Serce, które zawsze kocha

Dwie najgłośniejsze powieści Katarzyny Grocholi „Nigdy w życiu” i „Serce na temblaku” pokochały miliony Polek. Serca Polaków zdobyła, pokazując po pięćdziesiątce niewiarygodnie seksowne nogi w „Tańcu z gwiazdami”.

Powieści Katarzyny Grocholi pokochały miliony PolekW Katarzynie drzemią dwie skrajne natury. Z jednej strony jest delikatną i wrażliwą artystką, miotaną potężnymi emocjami i uczuciami, która łatwo wchodzi w rolę ofiary (Słońce w Raku w kwadraturze do Neptuna i ascendent w Skorpionie), z drugiej – niesłychanie silną, władczą kobietą, potrafiącą walczyć o siebie i stawiać czoło największym wyzwaniom (pięć planet w znaku dumnego Lwa plus Księżyc w walecznym Baranie). Córka polonistki i prawnika wiedziała, czym jest książka, niemal od urodzenia. Miała zaledwie cztery lata, kiedy po raz pierwszy wysłuchała „Potopu”. Powieść przeczytała jej mama.

„W domu nie było telewizora i oglądania dobranocki, ale jak byliśmy z bratem bardzo grzeczni, to wiedzieliśmy wcześniej, czy Oleńka do niego wróci, czy nie…”, wspomina w jednym z wywiadów. Niektóre fragmenty dzieła Sienkiewicza, o czym przekonała się kilka lat później, mama omijała. Nie chciała też czytać „Quo vadis”. „O ósmej wieczorem rodzice gasili nam światło, ale mieliśmy latarki, z którymi wchodziliśmy pod kołdrę i dalej czytaliśmy. Pewnego dnia rzuciliśmy się na »Quo vadis«. Zakazany owoc smakował wyśmienicie”.

Kiedy kilkunastoletnia Kasia narzekała, że się nudzi, mama zaproponowała: „Może coś o szczurach?” i wyjęła „Dżumę” Alberta Camusa. Ale zdarzyło się też kiedyś, że weszła do pokoju córki o północy, zabrała jej latarkę i wszystkie książki. Kasia zaszlochała: „Co mam teraz czytać?”. A mama na to: „Wstań rano i sama coś napisz”. Pierwsze opowiadanie napisała więc, mając 14 lat. „Początek był o tym, że latarnie zapalają się leniwie, a koniec o tym, że gasną leniwie. W środku natomiast było półtorej strony o miłości”, przyznaje pisarka. Wysłała to dzieło do jakiegoś pisma – była przekonana, że zasłużyła przynajmniej na Nobla.

reklama

W jej horoskopie Słońce tworzy kwadraturę z Neptunem. Sprzyja to pracy twórczej, lecz jednocześnie odrywa ją od rzeczywistości i sprawia, że pisarka balansuje na krawędzi skrajnych emocji, powodowana rozmaitymi tęsknotami, a wręcz złudzeniami. Jest bardzo wrażliwa na nastroje, poddaje się temu, co do niej przychodzi, ale ma doskonałe wyczucie trendów. Zwykle się do nich dopasowuje, choć czasami gubi przy tym siebie.

W liceum nie myślała o pisaniu, chciała zostać lekarką. Wierzyła, że ma w sobie jakąś siłę, dzięki której będzie uzdrawiać ludzi i udowodni światu, że śmierć jest rezultatem nieudolności lekarzy. „Moje omnipotentne podejście do życia szybko dało mi w kość”, dodaje po latach. Po maturze zaczęła pracować jako salowa. „46 osób umarło na moich rękach, choć przecież przy nich byłam...”, mówi ze skruchą.

Rzuciła pracę w szpitalu, została konsultantką w biurze matrymonialnym, potem była pomocnicą cukiernika, jako dyrektorka składu celnego odprawiała tysiące ton butów, pracowała też jako korektorka, redaktorka i maszynistka. Przez osiem kolejnych lat odpisywała na listy czytelniczek „Poradnika Domowego”, aż do fatalnego zdarzenia z komputerem. Przez pomyłkę skasowała całą bazę danych z trzema tysiącami listów. Wpadła w rozpacz. Ale kiedy informatyk kategorycznie oświadczył, że odzyskanie danych jest niemożliwe, wzięła się w garść. I uznała, że najwyższy czas przestać odpowiadać na listy.

Bez względu na okoliczności zawsze spada na cztery łapy. Szczęście zawdzięcza Jowiszowi tworzącemu w jej horoskopie sekstyl do Słońca. To on powoduje, że w chwilach największego zwątpienia potrafi dostrzec światełko w tunelu. Mimo że czasami okazuje słabość dziecka, potrafi też znaleźć w sobie nadludzką moc. Dlatego w pokonywaniu przeszkód nie ma sobie równych. Na tę niezłomność charakteru wskazuje aż pięć planet położonych w znaku dumnego i władczego Lwa: Uran, Merkury, Mars, Wenus i Pluton wspierane dodatkowo trygonem Księżyca w ognistym Baranie. Zna więc doskonale swoje słabości, ale ma też świadomość swoich mocnych stron.

Brak pieniędzy nigdy nie był dla niej problemem. Można mu przecież zawsze zaradzić… zostając sprzątaczką w Anglii. Choć „nie było łatwo trzydziestolatce z kiepskim angielskim znaleźć przyjemność w szorowaniu kibli”. I wspomina, jak to ciotka mówiła: „Jedną ręką szoruj, a drugą trzymaj koronę, żeby ci nie spadła”. Więc szorowała. Dodatkowo wyczyściła też piekarnik. Za własne dwa i pół funta kupiła płyn do mycia piecyków, żeby udowodnić, że Polka potrafi. Bo pani domu powiedziała, że piekarnik jest nie do odszorowania.

Do pracy w Anglii wyjechała już po rozwodzie, żeby zarobić na utrzymanie córki (Dorota Szelągowska, dziś dziennikarka, 32 lata) i po wygranej walce z rakiem. Kiedy stwierdzono u niej nowotwór, postanowiła, że będzie żyć, chodzić. „Zawsze miałam w sobie siłę. Byłam bez domu, bez pieniędzy, lecz za każdym razem udawało mi się wyjść na powierzchnię. Jak życie za mocno kopie po tyłku, trzeba się bronić, trzymać brzytwy”, mówi w wywiadach. Lekarze zakomunikowali jej, że ma nieoperacyjnego raka, a ona zamiast się załamać, pomyślała: „O, nie ze mną takie numery. Ja wam jeszcze pokażę”. Była zdeterminowana – miała przecież córeczkę. Uprosiła znajomego lekarza, żeby mimo wszystko załatwił jej operację. Nie chciała oddać życia walkowerem. I, jak się okazało, miała rację.

Źródło: Wróżka nr 7/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl