Obronić się przed sobą

Scott Harrison, zamknięty w plastikowym przezroczystym sarkofagu, obserwował z narastającym przerażeniem, jak powoli zalewa go ciemnoniebieska ciecz. Wiedział, że eksperyment jest kontrolowany przez grupę doskonałych specjalistów i nic złego nie może mu się stać, ale strach, który go paraliżował, był nie do opanowania.

Obronić się przed sobąDopiero głos doktora Paula Fairleya, dobiegający ze słuchawek, przywrócił mu spokój. Nasunął na oczy ciemne okulary i powoli pogrążył się w kokonie ciszy. Jeszcze chwila i Scott stracił wszelkie poczucie czasu i przestrzeni. Nagle zaczęło w nim narastać przekonanie, że zaraz po zakończeniu eksperymentu (Scott nie wiedział, na czym on polega) musi za wszelką cenę pojechać do swojego biura po szarą kopertę. Nie bardzo zdawał sobie sprawę, dlaczego ma jechać i co jest w tej kopercie, ale wiedział, że jest to bardzo ważne.

Kiedy po wydobyciu go przez doktora z sarkofagu poprosił, by ten natychmiast zawiózł go do biura po kopertę, wśród badaczy wybuchł niebywały entuzjazm. Teraz dopiero opowiedziano Scottowi, co tak naprawdę się stało. Otóż kiedy on - odizolowany od świata grubą warstwą wody - leżał w sarkofagu, inny uczestnik eksperymentu, psycholog Montague Ullman, otrzymał w zalakowanej kopercie polecenie, by telepatycznie nakazał Scottowi udać się do biura po pozostawioną tam teczkę z ważnymi dokumentami. Wprawdzie w umyśle Scotta zamiast "teczki" pojawiła się "koperta" i zniknęło określenie "dokumenty", ale i tak wynik przekazu był zaskakująco dokładny.

Cofnijmy się teraz do końca lat 60., do laboratorium marzeń sennych Centrum Medycznego Maimonides w Brooklynie, kiedy to grupa psychologów i neurologów obserwowała zachowanie ludzkiego mózgu w czasie snu. Ich uwagę zwrócił fakt, że przestawia się on wtedy na zadziwiającą selekcję bodźców zewnętrznych i bardzo szybko uczy się warunków, w jakich przychodzi mu spać. Teoretycznie człowiek najlepiej śpi, kiedy dookoła panuje spokój i cisza. Ale tylko teoretycznie. Naprawdę może zasnąć w każdych warunkach, o ile dla podświadomości - a nie świadomości - będą one bezpieczne. Potrafimy przecież spać przy zapalonym świetle i w ogromnym hałasie. W czasie wojny żołnierze śpią nawet w marszu lub w okopach pod ostrzałem, obudzić ich natomiast potrafi szmer kroków czy miauknięcie kota.

Spokój - okazuje się - jest dla mózgu kwestią umowną: istnieje wtedy, kiedy w jego odczuciu "jest tak jak zwykle". Przy czym to "jak zwykle" może oznaczać najróżniejsze stany. Ale by tak się mogło stać, mózg musi na czas snu schować do jakiejś swojej "kieszeni" wszystko to, co w logicznym, dziennym funkcjonowaniu uznaje za dobre i bezpieczne. Być może właśnie dlatego tak łatwy dostęp mają do niego wszelkie marzenia senne.

reklama

Według Paula Fairleya, po tak "oczyszczonym" z nieustającego racjonalnego analizowania świata mózgu rozpoczynają teraz harce wszelkie zjawy, które w ciągu dnia gdzieś się kryją i jak nocne ptaki wychodzą na żer dopiero podczas snu. Mózg je toleruje, bowiem są "jego". Równocześnie wyczula się na nowe, nieznane mu sygnały i to o wiele bardziej niż w dzień. Jego najbardziej pierwotna część bowiem - pień mózgu - podpowiada mu, że cały organizm jest w stanie spoczynku i trzeba go chronić w trybie nadzwyczajnym.

W takim stanie mózg wyczula się między innymi na wszelkiego rodzaju fale telepatyczne. Są one dla niego czymś absolutnie nowym i szczególnie "natarczywym". Przekonał się o tym sam Paul Fairley, kiedy którejś nocy - wiele miesięcy przed opisanym wyżej eksperymentem - przyśnił mu się jego bliski współpracownik Wiliam Erwin. We śnie opowiadał mu o warunkach, jakie powinny spełniać ich kolejne eksperymenty. Przebudziwszy się z przeczuciem, że są to bardzo trafne pomysły, Paul natychmiast zadzwonił do kolegi, by opisać swój proroczy sen. Szybko wyjaśniło się, że był to odbiór telepatyczny. Otóż Wiliam tamtej nocy nie mógł zasnąć i siedział w swoim gabinecie, myśląc o Paulu i ich wspólnych pomysłach. I właśnie te rozważania "odbiły się" we śnie Paula.

Obronić się przed sobąTo zadziwiające zdarzenie skierowało ich zespół na nowe drogi badań. Izolując w różny sposób ochotników od otaczającego ich świata, wprowadzali ich w stan będący symulacją snu. Byli pewni, że mózg bez trudu odbiera teraz nadawane przez nich sygnały telepatyczne. Tymczasem eksperymenty nie przynosiły oczekiwanych rezultatów.

Usiłowano znaleźć przyczynę. Wreszcie, jak to często w nauce bywa, z pomocą przyszedł przypadek. W ogólnym zamieszaniu, podczas jednego z eksperymentów zapomniano powiedzieć ochotnikowi, na czym właściwie ma ów eksperyment polegać i... wtedy wszystko poszło nadzwyczaj gładko! Ochotnik szybko i bezbłędnie odczytał nadany mu przekaz!

Następną serią badań postanowiono objąć dwie grupy studentów - ochotników. Jednym mówiono, o co chodzi w doświadczeniach, innym - nie. W grupie "niedoinformowanej" wyniki były bardzo dobre, natomiast druga grupa spisała się o wiele gorzej. Wynikało z tego, że mózg "poinformowanych" automatycznie broni się przed atakiem telepatycznym albo - co bardziej prawdopodobne - świadomie wprowadza w błąd naukowców, jakby chciał ukryć fakt, że ma swoje słabe punkty obrony i łatwo go zaatakować we śnie! Co ciekawe - zjawisko to pojawiało się też w grupie "niepoinformowanych", jeśli byli poddawani testowi zbyt często w krótkich odstępach czasu. Ich mózg sam się z czasem "uczył", że należy się bronić!

Scott Harrison i wielu innych badanych, którzy do końca nie wiedzieli, "co jest grane", zdali swój egzamin z telepatii celująco. Czyżby zatem przyczyna licznych niepowodzeń w badaniach nad zjawiskami paranormalnymi tkwiła w stanie świadomości osób uczestniczących w tych eksperymentach? Czyżby poinformowanie badanych, w czym biorą udział, automatycznie stwarzało barierę, która nigdy nie pozwoli nam dojść do perfekcji w kontaktach telepatycznych, a co za tym idzie - superszybkim porozumiewaniu się między sobą na nieograniczone odległości? A może to dana nam "z góry" bariera bezpieczeństwa, która nigdy nie pozwoli na to, by jedni "programowali" innych dla swoich celów? W końcu kto, jak kto, ale nasz mózg z pewnością wie, do jak perfidnych zachowań jest zdolny i być może w chwili genialnego przebłysku zaprogramował się na... obronę przed samym sobą?


Jerzy Gracz
Fot. Ftm/Stone

Źródło: Wróżka nr 6/2001
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl