Sumienie non iron

Sumienie – nawet brudnawe – jest niewidoczne. Można je też spiąć na agrafkę, zszyć na okrętkę, a i tak nikt się nie kapnie, żeś fleja.

Sumienie non ironKupiłam sumienie najnowszej generacji. Bo to stare osiągnęło stan śmierci technicznej: wszystkie styki na wierzchu, brak izolacji. W każdej chwili mogło kopnąć. Wciąż trzeba było balansować bez asekuracji. Pod strachem, że sumienie wciągnie człowieka, złośliwie wkręci, coś mu urwie albo całkiem go przemieli…

No i przeciekało, więc wciąż klęłam w żywy kamień i zalewałam się łzami. Aż wreszcie powiedziałam: „Stop! Co roku wychodzi nowoczesna seria produktu, w modnych obudowach – stać mnie! Jestem tego warta!”. Wzięłam kredyt. Akurat była promocja, pod warunkiem, że razem z sumieniem zakupi się zmywarkę, tę na ekonomiczne, trójfazowe tabletki. Co mnie akurat pasowało, gdyż stara zmywarka również wysiadła i też zostawiała smugi – na kieliszkach.

Zawsze marzyłam o sukcesie. Ale się wahałam. Teraz, wyposażona w wynalazek, dorównam najlepszym! Bo chociaż sumienie nowej generacji nie wymaga od użytkownika czujnej obsługi ani podnoszenia kwalifikacji, nadal jest jego sędzią. Tyle że ma funkcję konferencyjną… Gdy uzna, że potrzeba, automatycznie łączy z adwokatem, żeby człowieka wyślizgać. Najpierw zresztą konsultuje honorarium kancelarii z bankiem, aby zapewnić najlepszą zdalną pomoc. A że zawsze oszczędza mój czas, więc kalkuluje i to, które akcje charytatywne najbardziej się opłacą. Bo czasem lepiej zainwestować w dożywianie głodnych dzieci, niż oddać krew dla znanego aktora, który rozbił się samochodem; akcje różnie stoją, stopy procentowe są zmienne.

reklama

Naturalnie później z banku przychodzi mejlem wyciąg, który wszystko wyjaśnia. Każdy dobry i zły uczynek jest księgowany na bieżąco. To nowa – wygodna i cywilizowana – forma rachunku sumienia. System można rozbudowywać, na miarę indywidualnych potrzeb. Samodzielny montaż obniża koszta o 25 proc. i analfabeta sobie poradzi, chociaż napakowane toto elektroniką. Zupełnie jak rakieta, gdyż od nowego sumienia, w miarę wzrostu wysokości lotu, planowo odpadają człony...

Z drugiej strony jest i minus: trwałość plastikowych modułów wynosi trzy lata. W tym czasie trzeba więc wejść na orbitę albo znów kupić nowe. W razie niepowodzenia ledwo spłacę kredyt, od nowa się zadłużę. Ale uda się! – nowe sumienie pomoże mi wyjść na swoje! Idealnie dopasowane, nie uciska, nie gniecie. Elastyczne, sprężyste, nie gryzie. Podgumowane kauczukiem – nieprzemakalne. Naturalnie, podróbka, ale kogo stać na firmowe?! Podróbki noszą nawet gwiazdy; zwłaszcza że sumienia nie widać, i lepiej się wykosztować na bieliznę. Bo majtki mogą podejrzeć paparazzi, a sumienie, nawet brudnawe, jest niewidoczne. Spięte na agrafkę, zszyte na okrętkę, swoje zrobi: fantastycznie wymodeluje sylwetkę. I nikt nie zobaczy, że się np. pruje w szwach, choćby zrobić pełny striptiz. Megapraktyczne. Niegniotące, nie przyjmuje plam... Z tym że jeżeli ktoś chce się lansować, to musi zrobić wybielanie laserem. Ja zabiegu nie przeszłam, wybrałam bardziej korzystne rozwiązanie: wcale nie używam sumienia, więc wciąż wygląda jak z wystawy.

Ale oczywiście przetestowałam produkt, z ostrożna. Bo po wyrzutach tego nowego sumienia zostają szpecące blizny. Ponoć raz na miliony przypadków, lecz kto wie, na jakim sumieniu jechali ci, co prowadzili badania kliniczne – czy można wierzyć w ich statystyki?!…

Nie chciałam ryzykować rozstępów, więc wypróbowałam sumienie na drobiazgach typu pozew o rozwód. Bingo! Nabytek okazał się tak efektywny, że po 20 latach majątek przypadł mnie, a wina mężowi – żeby nie wyszedł z całkiem gołą ręką… Ale i przejechałam się przy tej okazji, gdyż mój nowy gadżet ma przyspieszenie jak bolid oraz słabe hamulce. Przesadziłam, jak ocenił bank, i w ramach ekspiacji za to, że eksmąż trafił pod most, musiałam zabulić na projekt wykrywania padaczki u niemowląt. Ale ugięłam się dopiero, gdy przyszedł monit ostateczny. Nie uiściłam dlatego, że czułam się winna, ale żeby nie ponosić kosztów przymusowej egzekucji... – sumienie, jak widać, pomału się rozkręcało. I zdaje się, odpadł od niego pierwszy człon…

Drugi odpadł, kiedy zawiódł firewall. Trochę zmieniłam ustawienia domyślne – no i złapałam wirusa. Stare sumienie by go spuściło po rurze: musiałabym przejść pranie mózgu w sekcie, żeby wziąć się za handel narkotykami. Ale w przypadku tego nowego się okazało, że jest wrażliwe głównie na niedoróbki Windowsów. To jego achillesowa pięta! Moje hasła dostępu przejął więc złośliwy haker z Nowej Zelandii, po czym zawartością mego konta zasilił kartel z Medellin. Który natychmiast zaczął przysyłać duże paczki z wyborną kokainą na mój adres prywatny!... Co, doprawdy, bardzo zaskoczyło, gdyż przecież nakazałam hakerowi, aby zażądał przesyłek zaadresowanych na moją rodzinną kwaterę na Powązkach – na imię tatusia! Ale cóż, kartel też pewnie złapał wirusa… A może miał bałagan w księgowości?!

Tym sposobem dowiedziałam się, iż nowe sumienie wszystkie bilanse ma lewe. Bo chociaż byłam niewinna jak anioł, bank zaczął na mnie twardo dochodzić karnych odsetek za przekroczenie terminu spłaty kredytów! W tym właśnie momencie zdjęłam sumienie, żeby się nie ubrudziło – zamknięte w szafie nie będzie korzystać z debetu. Poza tym tak właśnie doradził mi adwokat, który wykombinował ten numer z hakerem, żebym się trochę odkuła po wpadce z padaczką. Teraz pracujemy nad nowym pomysłem. Chcemy ten bank doprowadzić do bankructwa, oczywiście przejmując lokaty tysięcy klientów, żeby mi saldo zawsze wychodziło na plusie.

Nie pytajcie, co planuję, żeby wejść na orbitę. I nie martwcie się – nie pójdę za daleko. Ja tam jestem psychopatą nowej generacji, psychopatą oświeconym. Nie wydłubię kotu oka. Przynajmniej nie zrobię tego publicznie. Bo to mogłoby uszkodzić wizerunek, na który długo pracowałam. A wizerunek, niestety, jest cholernie cenny. I, jak pouczają moje doświadczenia, o wiele droższy niż sumienie.


Iwona L. Konieczna 
fot. shutterstock.com


Źródło: Wróżka nr 10/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl