Figle naszej intuicji
Podinspektor Ewa Lewicka, bohaterka świetnego kryminału „Śmierć w klasztorze” (autorstwa Adrianny Ewy Stawskiej) tropiąca zagadkę brutalnych morderstw na terenie klasztoru w Wigrach, zaprzecza, jakoby kierowała się intuicją. Jej zdaniem coś takiego nie istnieje. Wierzy za to w wiedzę i doświadczenie. „Dziwnym trafem intuicję posiadają zawsze ludzie dojrzali, którzy mają za sobą setki, jeśli nie tysiące podobnych doświadczeń – twierdzi podinspektor Lewicka w rozmowie z młodszym kolegą pytającym ją o tajemnicę sukcesu jej szybkich awansów. – Ja się po prostu szybko uczę”.
W tym, co mówi bohaterka kryminału, jest sporo prawdy. Intuicja jest bowiem wychwytywaniem tego, co odbiega od normy. Widzimy twarz swojego szefa jak zwykle uśmiechniętą, a jednak wiemy, że jest wściekły. Skąd? Bo jego uśmiech nie współgra z nieruchomo i wnikliwie patrzącymi oczami. To maska uśmiechu, bo mięsień orbicularis oculi – okrężny oka – pozostanie nieruchomy. Nawet nie wiemy, że taki mięsień istnieje, ale nasza intuicja (czerpiąca z doświadczenia) wie, że powinniśmy się wystrzegać człowieka o takim usmiechu, bo nie wróży on niczego dobrego.
Czasami bywa jednak tak, że to, co uważamy za intuicję, wcale nią nie jest. Kuzynka Justyny właśnie się rozwodzi. Wyszła za mąż z miłości za 10 lat młodszego od niej chłopaka.
– Od dnia ślubu wiedziałam, że im się nie ułoży, miałam takie przeczucie. I proszę: sprawdziło się – mówi ze smutkiem Justyna.
Nie bierze jednak pod uwagę, że to nie intuicja jej podpowiadała smutny finał tej historii. Zawiniło stereotypowe myślenie o rzeczywistości nakazujące rozstanie wszystkim niestandardowym (tu: z wielką różnicą wieku) parom. Psychologowie nazywają ten mechanizm „myśleniem wstecznym” – po jakimś wydarzeniu jesteśmy przekonani, że je przewidzieliśmy. Chociaż wcale tak nie było.
Czym jest tak naprawdę intuicja?
Najczęściej to niejasne poczucie, że coś jest dla nas lub wprost przeciwnie. To przeczucie często znajduje swoje odzwierciedlenie w ciele. Mrowienie na karku, nagły ból brzucha, pewien nieokreślony dyskomfort, który przemawia do nas jak najlepszy doradca. Tylko niewielu z nas nie ignoruje takich symptomów, składając je na karb chwilowej niedyspozycji. Podążanie za nieracjonalnymi przesłankami nie należy do kanonów naszego życia. W szkole uczymy się biologii, polskiego, matematyki. Nie ma zajęć z intuicji. Dlatego kiedy pojawia się ona w naszym życiu – nie wiemy, jak się z nią obchodzić. Czasem trzeba lat, żeby zawierzyć sygnałom wysyłanym przez naszą podświadomą część. Jednak zawsze się to opłaca. Bo intuicja jest wysłańcem Boga. Nigdy się nie myli.
Intuicja przemawia do nas zawsze, zawsze możemy korzystać z jej podpowiedzi. Zarówno w sprawach wielkich, jak i drobnych. Żeby móc czerpać z jej zasobów, należy odbudować kontakt z naszą nieświadomą częścią. Najprostsza droga do tego wiedzie poprzez słuchanie siebie. W każdym aspekcie. Jeśli masz ochotę odpocząć – słuchaj siebie, jeśli masz ochotę spotkać się z przyjaciółmi, iść do kina albo wyłączyć się i pobyć sama ze sobą – słuchaj siebie.
Im częściej ignorujemy nasze pragnienia i potrzeby, tym częściej wysyłamy sygnał do naszej nieświadomej części, że nie jest dla nas ważna. Teraz ignorujemy znak, że jesteśmy zmęczone i forsujemy się ponad miarę, za chwilę zignorujemy informację, że nie powinnyśmy podpisywać jakiejś umowy. A szkoda. Chcemy wierzyć we własne wyobrażenia, pragniemy, aby nasze tęsknoty zostały wreszcie zaspokojone. Umysł jak na życzenie tworzy nam różne iluzje. I tylko intuicja się nigdy nie myli.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.