Byk ma diabła za skórą

George Clooney uważa, że to przez urodę długo nie powierzano mu poważnych ról. Sukcesu doczekał dzięki byczej cierpliwości.

Byk ma diabła za skórąPrzebrany w sukienkę, z makijażem, poruszający ustami bez żadnej kwestii – tak wyglądał debiut kinowy jednego z najbardziej męskich współczesnych gwiazdorów. Na małą rólkę w filmie „And They Are Off” Theodorea H. Kuhnsa III (reżysera, o którym nikt już więcej miał nie usłyszeć), George’a Clooneya namówił w 1982 roku jego kuzyn Miguel Ferrer. Z debiutu przyszły gwiazdor najwyraźniej nie był dumny. – Ten kretyn reżyser umieścił moje nazwisko w napisach końcowych, choć nigdy nie wyraziłem na to zgody – zdradził po latach.

Ale to spotkanie z kamerą zadecydowało, że zaczął poważnie myśleć o karierze aktora. Wcześniej nic nie wskazywało, że wybierze tę drogę. Dość miał bowiem roli… syna celebryty, Nicka Clooneya, który prowadził talk show w lokalnej telewizji w Kentucky. Ciotka George’a, Rosemary Clooney, była dość znaną aktorką i piosenkarką – śpiewała między innymi z Marleną Dietrich. Rodzinna sława dokuczała nieco George’owi, który widział siebie raczej w roli zawodowego baseballisty. Tu jednak trafił na przeszkodę nie do pokonania. „Miałem wszystko, czego potrzeba znakomitemu graczowi” – mówił po latach – „…z wyjątkiem talentu”. Imał się doraźnych prac, sprzedawał męskie garnitury, kroił tytoń.

Gdy po niefortunnym debiucie George postanowił zmienić swoje życie, przydała się słynna ciotka. To u niej zamieszkał, kiedy przyjechał do Los Angeles. Długo zresztą nie wytrzymał i wprost z gwiazdorskich luksusów przeprowadził się do kawalerki przyjaciela, jak sam mówił, „do dużej szafy”. Jego kumpel łamał sobie później głowę, jak George’owi udawało się przekonać dziewczyny, żeby po miłym wieczorze „poszły do niego”. Życie w LA kręciło się wkoło nieudanych castingów.

reklama

Z byczym samozaparciem George wędrował po kolejnych studiach. Podpytywany przez dziennikarzy, czy ojciec dał mu dobre rady „na drogę”, odpowiedział ze śmiechem: „Tak, żebym nigdy nie mieszał wina i wódki”. Może to na skutek specyfiki ojcowskiej rady role, które dostawał młody Clooney, do pamiętnych nie należały. Zagrał w kilku serialach komediowych, „Ataku zabójczych pomidorów” (!!!) i w niskobudżetowym horrorze.

Reżyserzy doceniali jego urodę, ale nikt nie chciał mu dać poważnej roli. Przez jakiś czas grał w popularnym serialu „Roseanne”. Wspominał, że gdy odtwórczyni głównej roli, Roseanne Barr zobaczyła go po raz pierwszy, zaśmiała się: „Przystojniaczek jesteś, chodź ze mną na zaplecze i spraw, żebym się spociła”. To były oczywiście żarty, ale George zaczął się zastanawiać, czy to nie uroda jest przeszkodą w aktorskiej karierze. Sukces pojawił się po dziesięciu latach tułaczki po castingach. Opłaciła się cierpliwość – jedna z kluczowych cech charakteru zodiakalnego Byka. Uparty w dążeniu do celu, trudno się zniechęca. Potrafi latami czekać na swoje pięć minut. Z tym że w przypadku George’a tych minut miało być znacznie więcej.

Gdy 33-latek zagrał w serialu o lekarzach z ostrego dyżuru, już po pół roku każdy odcinek gromadził przed telewizorami 40 milionów Amerykanów. Aktor nie mógł przejść ulicami Manhattanu, nie słysząc zaczepek: „Cześć George, co słychać?”. Do tej pory jego „sława” objawiała się głównie tym, że od czasu do czasu ktoś wystękał: „Eee, to ty jesteś ten facet, z tego serialu… nooo….”. Teraz ludzie kojarzyli jego twarz z imieniem i nazwiskiem. I to bynajmniej nie Douga Rossa, którego grał w „Ostrym dyżurze”. 20 lat później w telewizyjnym wywiadzie puszczał oczko do widzów:  „I właśnie dlatego nie mogę już wrzucać na Twittera zdjęć mojego… ekhem… wiecie, czego”.

Po „Ostrym dyżurze” posypały się propozycje. Mimo poważnego i przemyślanego podejścia do kariery Byki ulegają czasem emocjom i działają impulsywnie, więc i jemu zdarzały się wpadki. Jedną z większych był… „Batman i Robin”. Film okazał się klapą, a aktor twierdzi, że nauczyło go to dwóch rzeczy: czytania scenariuszy i zwracania uwagi na to, kto reżyseruje.

Parę lat po nieudanym „Batmanie” zagrał u Stevena Soderbergha. To on wyreżyserował przebojowy „Ocean’s Eleven” – film, dzięki któremu George na dobre zagościł na wielkim ekranie. Clooney i Soderbergh współpracują do tej pory – lojalność to cecha Byka. George buduje karierę w dużej mierze na siatce przyjaźni. Taki związek łączy go z braćmi Cohen – pojawił się w trzech ich filmach. Najbardziej znana jest komedia „Bracie, gdzie jesteś”. „Cohenowie zadzwonili i powiedzieli, że szukają do roli kogoś z wyjątkowo głupią gębą, i że ja bym pasował jak ulał” – śmiał się Clooney.

W odpowiadającym za karierę dziesiątym domu horoskopu Byka znajduje się Wodnik rządzony przez planetę Uran. Sprawia on, że finanse są szczególnie bliskie jego sercu.
Wspominając dzieciństwo, Clooney opowiadał, że jego rodzina ciągle się przeprowadzała. Ojciec był znany, ale niezamożny, więc – jak żartował aktor – przenosili się akurat wtedy, gdy trzeba było zapłacić czynsz. Dlatego George kupuje przede wszystkim ziemię i domy. „Ziemia to coś konkretnego i namacalnego” – tłumaczy w wywiadach.

„Aktor robi karierę w ciągu 10 lat, potem jego gęba nudzi się widzom”– twierdzi Clooney. Dlatego myślący perspektywicznie Byk szuka nowych wyzwań. Nie tylko grywa w hollywoodzkich przebojach – ostatnio w nagrodzonych Oscarem za scenariusz „Spadkobiercach” – ale także sam finansuje niskobudżetowe produkcje. W 2009 roku wszedł na ekrany jego film „Człowiek, który gapił się na kozy” – czarna komedia o oddziale żołnierzy obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami. Nie był to kasowy hit, ale w końcu sam George w wywiadzie orzekł, że to „nie jest film dla wszystkich”.

Zawsze trzeba robić rzeczy nowe i różnorodne – to jego dewiza. Dlatego u szczytu sławy, w 1997 roku, użyczył swojego głosu Sparky’emu – psu gejowi z animowanego serialu „South Park”. Nim kreskówka trafiła na ekrany telewizorów, pojawiła się jej krótka zapowiedź. Tak spodobała się George’owi, że zrobił 200 kopii i rozdał znajomym. Nic dziwnego, że producenci zaprosili go do współpracy. Gwiazdor wszedł do studia i przez godzinę… szczekał do mikrofonu.

Gdy Byk jest szefem…Gdy Byk jest szefem…
• Nie zawsze jest po byku. Pracowników traktuje jak swoją własność. Z jednej strony dba o to, by w firmie nie brakowało im żadnych wygód, z drugiej wymaga, by harowali długo i ciężko. Pracowitych i lojalnych sowicie nagradza, ale leni i pozorantów szybko się pozbywa.
• Jeśli chcesz z nim coś załatwić, na wstępie poczęstuj go czymś słodkim, np. własnoręcznie upieczonym ciastem. To go zmiękczy i wprawi w dobry humor.
• Zanim poprosisz o podwyżkę, nabierz wartości w jego oczach, by nie chciał cię utracić. W negocjacjach bądź konkretny, mów, co potrafisz i co dajesz firmie. Byk ceni tylko tych pracowników, którzy przynoszą mu zysk. Pochwal się więc, że dzięki tobie firma zarobiła tyle i tyle.
• Pokaż mu, że niczego nie marnujesz. Drukuj tylko to, co naprawdę musisz – na dwóch stronach, segreguj śmieci i zbieraj plastikowe nakrętki.
• Ubieraj się elegancko, ale bez ekstrawagancji. Najlepiej w stonowanych kolorach. Byk jest estetą, lubi otaczać się pięknymi przedmiotami i atrakcyjnymi ludźmi. Jeśli do nich należysz, na pewno się ciebie nie pozbędzie.


Stanisław Gieżyński
Fot. shutterstock

Źródło: Wróżka nr 5/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl