Seans pod lupą

 Kiedy Doyle po raz pierwszy usłyszał o spirytyzmie, uznał go za nonsens. „Dziwiłem się, jak w ogóle rozumny człowiek może wierzyć w takie rzeczy” – pisał w swojej książce „Nowe objawienie”.

Seans pod lupą Na ludzi chwalących się, że obcowali z duchami, patrzył z przymrużeniem oka. Ba! Nawet robił sobie z nich żarty! Gdy dowiedział się, że w saloniku pewnej baronowej co piątek na seansie spirytystycznym zbiera się 20 bankierów o nienagannej reputacji, postanowił wystawić na próbę ich wiarę w duchy.

I przy okazji sprawdzić, czy rzeczywiście są uczciwi. Do każdego z osobna wysłał więc telegram o treści: „Wszystko się wydało. Nie zwlekając – uciekaj!” i podpisał go „Przyjaciel z zaświatów”, a następnie czekał, co się wydarzy. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Wszyscy bankierzy pośpiesznie opuścili Anglię!

Z czasem kpinę zastąpiła ciekawość. Doyle, poszukując tematów do swych nowel, zaczął badać literaturę o zjawiskach paranormalnych. Z każdą kolejną książką rosło jego zdziwienie. Dostrzegał, że wielu sławnych naukowców było przekonanych, iż duch jest całkowicie niezależny od materii i może nawet ją przetrwać. Byli wśród nich William Crookes (którego znał jako najbardziej obiecującego angielskiego chemika), Alfred Russel Wallace (z Karolem Darwinem walczył o palmę pierwszeństwa), Camille Flammarion (jeden z najznakomitszych astronomów).

„W takim razie nie można było sprawy odłożyć tak po prostu ad acta” – pisał w swoich pamiętnikach. I Doyle sprawy nie odłożył. Postanowił przekonać się na własnej skórze, czy istnieje duch wolny od materii.

reklama
404 Not Found

Not Found

The requested URL was not found on this server.

Źródło: Wróżka nr 9/2005
Tagi:
Już w kioskach: 10/2025

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka