniu. Pojadę tam jeszcze nieraz. Chcę pomóc tym ludziom i psom.

Energia to niekończący się efekt domina. Ma bardzo różne oblicza. Poczynając od impulsu elektrycznego w mózgu, na wybuchu atomowym kończąc. Ziemia aż drży od złej energii: wojen, prześladowań, rzeźni i tuczarni przemysłowych. Na szczęście tor energii można odwrócić tak, by zamiast ciosu pojawił się pomocny uścisk dłoni. Jak w Hajnówce.

Ratunku dla świata należy szukać szczególnie w takich miejscach. Trzeba zaczynać tam, gdzie nagromadzony jest wulkan złej energii. Pomóc może każdy. Brakuje wszystkiego. Smyczy, obroży, zabawek i smakołyków dla psów. Poza tym w areszcie prowadzone są zajęcia plastyczne. Dzięki nim osadzeni odkrywają w sobie niezwykłe zdolności. Malują, lepią, tworzą naprawdę piękne przedmioty dla domów dziecka. Kłopot w tym, że brakuje pieniędzy na kupno materiałów. Pomóżmy im. Przecież każdy z nas może wysłać smycz, obrożę czy farby.

Z nadzieją podaję adres: Areszt Śledczy w Hajnówce, ul. Warszawska 67.


Dorota Sumińska
doktor weterynarii, prowadzi w radiu i telewizji popularne programy o zwierzętach
fot. shutterstock

Źródło: Wróżka nr 1/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl