Strona 3 z 3
Wiek nie ma znaczenia
Czterdziestolatki obawiają się, że wszystko, co najlepsze, już za nimi. Martwią się, że nie znajdą w oczach żadnego faceta potwierdzenia swojej atrakcyjności. Czy rzeczywiście tak jest i czy naprawdę powinny się bać? Ewa Krawczyńska, seksuolog, zapewnia, że nie!
Boimy się czterdziestki?
Obawiamy się.
Ale czego właściwie?
Tego, że staniemy się nieatrakcyjne. Przybędzie nam zmarszczek, kilogramów. Albo wychudniemy. Że już nie zdążymy zrobić czegoś, o czym zawsze marzyłyśmy. Przede wszystkim jednak martwimy się tym, że może zmienić się nasza seksualność. I ją też utracimy.
A faktycznie ją wtedy tracimy?
A skąd! Zdarza się, że dopiero wtedy ona rozkwita. Bo gdy przychodzi moment rozliczeń, a czterdziestka może być taką chwilą, wiemy już, co mamy, a czego nigdy nie próbowałyśmy. Znamy siebie, umiemy mówić wprost, czego oczekujemy. Nabieramy odwagi. Teraz albo nigdy!
Chcemy wycisnąć z życia, co się da. Zagarnąć namiętność, bawić się, romansować?
W dużej mierze właśnie tak jest. Ale wiele przecież zależy od osobowości, sytuacji życiowej. Są takie, które pójdą na całość. Te w stałych, udanych związkach, mogą szukać potwierdzenia swojej atrakcyjności w oczach innych mężczyzn, częściej flirtować, jednak nie wikłać się w romanse.
reklama
Ale mnóstwo jest takich, które się wikłają. Tak, to prawda. Czterdziestolatki mają zwykle poukładane życie, podchowane dzieci. Myślą przerażone: ale czas poleciał,
a jaka nuda! Ten sam mąż, ta sama praca. Chcę coś zmienić, chcę ekscytacji! W łóżku z innym poczuję się piękna i młoda. Znów będzie cudownie!
I jest cudownie? Bywa cudownie. Ona dostaje to, co chce: zachwyt obcego mężczyzny, urozmaicenie. Raczej nie chce robić w swoim życiu rewolucji, rozwodzić się. Choć zdarza się i tak.
A jak jest samotna? I kiedy w końcu kogoś poznaje, to boi się, że gdy się rozbierze, to on się przerazi i ucieknie. Nie ucieknie. Mężczyźni patrzą na kobiety inaczej, niż one same siebie widzą. Jeśli się z nią spotyka, to tego chce. Nikt nie wchodzi w takie znajomości z przymusu. On wie, że ona nie ma 20 lat, tylko skończyła 40. Wie, że jej ciało nie jest tak jędrne jak wtedy, gdy była w liceum. I co z tego? Ma na nią ochotę, bo podoba mu się całość. Nie patrzy na nią przez lupę. Kobiety boją się, że ten nieszczęsny cellulit zrujnuje im czar pierwszego razu z nowym partnerem. Bzdura! Mężczyzna, podniecony bliskością, nagością, nawet nie zauważy, że nie ogoliła nóg. Poza tym, badania mówią, że ich najbardziej podnieca kobieca twarz.
A gdy ona nie była z nikim w łóżku pół roku, rok, a nawet dłużej, i boi się? Niech powie o tym partnerowi, to złagodzi stres. Lepiej też nie zaczynać od spontanicznego seksu. W windzie czy samochodzie. Kobieta powinna się poczuć bezpiecznie i komfortowo. Nie trzeba też od razu iść na całość. Można zacząć od pettingu, pieszczot oralnych. Jeśli obydwoje nie mają nic przeciwko temu.
A gdy lęk jest czysto biologiczny? Czy na pewno wszystko działa, czy się sprawdzę? Jeśli kobieta jest jeszcze przed menopauzą, nie ma powodu do niepokoju. Później zresztą także, jeśli jest pod opieką lekarza. Ten strach, choć częściowo zrozumiały, jest nieuzasadniony. Dziś granice, zarówno w wyglądzie, jak w sposobie życia, witalności przesunęły się o 10 albo i wiecej lat. Czterdziestka to nowa trzydziestka. Jeśli kobieta jest pogodna, żyje z biglem, ma przyjaciół, to nawet nie zauważy, że przekroczyła jakąś granicę. Jane Fonda stwierdziła: „Seks? Najlepszy po siedemdziesiątce!”. Sporo w tym racji. Czym my się tak przejmujemy? W końcu średnia długość życia kobiet to 76 lat. W tym wieku niemiecka reżyserka Leni Riefenstahl nauczyła się nurkować. Czterdziestka to dopiero połowa życia.
Chce pani powiedzieć, że nigdy nie wolno rezygnować z pasji i namiętności? Nie ma potrzeby z niczego rezygnować. Zawsze róbmy to, co mówi nam serce i ciało.
Ewa Krawczyńska jest psychologiem i seksuologiem.
Prowadzi terapię zaburzeń seksualnych.
Wykłada w Warszawskim Uniersytecie Medycznym.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.