Nimfomanka czy kobieta wyzwolona?

Seks pełen radości to coś niezwykle pozytywnego. Ale kiedy zaczyna on być ważniejszy od wszystkiego, staje się uzależnieniem. Ważne, by dostrzegać tę granicę.

WRÓŻKA: Jak odróżnić nimfomanię od zwykłej radości z seksu?

Grzegorz Kordek*: Nimfomania to zaburzenie objawiające się patologicznym wzrostem potrzeb i zachowań seksualnych. I nie chodzi tu ani o dużą liczbę partnerów, ani o zbyt urozmaicone życie erotyczne, a stosunek do seksu. O uzależnieniu mówimy, gdy staje się on potrzebą, której nie można sobie odmówić, i której podporządkowuje się wszystko. Ważne, by dostrzegać tę cienką, a jednocześnie grubą granicę. Umiejętność czerpania radości z seksu to przecież coś bardzo pozytywnego. Zwłaszcza w czasach pędu za pieniądzem i wyścigu szczurów, który zmniejsza ochotę na seks. Nie chciałbym, by w obawie przed nimfomanią kobiety tłamsiły w sobie tę umiejętność.

Lekceważy się problem nimfomanii. Tymczasem nie jest on taki błahy...
Rzeczywiście, nimfomanię w odróżnieniu od innych uzależnień postrzega się najczęściej stereotypowo. Każdy facet przecież marzy o kobiecie, której nigdy nie będzie „bolała głowa". Zawsze gotowej na seks. Często powtarzam mężczyznom: „Uważaj, o czym marzysz, bo to się może spełnić". Przelotny romans z nimfomanką bywa dla panów ciekawym przeżyciem. Łatwa zdobycz podnosi poziom testosteronu. Natomiast związek z taką kobietą to zupełnie inna historia. Jeśli nie ma w nim szczerości, przyznania się do problemu, do choroby – mężczyzna szybko zaczyna pojmować sytuację jednoznacznie: nie potrafię zaspokoić kobiety. Pojawiają się wówczas dwa męskie zachowania: WALKA albo UCIECZKA. W pierwszym przypadku następuje próba zrzucenia winy na kobietę, w drugim – odsunięcie się od niej, nie tylko fizyczne, ale też emocjonalne. Oba prowadzą do końca związku.

Mówi się tylko o kobietach, a istnieje męska odmiana tej choroby – satyriasis. Mało kto zna tę nazwę.
Satyriasis nie jest nawet zauważany. Duży popęd seksualny u mężczyzny to zgodnie z kolejnym stereotypem przejaw męskości. Wiele kobiet potwierdzi niechlubną dla panów opinię, że oni najlepsi są w mówieniu o swoich możliwościach i zdobyczach. Jeśli więc popęd jest naprawdę wysoki, zawsze zostanie potraktowany jako zaleta – również przez kobiety.

reklama


Społeczeństwo zgadza się na hiperseksualność u mężczyzn. Natomiast kobieta-nimfomanka, jednak chora, natychmiast zostanie nazwana prostytutką.
Wynika to z kulturowych przyzwyczajeń, a te najtrudniej zmienić. Od zawsze w naszej kulturze mężczyzna to zdobywca – również w sferze seksualnej. Natomiast kobieta była przy mężczyźnie, czekała na niego w domu. Czasy się zmieniły, ale dawne podejście pozostało. Minie jeszcze wiele lat, nim to się zmieni. Hiperseksualność kojarzy się nam z dużą liczbą partnerów. To nieprawda! Ale taki stereotyp czyni mężczyznę, który ma wiele kobiet, niemal bohaterem, doskonałym zdobywcą. A kobietę, która ma wielu mężczyzn, natychmiast kojarzy się z prostytutką.

Czy kobieta z takimi zaburzeniami ma szanse stworzyć zdrowy związek partnerski?
Oczywiście. Pamiętajmy, że to choroba. Najtrudniej leczyć się z niej w pojedynkę. Sekretem każdego udanego związku jest wzajemna nauka siebie. Otwartość na indywidualne potrzeby. Również w sferze seksualnej. Każda kobieta jest inna. Na każdą działa coś innego. W związku, w którym ona ma takie zaburzenie – otwartość na wzajemne potrzeby, nie tylko seksualne, jest jeszcze ważniejsza. Panowie – egoizm zamieńmy na empatię. Seksuolog, terapia, leki – to wszystko naprawdę działa. Droga do zdrowia jest długa i trudna, ale warto ją przebyć razem, by potem cieszyć się fajnym związkiem i zdrowym seksem.

Głośny stał się film „Nimfomanka". Jeszcze niedawno nikt nie śmiałby wymówić tego słowa głośno. Czy to oznacza, że problem się nasila?
Wyuzdane orgie w starożytnym Rzymie przekraczają granice wyobraźni nawet współczesnych sado-maso. Potem nadszedł czas na kolejną skrajność. Purytańskie średniowiecze i czasy nowożytne sprawiły, że o „tych rzeczach" się nie rozmawiało. Nasze matki nawet między sobą nie poruszały tych tematów. Dziś kobiety są bardziej otwarte. Poza zajmowaniem się domem osiągają sukcesy zawodowe. Przestały być tylko ozdobą mężczyzny. Stały się partnerkami. Nie są bardziej rozwiązłe. Po prostu już wiedzą, że ich ciało nie jest wyłącznie naczyniem, które mężczyzna wypełnia nasieniem
w celu zapłodnienia. Seks stał się wartością samoistną. Pojawiło się pojęcie PRZYJEMNOŚĆ. Rozwój antykoncepcji spowodował, że kobiety, uprawiając seks, nie muszą bać się niechcianej ciąży. Media też reagują na te zmiany. A im głośniej się o tym mówi, tym większe wrażenie, że zjawisko się nasila. Nic bardziej mylnego!

Czym zastąpić określenie „kobieta rozwiązła", które tylko krok dzieli od nimfomanii.

Kobieta świadoma i wymagająca od partnera czegoś więcej aniżeli spełnianie jego potrzeb – seksualnych i nie tylko. Ale takiej daleko przecież do nimfomanki.

A gdzie szukać przyczyn nadmiernego popędu seksualnego?
Czasami jest to spowodowane problemami z hormonami lub chorobą psychiczną. Bardzo często rozczarowaniem, zawodem miłosnym. Zraniona przez mężczyznę kobieta często ucieka od wszystkich facetów, nie potrafi już zaufać. I każdego porównuje do drania, który zrobił jej krzywdę. Ale może pojawić się też chęć zemsty, odegrania się na wszystkich mężczyznach świata. Szkoda, bo prowadzi to do samozagłady kobietę.

rozmawiała Anna Matusiak
fot. shutterstock

*Grzegorz Kordek – coach, trener, ekspert komunikacji międzypłciowej. Nazywany Dr Szczęście, ponieważ ma receptę na znalezienie miłości, podtrzymywanie namiętności w związkach. Znany w Polsce jako wiodący ekspert psychologii płci. Jedyny, współpracujący z Johnem Grayem – autorem książki „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus". Pomógł tysiącom par uratować ich związki i znaleźć szczęście w byciu razem. Autor show: „Jak rozmawiać z chłopem jełopem", „Zaklinacz kobiet" oraz najnowszego projektu „Master of Sex".

Źródło: Wróżka nr 5/2014
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl