Strona 2 z 2
Ignacy z nieba
Śmieje się, że zanim obstaluje to młyńskie koło, minie jakieś 20 lat, więc plan należy do tych długofalowych. Zupełnie jakby zaplanować sobie, że się skoczy ze spadochronem jakieś tysiąc razy. Pamiątkowa plakietka z okazji ośmiuset skoków Ignacego wisi obok agroturystycznych laurów Marioli. Tysiąc skoków. Tysiąc przygód. Tysiąc opowieści.
– Ignacy spadł mi z nieba – Mariola nie żartuje. – Któregoś słonecznego dnia w białym fraku z naręczem róż skoczył prosto na moje podwórko.
W „Plattówce” odbywają się kursy jogi, oddychania, haftu tradycyjnego. A wtedy odbył się wyjątkowy pokaz precyzji skoków. Lądowanie z kilku tysięcy metrów na prostokąt wielkości prześcieradła. Pan Ignacy. Dostojny i elegancki. Nawet kiedy wywozi gruz z pomieszczeń, które remontuje z wielką pasją. Kto by pomyślał, że zapowiadał się na jednego z najlepszych skoczków w naszym kraju? „Przy Tobie mój świat stał się jaśniejszy: od porannych żartów przy stole i tych srebrnych nitek rozświetlających nasze twarze nawet w chwilach smutku”. Taką dedykację zamieściła Mariola Ignacemu w tomie „Najpiękniejsze żniwa”.
– Pierwszy skok to takie emocje, że nie pamiętasz niczego… Za drugim razem wszystko do ciebie dociera. I wtedy zaczynasz się bać. Trzeci skok jest najtrudniejszy, bo trzeba przełamać lęk – tłumaczy Ignacy. – A po kilkuset nie ma już strachu. Jest czysta przyjemność.
A Mariola o nim pisze: „Twój dotyk otworzył mi oczy. Patrzę w niebo. A tam zamiast gwiazd – Czereśnie. Nic takiego nie spotkało mnie wcześniej”. I kiedyś spełniło się największe z ludzkich marzeń. Poleciała. Razem polecieli… Cóż z tego, że za motorówką? Za to na Krecie, której każdy smak, barwę i nastrój może przywołać w każdej chwili złej. Jak łyk nadziei. A teraz jest czas nowych wierszy. Nie są już o mieście. Ani nie są o przyrodzie. Ani o wiejskich płotach. Są o miłości. O miłości do mężczyzn.
reklama
Dotyk… „Dotyk – menu miłości” ukazał się w księgarniach na początku roku. Tom pełen wierszy, którym Mariola wciąż się dziwi.
– A przecież pisałam od dziecka... Za każdym razem, gdy działo się wokół mnie coś niezwykłego albo jak najbardziej codziennego: deszcz albo spotkanie, przygoda albo drugi człowiek. Wyrzucałam z siebie emocje natychmiast, bez wytchnienia. Tym wersem niecierpliwym, co sam się chce napisać. Tak szybko, że ręka nie nadąża go wygładzić. A tu nagle zbiór wierszy o niezwyczajnych emocjach i najpiękniejszym z uczuć. Taki różnorodny, a przecież ja jedna…
Ilustracje do „Dotyku” wykonał Michał Dobrzański. Muzyk, perkusista, w chwilach prywatnej korespondencji – poeta. Miało być pięć rysunków i okładka. Ale kiedy już wzięli się do pracy, zaiskrzyło tak, że właściwie jest to ich wspólna książka.
– Zadziwił mnie. Muzyk, który potrafi oszczędną kreską odmalować nastroje. Tak dobrze, że zamiast kilku ilustracji, jak planowałam, rysunki towarzyszą każdemu wierszowi. Najlepsza książka, jaka powstała w Domu Pomiędzy Jeziorami. Zanim ta książka dojrzała, Mariola przeszła trzecią próbę.
– Zachorowałam. I znowu musiałam postawić sobie to pytanie: odejść czy jednak zostać. Ktoś na Górze znowu postanowił mnie przetestować…
I znowu postanowiła zostać. Myślała: czy uda mi się i mieć, i być jednocześnie? Mam przecież pola upraw z atestem ekologicznym, posadziłam las, mam nowy domek dla gości, zaadaptowany z kurnika, przystosowany dla osób na wózkach. Odkryłam nową pasję – maluję na jedwabiu… Mam żarty Ignacego. Może trochę mi się rozregulował przez te lata kręgosłup... Trochę mi się rozrósł księgozbiór w domu. Jeszcze nie czas przeprowadzać się do nieba. Więc znowu naobiecywałam… i dotrzymać muszę. Może to intuicja? Może magia?
Już umiem nie upierać się przy swoim. Umiem odpuścić to, czego nie można zatrzymać. Umiem budować drogi, ale wiem, że nie budowanie ma sens, tylko odpowiedź na pytanie: „Po co się buduje?”. I wiem, że ludzkie drogi mylne są. Czasami się schodzą, czasami mijają. I trzeba im na to pozwolić. Inaczej nigdy nie osiągnie się harmonii z samą sobą. Pomyślała wtedy, że może miała jakiś kompleks wynikający z mieszkania na wsi. Zapytywała samą siebie: Co ja wiem o świecie? Co ja wiem, skoro żyję tutaj, na wsi tak dalekiej, że nocą jedyne światła, jakie widzę poza własnym, to gwiazdy? Nie poszłam nad moje wymarzone w dzieciństwie jeziora: ani nad Bajkał, ani nad Jezioro Czad. Może dlatego tyle spraw w sobie tłumiłam?
– Ale teraz wiem. Teraz już wiem, co jest najważniejsze. Dlatego piszę o miłości. To sens mojego życia. Ona zawsze gdzieś była w mojej twórczości, pośród setek kartek z notatkami i pomysłami powieści, książek, baśni, dramatów. Aż do dnia, kiedy pojęłam, że choć mnie już nie będzie, świat nadal będzie istniał, tak jak istnieć będzie ONA. Zrozumiałam, że nie chcę już pisać z powodu nieszczęścia, że trzeba pisać o tym, dlaczego warto żyć – śmieje się jak dziewczyna – o miłości. Długie włosy rozsypane na wietrze. Sens życia według Marioli Platte.
Tekst: Grzegorz Kapla
Fot.: Grzegorz Kapla, Piotr Gansiniec
dla zalogowanych użytkowników serwisu.