Rzuć palenie jak toksycznego faceta

Palenie to patologiczna miłość. Nigdy nie rozumiałam kobiet, niepotrafiących rzucić mężczyzny, który je maltretuje. Trzeba po prostu powiedzieć: dość!

Facetowi bym powiedziała. A papierosom nie potrafię?



Ojciec wspomina, że kiedy miałam cztery lata, usiadłam mu na kolanach, a on właśnie zaciągnął się papierosem. I wtedy powiedziałam: Ale ten dym ładnie pachnie, tatusiu… „Boże, dziecko... ty też będziesz palić!”, jęknął ojciec. Długo byłam grzeczną dziewczynką. Alkohol? – nawet mnie nie ciągnęło. A papierosy? Też nie. Do czasu...

Zaczął się rok celebrowania osiemnastek. Pierwszy papieros spróbowany na urodzinach kolegi. Atak kaszlu. Obrzydzenie. Ale już drugi, a może trzeci – kurcze, dobre! I zaczęło się podpalanie. Wtedy nie uwierzyłabym, że za kilkanaście lat utonę po uszy w szponach nałogu.

Początek nałogu

Jak wpadłam w nałóg? Byłam najmłodsza w redakcji, więc na jakiekolwiek pytanie zawsze słyszałam odpowiedź: „Chodź mała na fajkę – to się dowiesz”. Szłam... Poznałam fajnego chłopaka. Potrafimy rozmawiać godzinami. W kłębach dymu oczywiście. On pali. Ja też, ale tak do towarzystwa. Nocami dużo piszę. Klawiatura komputera i kierownica uwielbiają fajki. Tak zwany mach
pozwala zebrać myśli. Kilka lat później jestem już nałogowcem! Kiedy zdaję sobie z tego sprawę?

Pewnego dnia mam w kieszeni ostatnie 10 zł i wiem, że w pracy posiedzę jeszcze kilka godzin. Jestem strasznie głodna i skończyły mi się papierosy. Bułka czy paczka fajek? Każdy palacz zna odpowiedź. Z głodu przecież nie umrę… I pamiętam swoją myśl: Nie jest dobrze. Nie potrafisz żyć bez papierosów. Oczywiście, że potrafię. Tylko nie chcę dzisiaj!

reklama

Jak postanowiłam wyjść z nałogu kilkanaście lat później? Nigdy nie próbowałam rzucać palenia, bo czekałam na chwilę, kiedy poczuję, że to ten moment. Ale taki moment nie przychodzi. Nie wierzę, że  uzależniony od papierosów budzi się pewnego dnia i stwierdza – już nie chce mi się palić.

To się nie zdarzy! Ale my, palacze, tłumaczymy sobie, że taki dzień przyjdzie. I każdego z nas łączy w głębi duszy to samo – strach przed rzucaniem. Że nasz wielki „przyjaciel” papieros już nigdy nie znajdzie się w naszej dłoni, ustach, płucach… Zawsze mówiłam sobie, że rzucę raz, a dobrze. Jeśli podejmę już taką decyzję i za pierwszym razem pokona mnie nałóg – każdy kolejny będzie trudniejszy.

Jak rzucić palenie - plan krok po kroku

Stworzyłam sobie plan: Wykorzystam naraz wszystkie znane metody rzucania palenia. Pójdę do rosyjskiego doktora, który wyciąga z nałogu hipnozą (kolega był – zapewniał, że jest skuteczny). Zacznę brać tabletki, co to reklamują, że z nimi rzucanie jest łatwe. A na koniec zaszyję się w łóżku z książką Allena Carra „Jak skutecznie rzucić palenie?”. Mówią o niej, że po przeczytaniu ostatniej strony rzucasz na zawsze. Nie wierzę w takie bajki, chociaż moja dusza chce wierzyć. Każdy, kto podjął walkę z nałogiem, chce znaleźć metodę cud, która zrobi to za niego. Tak, jak przy odchudzaniu. Skuteczna metoda w obu przypadkach jest taka sama – dieta NŻ (Nie Żreć) albo metoda NP (Nie Palić). I tyle!


Idę do Doktora. Starszy pan siedzi na kanapie z rzeźbioną laseczką w dłoni. Obok kot perski. Polszczyzną ze wschodnim akcentem rozpoczyna rozmowę. Mądrzy się, zamiast mnie zachęcać, gada, jakie to trudne… Trochę mnie to drażni. Tym bardziej, że nie pozwala zadawać pytań. Jednak kolega po wizycie u Doktora już trzy lata nie pali. Byłam pewna, hipnoza jest nie dla mnie! Chociaż nie żałuję, że poszłam na wizytę. Z potoku słów Doktora wyciągam kilka zdań, które głęboko zapadły w moją pamięć.


Doktor: Czemu chcesz rzucić palenie?
Ja: Zdrowie, pieniądze, cera, zęby…
Doktor: To błąd! Człowiek to rozum i serce. W sercu – nadzieja, miłość i… nałóg. Nałogu w rozumie nie znajdziesz, więc rzucać go rozumem nie wolno.
Ja: Ale od czegoś trzeba zacząć! Nie potrafię jeszcze poczuć, że naprawdę tego chcę, więc sercem nie.

Jeszcze jedno zapamiętuję – jego definicję nałogu. „Nałóg to patologiczna miłość”. Faktycznie – nic nie daje, wszystko zabiera, a kochasz… toksycznie kochasz ten chory, obrzydliwy nawyk. Wychodzę od Doktora. Podczas hipnozy wmawiał mi, że „moje ciało jest obojętne na papierosy”. Czy ja wiem, czy takie obojętne? Zapaliłabym. Ale... kilka stówek u niego zostawiłam. To teraz sama sobie na złość zajaram?

Toskyczny związek z papierosami

Wracam do domu i myślę: kurcze… kiedy się żyje w toksycznym związku, to trzeba odejść. Nigdy nie rozumiałam kobiet, które nie potrafią opuścić faceta, który je maltretuje. Trzeba po prostu powiedzieć: dość. Facetowi bym powiedziała. A papierosom nie potrafię? Z papierosem nie mam dziecka ani kredytu. To chyba jednak łatwiejsze. Po raz pierwszy od 13 lat (tyle palę) zastanawiam się w ogóle nad tym, że jestem więźniem nałogu. To już jest jakiś przełom. Doktor kazał sercem podchodzić do rzucania. Ja muszę wszystko zrozumieć.

Czytam wszystko. Allena Carra oczywiście też. Po dwudziestu stronach czytania o tym, że już za chwilę poznam taką metodę, że szok – zaczynam się wkurzać. Idę zapalić! Wmawiają mi tu, jakie to będzie proste i skuteczne. Dawaj tę niezawodną metodę, koleś, jeśli ona w ogóle istnieje! Ale obiecałam sobie, że przeczytam do końca – to przeczytam.

Jednocześnie łykam pierwszą tabletkę. W ulotce jasno napisane – palić można przez cztery dni. Piątego dnia brania tabletek – już nie wolno. W przeciwnym razie to niebezpieczne. Nie będę ryzykować! Skoro połknęłam pierwszą tabletkę – to chcę w to wejść.

I czytam… Allen Carr wyjaśnia, na czym polega, że i palacz, i niepalący mają rację. Papieros sam z siebie nie uspokaja. W przeciwnym razie niepalący byliby zdecydowanie bardziej nerwowi, bo nie mieliby narzędzia do ukojenia nerwów. Papieros uspokaja specyficzny rodzaj nerwu, który wywołał wcześniejszy papieros. Jeśli zapalisz – nikotyna wypełnia twój mózg. Ale z minuty na minutę jej poziom spada, wywołując niepokój. Mniej więcej po godzinie trzeba ten poziom uzupełnić kolejnym papierosem, bo niepokój jest nie do zniesienia. Błędne koło! Książkę Allena Carra zaczynam traktować jak Biblię. Inne pomoce naukowe też. Dziś wiem, że to jest moja metoda. Każdy musi znaleźć swoją.

Pora na ostatni papieros, nigdy już nie zapalę. Dowiedziałam się np. że nałóg papierosowy jest tak podstępny, bo to właściwie jedyny, który nie daje przyjemności od razu. Pierwszy papieros – atak kaszlu i obrzydzenie. U mnie też tak było! A mózg natychmiast otrzymuje informację: „To niedobre. Nie smakuje mi, więc nie grozi mi uzależnienie”. A nikotynowy potwór już sobie ostrzy pazurki…

Koniec palenia

Nigdy już nie wolno mi spróbować. Udowodniłam sobie, że mogę, więc luz. Zapalę jednego. Nie ma większego błędu! Jeden kieliszek u trzeźwego od lat alkoholika kończy się upojeniem alkoholowym. Mechanizm ten sam. Nie palę i już NIGDY nie zapalę…

A tabletki brałam zgodnie z instrukcją. Zmniejszając liczbę papierosów z dnia na dzień – przez pierwsze cztery dni. Przypominam, piątego już nie wolno zapalić. Pierwszego dnia – cztery. Zejść z dwudziestu do czterech – niezła sztuka.

Pierwszego rano do kawy. Drugiego – po przyjściu do pracy. Trzeciego – po wyjściu z pracy. Czwartego – przed snem... A jutro? Boże! Jak ja przeżyję o trzech papierosach. Wreszcie przychodzi dzień czwarty. Jeden papieros. Jedyny! OSTATNI! Kiedy go zapalić, żeby smakował najlepiej? I wtedy stwierdziłam, że to dobrze, że nazajutrz już mi nie wolno zapalić ani jednego, bo myślenie o tym mnie wykańcza. Czwartego dnia wieczorem zapaliłam ostatniego papierosa w moim życiu! Myślałam, że będę ryczeć… A poczułam ulgę!

Nie minął nawet rok od tamtej chwili.  Nigdy już nie zapalę! Nie potrzebuję! I sporo kasy mi zostaje każdego miesiąca. Nie spodziewałam się, że aż tyle!

Autorka: dziennikarka Anna Matusiak - porzuciła palenie po trzynastu latach nałogu.  
Fot. Shutterstock

Źródło: Wróżka, nr 7/2015
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl