Mały biały domek

Po przejściu na emeryturę postanowiliśmy z mężem kupić działkę za miastem i postawić tam domek, z którego moglibyśmy korzystać przez cały rok.

Znajomi doradzili, żebyśmy poszukali działki z domem, którą ktoś odsprzedaje. Z internetu zdobyliśmy numer biura zajmującego się tego typu nieruchomościami. I rzeczywiście, w niedługim czasie dostaliśmy mailem ciekawą ofertę. Droga wyjątkowo nam się dłużyła. W końcu dojechaliśmy. Okolica była przepiękna. Lasy, małe jezioro, niewielkie pola uprawne. Dom rozpoznaliśmy bez trudu, bo wcześniej widzieliśmy jego zdjęcia. Bardzo nam się podobało, że ma staromodne zielone okiennice. Furtka była otwarta. Weszliśmy na posesję. Za domem był dobrze utrzymany warzywnik i mała szklarnia z kwiatami orientalnymi.

Wokół panowała dziwna głucha cisza. Pomyśleliśmy, że gospodarz niespodziewanie wyjechał, ale w tym momencie drzwi się otworzyły. Stanął w nich wysoki brodaty mężczyzna. Przedstawiliśmy się. Zaprosił nas do kuchni. Powiedział, że żona jest na górze i za chwilę zejdzie. Trochę mnie to zdziwiło, bo agentka mówiła, że jego małżonka niedawno umarła i dlatego sprzedawał dom... Panowie zaczęli oglądać plany działki i omawiać szczegóły transakcji, ale gospodarz co jakiś czas wołał żonę po imieniu. Czułam się coraz bardziej nieswojo. Także po minie męża widziałam, że dziwi go ta sytuacja.

Nie doczekawszy się żony gospodarza, pospiesznie się pożegnaliśmy. W drodze powrotnej postanowiliśmy zatrzymać się w miasteczku. Weszłam do apteki po proszki od bólu głowy. Zapytałam o naszego gospodarza. Aptekarz powiedział, że... wczoraj go pochowano. Mężczyzna powiesił się z rozpaczy po tragicznej śmierci żony. Pobiegłam do samochodu i odjechaliśmy z piskiem opon. W tym momencie się obudziłam. A właściwie mąż mnie obudził, mówiąc, że dziś jest ważny dzień, bo jedziemy obejrzeć działkę.

reklama


Chciałam mu opowiedzieć mój sen, który potraktowałam jak ostrzeżenie, ale wiedziałam, że mnie wyśmieje. Zawsze się śmiał, gdy mówiłam o swoich snach. Droga wyjątkowo nam się dłużyła. W końcu dojechaliśmy. Okolica była przepiękna. Lasy, małe jezioro, niewielkie pola uprawne. Rozpoznaliśmy dom bez trudu. Wokół panowała dziwna cisza. Pomyśleliśmy, że gospodarz niespodziewanie wyjechał, ale w tym momencie drzwi się otworzyły i... Nie wytrzymałabym kolejnego spotkania z senną zjawą, udałam więc, że jest mi słabo, i osunęłam się w ramiona męża.

Zaskoczony pomógł mi wsiąść do samochodu. Powiedziałam, że muszę coś wziąć na migrenę i że w miasteczku przy rynku jest apteka pod nazwą „Na Lipowej”.
Zapytał, skąd wiem, ale nie odpowiedziałam. Od aptekarza mąż dowiedział się, że działka z domem o zielonych okiennicach nie jest do sprzedania, a my nie jesteśmy pierwszymi naiwnymi, których – korzystając z pobytu właścicieli za granicą – chcą oszukać fałszywi właściciele.

– Mieliśmy szczęście – stwierdził mąż po powrocie do domu. – Gdyby nie twój ból głowy i ten aptekarz... A swoją drogą, skąd wiedziałaś, że apteka nazywa się „Na Lipowej”? Odpowiedziałam, że mi się przyśniło. Mąż potraktował to jak żart.


Małgorzata

Źródło: Wróżka nr 6/2008
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl