Trzej królowie... a może czterej?


Zabłysła Gwiazda Betlejemska. Ze Wschodu wyruszyli za nią, by odnaleźć nowo narodzonego króla… czterej królowie.

 

Trzej królowie... a może czterej?

 

Nie wiadomo, gdzie i kiedy narodziła się przypowieść o czwartym królu. Musiała istnieć już we wczesnym chrześcijaństwie, bo malowidła z czterema magami prowadzonymi przez Gwiazdę Betlejemską znajdują się w rzymskich katakumbach z II i III w., gdzie zbierali się prześladowani chrześcijanie. Artaban był Persem, przypuszczano więc, że opowieść powstała gdzieś na Bliskim Wschodzie. Zapewne przekazywano ją ustnie z pokolenia na pokolenie i wraz z pierwszymi wyznawcami Jezusa podróżowała po świecie. Jej wersje różniły się szczegółami; w jednej król niósł trzy perły, trzy rubiny, w innej tylko jeden, ale za to ogromny.

Raz leży powalony zarazą, kiedy indziej idzie na ochotnika do więzienia za ojca rodziny, który miał odsiedzieć wyrok za niespłacony dług. Cokolwiek jednak miał robić w tej czy innej wersji legendy, na końcu zawsze chodziło o to samo – o podróż życia, podczas której czyni się dobro. A wtedy jej cel i tak zostanie osiągnięty, nawet jeśli na końcu drogi wygląda inaczej niż ten, do którego wyruszaliśmy.

reklama

W najbardziej rozpowszechnionej wersji król wędruje 33 lata i na koniec, zamiast do betlejemskiej stajenki, dociera do Jezusa dopiero w Wielki Piątek. Ale jest też taka, w której czwarty król zdąża jednak do Betlejem. Tyle że mocno spóźniony i z pustymi rękami, bo wszystko rozdał po drodze. Oddaje Dzieciątku pokłon, a ono tylko do niego radośnie wyciąga rączki, czego nie robiło, kiedy swoje dary przekazywali mu trzej królowie. I tylko do niego się uśmiecha, nagradzając tego, który zrozumiał przesłanie przyniesione na świat przez Króla Miłości.

 

Czwarty król i gwiazda

 

Zamiast na oślep pędzić za Gwiazdą, Artaban uważnie rozglądał się wokół siebie. Żeby nie przegapić okazji do dzielenia się miłością i niesienia pomocy innym. Historia o czwartym królu znana jest w chrześcijańskim świecie. Jako swoista opowieść wigilijna krąży w protestanckiej Ameryce, na Dalekim Wschodzie, w prawosławnej Rosji i w surowej luterańskiej Skandynawii. Według tradycji fińskiej to właśnie czwarty król, a nie Święty Mikołaj, przynosi dzieciom prezenty. W tamtejszej wersji legendy Artaban, który podczas swej wędrówki do Betlejem odłączył się od trzech króli, został pojmany przez handlarzy niewolników i sprzedany na Północ. A teraz swoje podarunki, których nie mógł ofiarować małemu Jezusowi, rozdaje dzieciom.

W naszej części Europy najbardziej znana jest wersja, którą rozpowszechnił w swojej książce „Legenda o czwartym królu” Edzard Schaper. Obieżyświat urodzony na początku XX w., Niemiec, przez 80 lat wiódł awanturnicze życie, pomieszkiwał w Niemczech, Polsce, Anglii, Finlandii, Szwecji, na Litwie i w Szwajcarii. Czasem był marynarzem, czasem rybakiem, innym razem drwalem w skandynawskich lasach, żołnierzem w fińskiej armii. Przez cały czas zapisywał swe niecodzienne doświadczenia, by na koniec stać się także pisarzem. Podczas swych podróży po świcie usłyszał historię o czwartym królu. Spisał ją w książce, która w I połowie XX w. oczarowała część Europy.

W jego wersji czwarty król jest młodym rosyjskim carewiczem, który usłyszawszy, że w Palestynie narodził się wielki król, zabiera klejnoty i wyrusza, by mu je wręczyć. Po drodze spotyka trzech wschodnich mędrców, również idących za gwiazdą. Przyłącza się do nich, ale jego droga nie będzie tak prosta, jak ich. Oni pójdą, a on wciąż będzie gdzieś przystawał, by pomóc spotykanym po drodze ludziom. Rozda wszystkie klejnoty, by nakarmić głodnych i wyleczyć chorych. Ale w końcu dotrze do Betlejem. Stanie przed Dzieciątkiem z pustymi rękami, a mały Jezus pobłogosławi go dłonią, z której tryśnie złoty promień.

W Polsce własną piękną wersję tej historii napisał ksiądz Mieczysław Maliński. Tutaj czwarty król nie ma imienia. Niesie do Betlejem tylko jeden rubin, który zachowa niemal do ostatniej chwili. Gdy w Wielki Piątek dotrze do Jerozolimy, zobaczy na targu niewolników grupę spętanych ludzi. Odda za nich swój kamień. A zaraz potem, na pnącej się na wzgórze drodze, spotka Jezusa dźwigającego na Golgotę swój krzyż. Jezus spojrzy na niego z miłością, a stary już król zrozumie, że oto właśnie dotarł do celu swojej wędrówki.

 

Na ten temat

Źródło: Wróżka nr 12/2017
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl