Sądowy rachunek sumienia

Na korytarzu wisiało podwiędłe obwieszczenie „Wszyscy jesteśmy niewinni, chyba że sąd postanowi inaczej”.

Sądowy rachunek sumieniaPewnego ranka listonosz przyniósł mi wezwanie do sądu. Dziwna sprawa – pomyślałam, patrząc na sygnaturę. Albowiem była to sygnatura mojego rozwodu, prawomocnego od lat. Czyli sygnatura sprawy zamkniętej. Zadzwoniłam więc do sekretariatu, żeby zaprotestować, ale mi powiedziano, że wszystkiego się dowiem na rozprawie. W tym układzie przestałam się przejmować. Do sądowego terminu w marcu było jeszcze daleko. W pierwszym momencie, patrząc na nazwę „Wydział Cywilno-Rodzinny”, zrobiłam rachunek sumienia. Czyli odpowiedziałam sama sobie na pytanie, ile to moteli znam od środka. Żeby wyjaśnić tę reakcję, muszę jednak opowiedzieć o przeżyciach Kazi...
Niedawno Kazia czekała na wezwanie w sprawie wypadku, w którym przetrąciło jej nogę. Lecz została wezwana na świadka w sprawie rozwodowej – pary nieznajomych. A w sądzie zaczęli ją intensywnie przyciskać o... intymne kontakty z powodem. Łysym i zażywnym. Takim podtatusiałym pięćdziesięciolatkiem.

– Nie miałam przyjemności!... – Kazia była oburzona, iż przypisują jej tak nieatrakcyjnego powoda!, bo ją stać na więcej. Nawet z tą przetrąconą nogą, gdyż druga dalej jest dobra...! Z mety zaoponował adwokat pozwanej.
– My tu nie pytamy panią o recenzję jej przeżyć seksualnych z powodem – które powódka nota bene zresztą również nisko ocenia – ale o... o fakt!
– Oto fakt! Nie miałam przyjemności z tym powodem, bo go nie znam!
– Ale my tu nie pytamy panią o znajomość – mecenas się uczepił kwestii. – Lecz o fakt!!!
Qui pro quo... Bardzo dolegliwe.
– Fakt jest taki, że nie bzykam się z nieznajomymi. I w moim wieku nikt mi nie wmówi, że jestem wielbłądem!

reklama

Tu wkroczył Sąd.
– Niech świadek się uspokoi i trzyma tematu. My tu świadka wcale nie pytamy, czy jest wielbłądem, tylko o seks z powodem!
– Może to było za pieniądze, więc ona nie pamięta?! – ożywiła się pozwana.
– Święty Francu Kafko – zdrętwiała Kazia – módl się za nami! ...i tak nagle znalazła logiczne wyjście z absurdu, że jakiś święty musiał w tym maczać palce. – A niby kiedy miałabym tentego z tym nieapetycznym panem?
– W marcu, siedemnastego! Jak te koty!... – zasyczała pozwana.
– W Hotelu George, tuż za miastem – nie ustępował adwokat pozwanej. – To ten rachunek z hotelu, Wysoki Sądzie, który jest w aktach...
– Ja się przyznaję, że z tą panią!... – powód urażony w męskiej dumie był gotów do samobójstwa. Chociaż jego adwokat łapała go za marynarkę.
– Figa! Nie zrobicie ze mnie kochanki z łapanki, bo mam alibi! – Kazia z tryumfem wyjęła paszport. – W marcu byłam u męża w Chicago!... – więc odległość między mną a tym obleśnym łysolem była na mil sześć tysięcy... A nawet – więcej!
Sąd obejrzał wizę – i uniewinnił Kazię od podejrzeń. Gdyż jej kontakt seksualny z powodem byłby zdarzeniem paranormalnym, typu chodzenie po wodzie.

Wchodząc na sądową salę miałam czarne przeczucia. Po pierwsze: Kazia... Po drugie: Wysoki Sąd był postury karłowatego pinczera... Babcia zaś mnie przestrzegała przed uszczerbkami intelektu u mężczyzn, którzy muszą stanąć na encyklopedii, żeby kobiecie rozpiąć biustonosz. A po trzecie, na korytarzu wisiało podwiędłe obwieszczenie „Wszyscy jesteśmy niewinni, chyba że sąd postanowi inaczej. Nasz sąd wystąpił o europejski certyfikat jakości usług EN-ISO 23098/10. Sprawiedliwy wyrok – to świadectwo wysokiej jakości usług prawnych”. Na rysuneczku pod napisem uśmiechnięty japiszon z europejskimi gwiazdkami w klapie uczył Braille’a ślepą Temidę...
– Powódka... stawiła się... osobiście... – wymruczał maluśki sędzia do protokołu. Po czym wezwał mnie za barierkę. – Rodzina to podstawowa komórka społeczna, od stabilności której zależy los setek tysięcy polskich dzieci... – objaśnił z namaszczeniem, a mnie zrobiło się słabo.
Sąd przewrócił kartkę podręcznej ściągawki i zawiesił głos: – Więzy prawne między małżonkami muszą być przecinane z najwyższą rozwagą. Zatem dla sądu nie jest obojętne, co się dzieje po rozwodzie – ponieważ w wielu wypadkach dopiero czas pokazuje, czy wyrok był sprawiedliwy i obiektywny. (O święty Francu Kafko, módl się za nami!)
– Pani sprawa została wytypowana do weryfikacji post-rozwodowej – nieoczekiwanie zakończył. – Czyli postępowania sprawdzającego, czy decyzja sądu o udzieleniu rozwodu była słuszna bezdyskusyjnie, w pełni zasadna. A zatem, co wytypowana zrobiła ze swoim nieudanym życiem po rozwodzie?
– Ale po co kontrola – wyjąkałam.
– Była druga instancja! Sąd zmarszczył brwi. – Wytypowana nie przyszła polemizować z niezawisłym Sądem, ale zeznawać. Proszę odpowiadać. Czy wytypowana jest szczęśliwa? Czy wytypowana sypia z byłym mężem? Czy żałuje decyzji o porzuceniu tego mężczyzny? Jeśli tak, to dlaczego, jeśli nie – to dlaczego nie?
– Nie żałuję, nie sypiam i tryskam szczęściem, że dostałam rozwód – odparłam zdecydowanie. – I nigdy nie słyszałam o weryfikacji post-rozwodowej!
– Nieznajomość prawa szkodzi – poinstruował Sąd.
– Ale wy przecież nie możecie tego odkręcić! – drugi raz wyszłam za mąż!
Z miny Sądu niezbicie wynikało, że wszystko może odkręcić. I jeszcze mnie posadzić za bigamię.
– Ale dlaczego ja zostałam wytypowana?! – jęłam się bronić przed zaszczytem. – A inni nie? Może to pomyłka?
– Komputer wytypowaną wylosował na podstawie sygnatury oraz statystyki. Nasz sąd został skomputeryzowany, zgodnie z normą EN-ISO 23098/10 – z głosu Sądu biło przeświadczenie, iż skomputeryzowany system prawny, oparty na takich losowaniach jak w Multilotku, jest nieomylny.
– Proszę opowiedzieć, jak to z kochankiem było.
– Ja... Jakim ko... Ale przecież to najpierw on mnie zdradził!...
– Zatem wytypowana otrzymała rozwód z mężem na tej podstawie, że zdradził ją jej własny kochanek?... – uściślił Sąd. – Proszę zakreślić odpowiedź „c” w teście – podsunął półgłosem protokolantce.
Było widać, że sąd wcale nie czytał moich akt sprzed lat... Zakwiliłam więc, że mój kochanek się pojawił dopiero po zdradzie byłego męża oraz rozpadzie więzi, więc się nie liczy... A gdy już zostałam wymaglowana na sztywno, to Sąd wezwał świadka Annę Klimek z Żelechowa. Odetchnęłam: najlepsza przyjaciółka nie zrobi mi kuku! Lecz na salę, zamiast mojej Ani, weszła nieznana gruba baba. Także Anna Klimek. I również z Żelechowa. Tyle że nie tego pod Warszawą, w gminie Żabia Wola, lecz tego Żelechowa w Lubelskiem, który ma inny pocztowy kod.
Zanim zdążyłam zaprotestować, Sąd neutralnie zagaił.
– Co pani wiadomo o sprawie?
– Więc... Ja... Mieliśmy z nim, to znaczy on i ja..., ten jeden numerek, i owszem, na pewno, jeden. I potem, jak już zjedliśmy, to on mi dał to futro – pewnym głosem wyrąbała baba. – Ale ja wcześniej miałam lepsze! – bo z grzbiecików, a nie z łapek!...
– A kiedy to zaszło?
– Pierwszego marca 2003 roku. Jak ten nieoczekiwany atak zimy zaskoczył drogowców – odparła Anna Klimek. – Dlatego futro, a nie kurtka.
Rozluźniłam się. Nawet fajnie, że zostałam wytypowana do weryfikacji post-rozwodowej. Bo z zeznań wynikał nieznany dotąd fakt, iż były mnie zdradził także i z tą panią – a do tego jej kupił kiepskie futro. No! – teraz nikt nie podważy mojego rozwodu!
– Czy wytypowana ma pytania do świadka?
– Dziękuję, nie.

Miałam rację, futro przeważyło szalę Temidy. Mój rozwód zatwierdzono. I to na sto procent, gdyż się upewniłam, że numer mojej sygnatury na stałe przejdzie do archiwum. Nie będzie więc więcej brał udziału w żadnych losowaniach dodatkowej porcji sprawiedliwości na twarz. Nieznany świadek czekał na korytarzu, żeby spostponować moją mamusię. Tak oto poznałam mechanizm wymiaru sprawiedliwości na podstawie skomputeryzowanej normy EN-ISO 23098/10.
Bo w istocie Anna Klimek przyszła zeznawać w sprawie knajpy, w której notorycznie wydawano klientom gorsze okrycia od ubrań powierzonych szatniarce. I sądziła, że jestem właścicielką tego lokalu – oraz że dostałam trzy lata na zawiasach za jej skradzione futro. Nie wyprowadzałam jej z błędu. Jakby się tropnęli, że dostałam sprawiedliwy wyrok na podstawie zeznań niewłaściwego świadka, to by mogli znowu wałkować sprawę w kilku instancjach. A to byłoby niesprawiedliwe.


Iwona L. Konieczna

Źródło: Wróżka nr 3/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl