Jasnowidze i policja

Warsztat pracy – wizja

Wizja jest głównym narzędziem pracy jasnowidza. W codziennym języku kojarzy się jedynie z obrazami. Tymczasem obraz sprawy może powstawać również gdzieś w głębi umysłu lub poza nim, choć nikt tego jeszcze nie zbadał. Ich znaczenie jasnowidz może widzieć, słyszeć lub czuć. Niektórzy specjalizują się w jednym sposobie, inni korzystają ze wszystkich technik. Robić wizję to tyle, co skupić się i wyłowić skądś informację. Robert Horszczaruk obserwuje pracę wizjonerów z dystansem racjonalisty. Jako taki musi je nazwać i poklasyfikować. Zauważył, że można owe zdumiewające właściwości podzielić na pewne grupy.

Ze względu na sposób poruszania się obrazów:
* Jasnowidzenie ruchome:
a) Nasza intuicja wsiada na myśl, jak na motocykl i przenosi się na miejsce zdarzenia. Szwedowski mówi na przykład głośno: "Chcę zobaczyć, co robi Joanna" i ta myśl przenosi go do Krakowa, dokąd uciekła dziewczynka. Ten sposób jest specjalnością jasnowidza z Łodzi, wspólpracującego z firmą.
b) Wchodzimy w głębiny naszej świadomości, wyobrażamy sobie ekran i ściągamy obraz odległych zdarzeń do nas. Pojawia się on na ekranie.
* Jasnowidzenie statyczne. Wizjoner przywołuje w myśli pomocnika. Na przykład opiekun duchowy Szwedowskiego przedstawia mu różne obrazy, bez słów. Inni wyobrażają sobie anioły, duchy zmarłych, świętych, wyższą inteligencję.

Ze względu na źródło bodźca:
* Jasnowidzenie wzrokowe - człowiek widzi w myślach obrazy.
* Jasnowidzenie słuchowe (nazywane jasnosłyszeniem):
a) na podstawie barwy czyjegoś głosu można odtworzyć rozmowę sprzed dwóch lat.
b) W czasie wizji słyszy się informację.
* Jasnowidzenie skórne. Niewidomy wizjoner przykłada zdjęcie do skóry i wtedy czuje informację.

Podział ze względu na to, kto zdobywa informację:
* Jasnowidzenie bezpośrednie - człowiek sam robi wizję.
* Jasnowidzenie przez pośrednika - wprowadza się jakąś osobę w stan hipnozy i jej myśl wysyła w różne miejsca.

reklama

Życie jak książka

Rodzina przyniosła zdjęcie dziadka, który zaginął siedem lat temu. Szwedowski mówi: - Mężczyzna nie żyje, powiesił się, widzę go bardzo wysoko. Nic więcej nie udało mu się w czasie wizji zobaczyć. Po kilku miesiącach rodzina dzwoni. Sprawa wyjaśniła się sama. Jechał furmanką chłop. Przejeżdża pod najwyższym drzewem w okolicy, miało wysokość parudziesięciu metrów i nagle łup! Spada mu coś na głowę. Był to szkielet owego dziadka. Wewnątrz osy zdążyły już sobie gniazdo uwić. Dziadek miała taką fantazję, że powiesił się na samym czubku tego drzewa. Nikt nie mógł go zobaczyć, bo przecież nikt z głową zadartą do góry nie chodzi. Tym sposobem siedem lat tak przewisiał.

Inna rodzina też przyniosła zdjęcie dziadka. Był na weselu córki i potem nikt go więcej nie widział. - Robię wizję i wychodzi mi, że żyje. Jest u jakiejś kobiety - wspomina Szwedowski. Skontaktowałem się z kolegą w Łodzi i ten potwierdza: - Żyje, ale leży i umiera. Jadę więc pod Wrocław, w okolice, gdzie prawdopodobnie dziadek leży w piwnicy. W miasteczku czuję, że on leży w jednym z okolicznych domów. Są ze mną policjanci. Trzeba się będzie włamać do piwnicy. Ale która to piwnica? W którym budynku? Łączę się przez telefon komórkowy z kolegą w Łodzi. Ten mówi mi: - Wyciągnij rękę prosto, teraz skieruj ją trochę w prawo. Po chwili w słuchawce: - W prawo! Nie w lewo! Wszyscy patrzą w osłupieniu, jak ktoś z Łodzi kieruje moją ręką na drugim końcu Polski, jakbym był kompasem. - Stop! Ten dom! - słyszę wreszcie.

Cała grupa wpada do budynku, biegną w dół do piwnic i do jednej się włamują. Leży tam nagi dziadek, umiera z głodu. Potem okazało się, że dawno temu, kiedy dziadek miał dwadzieścia lat, spotkał dziewczynę i wszystko było na najlepszej drodze do ślubu. Nagle pojawiła się inna, zakręciła mu w głowie i sprzątnęła go tamtej sprzed nosa. Narzeczona nie zapomniała nigdy afrontu. Przeczekała życie i gdy nadarzyła się okazja, porwała chłopa. Co tam z nim najpierw wyprawiała, dziadek nie chciał powiedzieć. Ale na koniec postanowiła go zamorzyć.

Najzabawniejsza historia przydarzyła się tym niezwykłym detektywom pod Białymstokiem, gdy szukali skradzionego samochodu. Namierzyli chałupę we wsi, gdzie miał on stać w stodole. Wsiadają z policjantami do radiowozu, wyczekują do zmroku i podjeżdżają w pobliże. Zatrzymują się. Wyskakuje Horszczaruk z policjantem, skradają się bezszelestnie pod zagrodę. Szwedowski zostaje. Nagle rozszczekały się psy. Niedobrze. Mogą obudzić czujność złodziei. Horszczaruk łączy się przez radiotelefon ze Szwedowskim i mówi: - Marek, wyłącz mi psy! Mija pół minuty i psy milkną. Policjant krzyczy: - Kurwa, czary! I uciekł.

- A co pan takiego zrobił? - pytam Szwedowskiego. - Skoncentrowałem się i poprosiłem psy, żeby przestały szczekać - mówi.


Agata Bleja

Źródło: Wróżka nr 8/1997
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl