Kiedy Heyerdahl ze swoją świeżo poślubioną żoną Liv po raz pierwszy stanęli na kamienistej plaży w Omoa, mieli po dwadzieścia parę lat. Świeciło tropikalne słońce i śpiewały ptaki.
 Polinezyjska Fatu Hiva była najpiękniejszą i najbardziej zieloną z wysp południowych mórz. „Gaugain, Melville i Hollywood nie przesadzali. Przesadzała sama natura. Takie piękno nie mogło istnieć” – pisał potem zachwycony Thor. Był rok 1937. Realizował marzenie szesnastolatka, zaniepokojonego losem świata, który głosił kult techniki i odsuwał się od natury. Postanowił porzucić wszystko i odnaleźć ziemię nieskalaną niszczycielską dłonią człowieka.
 Jedyny dobytek młodej pary stanowiła biała suknia Liv i garnitur Thora. Mieli ze sobą jeszcze chemikalia i butelki do zbierania okazów zoologicznych. To była ich podróż poślubna, w którą wyruszyli aż z Norwegii. Ojciec Liv dostał ataku serca, gdy wyczytał w encyklopedii, że na Markizach, dokąd wybierała się jego jedyna córka, panuje kanibalizm.
 Thor właśnie tu chciał prowadzić badania naukowe. Był absolwentem wydziału zoologii uniwersytetu w Oslo, antropologią interesował się od dziecka. O tym, że zostanie podróżnikiem, zdecydował, gdy miał 16 lat. Niewiele później, podczas balu maturalnego, spotkał swoją przyszłą żonę i od razu poddał testowi. – Co sądzisz o powrocie do natury? – zapytał. 
– Wymagałoby to pełnego zaangażowania – odpowiedziała Liv i zdała egzamin na towarzyszkę życia badacza tropików. Za równowartość pustej walizki wydzierżawili część doliny. Mieli prawo wycinać drzewa, budować domy i korzystać z darów natury: owoców i orzechów. Jadali zanurzony w sosie kokosowym słodki miąższ fei, dorodne truskawki, pili napój cytrynowy słodzony trzciną cukrową i herbatę z suszonych liści pomarańczowych.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.