Dziwne dźwięki w głowie

Nie mogą przez nie spać, myśleć, pracować. Tajemnicze „dźwięki apokalipsy" dręczą coraz więcej ludzi. Nikt nie wie, skąd się biorą, ani jak ulżyć cierpiącym... 

Kap, kap, kap. Kropla po kropli spływa z kranu i z impetem uderza o umywalkę. Po kilku godzinach ten dźwięk potrafi wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej opanowaną osobę...

Na szczęście łatwo sobie z nim poradzić. Wystarczy wstać z łóżka i dokładnie zakręcić kran. W najgorszym wypadku pomoc przyjdzie następnego dnia, kiedy hydraulik wymieni uszczelkę.  

A teraz wyobraź sobie, że kranu zakręcić się nie da. Nie ma też hydraulika, który mógłby dokonać naprawy. Woda kapie dzień w dzień, a co gorsza  noc w noc. Nie daje spać, nie pozwala zebrać myśli. Sprawia, że jesteś nieustannie zmęczony, podenerwowany, zaczynasz mieć wrażenie, że wpadasz w otchłań szaleństwa... 

Takich właśnie dramatów doświadczają ludzie, którzy słyszą dźwięki o niskiej częstotliwości. Są tak dokuczliwe, że niekiedy nazywa się je „dźwiękami apokalipsy". Raz są ciche, raz głośne, raz wydaje się, że ucichły na dobre, ale chwilę potem uderzają z całą mocą. Najgorsze jest to, że ten dziwny, nietypowy hałas dociera do uszu cierpiących każdego dnia i każdej nocy. Lekarze nie znają skutecznej terapii. Nie wiadomo nawet, co jest jego przyczyną, choć dręczy tysiące ludzi na całym świecie i kilkoro już doprowadził do samobójstwa.  

Dziwne dźwięki w głowie jako rodzaj tortury 

„Przez pierwsze kilka lat nie mogłam spać, skoncentrować się na niczym i w ogóle byłam niezdolna zrobić cokolwiek. Z aktywnej, pełnej życia osoby przeobraziłam się w zgaszoną pesymistkę pełną złości" – opowiadała w wywiadzie dla brytyjskich mediów 46-letnia Rosemarie Mann, mieszkanka małego miasteczka położonego niedaleko Southampton. Pierwszy raz usłyszała niepokojące odgłosy w 1987 roku. „Mogę opisać je jako rodzaj tortury" – dodała. 

Zażywa leki antydepresyjne i jak większość takich jak ona, robi wszystko, by uciec od szumów. Próbuje je tłumić, włączając wentylator lub radio, ale one cały czas są. Niepokojące, świdrujące, nie pozwalają wypocząć. Czuje się samotna, odcięta od świata, bo ten świat ani jej nie rozumie, ani nie chce pomóc. „Ludzie, którzy nie słyszą tych dźwięków, nie rozumieją, o czym mówimy i jak bardzo cierpimy. Mają nas za wariatów" – opowiada Rosemarie. Nie traci jednak nadziei, że wróci jej radość życia. Uważa, że szumy są wywoływane przez ogromne przemysłowe instalacje, dygocące na wietrze. 

reklama


Katie Jacques, 69-letnia emerytowana nauczycielka z Leeds, uporczywe dźwięki także porównuje do tortur. Dla niej są one jak tajemnicze brzęczenie, które z nieznanych powodów zaburza jej życie i którego w żaden sposób nie jest w stanie oswoić. Na początku wyłączała wszystkie urządzenia elektryczne w domu, ale nie przyniosło to żadnego efektu. Podobnie jak zatykanie uszu czy zagłuszanie dźwięku muzyką.  

Najbardziej martwi ją to, że ani odwiedzający ją goście, ani sąsiedzi niczego nie słyszą. Chce przeprowadzić się z przedmieść Leeds, gdzie od dawna mieszka, do centrum miasta. Niektórzy bowiem przekonują, że przenosiny ze spokojnych, zdawałoby się cichych rejonów do gwarnego miasta, gdzie zgiełk zagłusza dźwięki o niskiej częstotliwości, daje wytchnienie. I tam paradoksalnie odnajdują spokój i ciszę. 

300 sekund zbiorowej halucynacji 

Najnowsza hipoteza zakłada, że dźwięki wydobywają się z głębi Ziemi. Powstają wówczas, gdy fale morskie naciskają na dno morza. Wyzwala to fale sejsmiczne, które sprawiają, że Ziemia zaczyna drgać i wytwarzać świdrujące dźwięki trwające 13-300 sekund. Odkrycie tego mechanizmu ma pomóc uczonym w zdobyciu bardziej dokładnych informacji na temat budowy naszego globu. A także ułatwić monitorowanie drobnych ruchów jego skorupy, które mogą być zapowiedzią potężnych trzęsień. Naukowcy mają też nadzieję, że znajdą wreszcie sposób, by pomóc ludziom, którzy z powodu koszmarnych dźwięków nie mogą normalnie żyć. 

Zagadkę „dźwięków apokalipsy" naukowcy próbują rozwiązać już od ponad 40 lat, kiedy pierwszy raz poskarżyli się na nie mieszkańcy Bristolu. Niektórym zakłócały one spokój ducha, ale byli też tacy, którzy z ich powodu mieli bóle i zawroty głowy oraz krwawienie z nosa. Wszyscy porównywali nietypowe odgłosy do silnika diesla pracującego na jałowym biegu. Wszyscy czuli, że wariują, szczególnie wtedy, gdy nadjeżdżające auto słyszeli w dzień, siedząc w domu przy kawie, lub nocą, gdy próbowali zasnąć. Z relacji dziennikarzy BBC wynikało, że zjawiska tego doświadczyło co najmniej 800 osób. 

Eksperci uznali, że kłopoty ze zdrowiem u tych ludzi wywołuje hałasujący przemysł i ruch uliczny. Sprawa wydawała się więc rozwiązana. Zwłaszcza, że problemu nie widzieli także lekarze. Jedni uważali, że dziwne dźwięki są wymysłem wyobraźni słyszących je ludzi. Oznaczałoby to jednak, że niemal tysiąc osób w jakiś tajemniczy sposób uległo halucynacji i to nietypowej, bo trwającej tygodniami, a nawet miesiącami i latami. 

Inni uważali, że odgłosy te są zwykłymi szumami usznymi, które powstają wewnątrz układu nerwowego w wyniku pobudzenia dróg słuchowych. Z powodów natury psychologicznej niewielka część osób skarżących się na te dziwne dźwięki, nie potrafi zaakceptować, że ma szumy uszne. Przeszkadza im hałas środowiska, a wiatr czy deszcz nasila ich dolegliwości.  

Na ten temat



Kłopot tylko w tym, że terapie stosowane u osób z szumami usznymi nie przynosiły żadnego efektu  u tych cierpiących na hałasy. Nie pomagały leki, które miały poprawić metabolizm niedokrwionych tkanek, operacje, elektrostymulacje ani odpowiednie treningi dróg słuchowych. Dlaczego okazały się nieskuteczne, wyjaśniły dopiero badania przeprowadzone w latach 90. przez naukowców z Addenbrooke's Hospital w Cambridge. 

Spadek po przodkach czy skutek uboczny rozwoju cywilizacji? 

Naukowcy z Cambridge potwierdzili to, co mówiły osoby cierpiące: dokuczliwe odgłosy pochodzą z zewnątrz. Nikt jednak nie wiedział, co jest ich przyczyną. Antropolodzy uznali, że jest to pozostałością po naszych przodkach, którzy by przeżyć, musieli mieć o wiele bardziej wyostrzony słuch niż my. Musieli bowiem usłyszeć i rozróżnić tak podobne dźwięki jak sunięcie węża wśród suchych liści czy cichy płacz dziecka. 

Pomysłów na wyjaśnienie zagadki dziwnych dźwięków było w ciągu ostatnich 40 lat bez liku. Spowodować je miała choćby budowa głębokich budynków. Kłopot w tym, że nie można było tego połączyć z dźwiękami. Bo tam, gdzie powstawały skomplikowane konstrukcje, ludzie nie cierpieli z powodu dokuczliwych odgłosów, a tam, gdzie się na skarżyli, niczego nie budowano. 

Obwiniano system radarowy, wzrost zanieczyszczenia hałasem i wzrost częstotliwości przesyłanych rurociągami gazu ziemnego i ropy naftowej. Niektórzy uważali też, że wywołują je uskoki skalne, przeciekające rury, stacje przesyłowe telefonii komórkowej, turbiny wiatrowe, dźwięki wydawane przez łódź podwodną, a nawet rybie gody. Byli i tacy, którzy uznali, że są to pozostałości hałasu powstałego 14 mld lat temu podczas Wielkiego Wybuchu, który doprowadził do powstania naszego świata... 

Wraz z pojawianiem się coraz to bardziej dziwnych teorii tłumaczących genezę „dźwięków apokaliptycznych" przybywało też cierpiących osób. Dziś tylko w Wielkiej Brytanii jest ich co najmniej 10 tysięcy, jak wynika z raportu założonej w 1989 roku organizacji Low Frequency Noise Sufferers' Association, która skupia ludzi słyszących dźwięki. Inni cierpiący żyją w Australii, Nowej Zelandii, Kanadzie i USA. 

W 1991 roku niespodzianie szumy pojawiły się u ludzi żyjących w Nowym Meksyku w miejscowości Taos, gdzie dziś słyszą tajemnicze dźwięki już setki ludzi. Wszystko wskazuje na to, że dźwięki rozprzestrzenią się na cały świat i w końcu dotkną prawie wszystkich z nas. Eksperci jednak zalecają terapię, która pozwoli przeinterpretować dźwięki i uznać je za nieszkodliwe. Podobno tylko to może zmniejszyć złe do nich nastawienie. I to bez dociekania, co jest ich przyczyną. 

Dorota Reinisch 
fot. shutterstock 

Źródło: Wróżka nr 8/2015
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl