Lew spod Rzeszowa

Lew spod RzeszowaLew – baranek, koteczek czy drapieżnik?
Bielenda wsłuchiwał się w rady fachowców. Jeździł po ogrodach zoologicznych, godzinami obserwował lwy, urodzone i żyjące w klatkach. Czasem zaglądał do cyrku, choć z coraz większą niechęcią. Coraz częściej przechodziło mu przez myśl, że człowiek jest największym nieprzyjacielem lwa, zniewolił zwierzę, które kocha wolność.

– Zwierzę zupełnie niezależne, ze swojej natury nieprzywykłe do tego, by nim rządzić, a tym bardziej tresować – irytuje się Bielenda. Z czasem znienawidził cyrk, miejsce, w którym lwa, króla zwierząt, człowiek siłą próbuje zmienić w baranka.

O lwach czytał coraz więcej. Z książek dowiedział się, że największy znany ludziom król zwierząt ważył 375 kg. I był to lew żyjący w zoo pod koniec XX wieku. Na imię miał... Simba. Dowiedział się również, że w wielu kulturach lew był symbolem siły człowieka, ale także bogiń i bogów: Hekate, Artemidy, Isztar, Dionizosa i Afrodyty. Że właśnie lew był jednym z pierwszych zwierząt sportretowanych przez człowieka, a jego wizerunki można odnaleźć na malowidłach skalnych liczących kilkanaście tysięcy lat, w tym także w słynnej jaskini Lascaux. Że bywał dla człowieka synonimem wolności i czujności.

Z tą czujnością w przypadku Simby akurat bywa różnie. Niedawno na przykład zasnął na dachu swojej ulubionej groty. Śpiąc smacznie, ku uciesze obserwatorów powoli zsuwał się ze skały, by ostatecznie grzmotnąć w trawę. Ze zdumieniem, nieprzynależnym wcale dumnemu królowi zwierząt, a jedynie wielkiemu, zaspanemu kociakowi. Ze zdziwieniem, że przyciąganie ziemskie może być tak bolesne.

reklama

Nieobliczalny przyjaciel
– Simba, choć ma już prawie dwa lata i waży ponad 100 kilo, wciąż uwielbia się bawić, nie ma w sobie cienia agresji, bo jej nigdy nie poznał. Nie zna zwyczajów lwów na wolności, nigdy też nie był zmuszany do tresury, która naturalnie budzi w zwierzętach wrogość do człowieka – zapewnia Leszek Bielenda.

– Jestem pewien, że świadomie nie byłby w stanie zrobić nikomu krzywdy. Ale to tylko intuicja kogoś, kto śmiał polubić lwa, ale o jego naturze wciąż nie wie prawie nic. Dlatego człowiek, który śmiał zaprzyjaźnić się z lwem, nie zagląda nigdy do Simby po zmroku. Bo przeczytał, że nawet w oswojonych lwach noc budzi instynkt łowcy.

Instynkt człowieka podpowiada Leszkowi Bielendzie także i to, że kiedyś Simba, choć dziś dla swoich opiekunów jest łagodny i delikatny jak pluszowy miś, może zobaczyć w nich nie przyjaciela, lecz wroga. To może się zdarzyć, ale nie musi. Bielenda przyznaje, że nie ma wyjścia, musi zaufać naturze lwa, uwierzyć, że skoro człowiek oddał mu swoje serce, serce lwa nie pozostanie obojętne.

Mam nadzieję, że Simba wie, iż jesteśmy na siebie skazani, że nie możemy potraktować się okrutnie – dodaje. Na wszelki jednak wypadek człowiek, który przyjął do siebie dzikie zwierzę, wciąż śle mejle do Afryki z prośbą o to, by przyjęto Simbę do świata, w którym czułby się najlepiej. Jak na razie bez rezultatów. Simba tymczasem wygrzewa się w ogrodzie Bielendów, zasypiając na swojej prywatnej grocie, w polskim słońcu.


Sonia Jelska
Paweł Rucki

Źródło: Wróżka nr 10/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl