Marcin oświadczył jej się pół roku później. Ich ślub odbył się w lipcu 2008 roku, we Freiburgu w Niemczech, gdyż tam jest mormońska świątynia. W małżeństwie widzi, że Marcin jest rygorystyczny. Kiedy przychodzi niedziela, pilnuje, aby nie wykonywać żadnych prac, nawet zakupów nie wolno zrobić. – Ja jestem elastyczna – mówi Beata. – Zdarzyło się, że biegałam po zakupy, pracowałam przy remoncie naszego mieszkania. Mam do religii podejście zdroworozsądkowe. Nie rozdzielam życia na duchowe i świeckie. Nie czuję, aby Kościół mnie ograniczał. To ludzie sami tworzą sobie zakazy.
Jej życie nie zmieniło się specjalnie, bo też i ona się nie zmieniła. Może tylko wcześniej czasem wypiła wino do obiadu czy kolacji, a teraz nie pije nawet kieliszka. Za to w domu zawsze musi być kawa i herbata. Dla rodziny i przyjaciół. – Tak zapowiedziałam mojemu mężowi: że u mnie będzie normalnie. Jeśli przyjadą rodzice, dostaną herbatę czarną, nie ziołową. Nie straciłam głowy, nie odeszłam od znajomych, przyjaciół – kończy opowieść. – Rodzina nadal jest dla mnie bardzo ważna. Ale miłość odnalazłam w Kościele mormońskim.
Hinduizm daje wolność
Amma Kandel ma 29 lat. Mieszka w Warszawie. Ma troje dzieci: sześcioletnią Sawitę (to znaczy „słoneczko”), czteroletnią Sharadę (bogini sztuki), półtorarocznego Samirana (wietrzyk). I męża – hinduskiego kapłana, bramina Lakszmana Kandela z Nepalu.
Anna i Lakszman nie jedzą mięsa, dzieci również są wegetarianami. – Dzieci jedzą to, co lubią – codziennie warzywa, robię je po indyjsku, ale też tradycyjnie po polsku: kapusta z łazankami, naleśniki, pierogi. Używam indyjskich przypraw: kurkumy, kolendry, masali, sabdżi.
Jej ojciec jest filozofem, mama tłumaczką hinduskich książek. Oboje studiowali indologię. – Gdy się urodziłam, nadali mi imię Amma. Mieli problemy z zarejestrowaniem mnie w polskim urzędzie, więc znajomy rodziców, wielki autorytet profesorski, potwierdził urzędnikom – na piśmie! – że takie imię istnieje – śmieje się. Śmieje się zresztą często. Wysoka blondynka z zielonymi oczami, delikatna i miła, z czułością odnosi się do swojej smagłej gromadki. Dzieciaki biegają po całym domu, dziewczynki przebierają się w hinduskie stroje (właśnie wróciły z tatą z Indii, nakupował im tam fatałaszków), a Amma w całym tym rozgardiaszu zachowuje nieziemski spokój. W domu była wychowywana w przekonaniu, że najważniejsza jest duchowość.
Amma po raz pierwszy wyjechała do Indii, gdy miała 20 lat. Jej mama z braćmi (najstarszym i najmłodszym) już tam byli, ona przyjechała z tatą i średnim bratem. W Indiach wstąpiła na uniwersytet, studiowała sanskryt, język hindi. Uczyła się śpiewu i gry na harmonium. I tam poznała Lakszmana, swojego przyszłego męża, kapłana z odłamu wyznaniowego wisznuitów. Był przyjacielem rodziny.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.